64-letni kierowca przyznał się do potrącenia dwójki dzieci na przejściu dla pieszych w Tychach i usłyszał zarzuty. Grozi mu do 8 lat więzienia. W czwartek wieczorem pod kołami auta zginęli 4-letnia Nadia i roczny Igor. Ich 24-letnia matka jest w głębokim szoku. Tragedia wstrząsnęła miastem.
- Kierowca przyznał się do winy, okazał skruchę i żal - mówi Agata Słuszniak, prokurator rejonowa z Tychów, która prowadzi śledztwo w sprawie czwartkowej tragedii.
Przedstawiono mu zarzuty umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym i nieumyślnego spowodowania wypadku komunikacyjnego, w następstwie czego doszło do śmierci dwójki dzieci. - Przestępstwo zagrożone jest karą do 8 lat więzienia - dodaje Słuszniak.
Kierowca ma 64 lata, mieszka w Mikołowie obok Tychów. Jak podawaliśmy już wcześniej, w chwili wypadku był trzeźwy. Zapewniał prokuraturę, że nigdy nie używał też żadnych narkotyków. Wyniki badań na ich obecność w krwi kierowcy jeszcze nie są znane. Dotychczas nie był karany, ma 20-letnie doświadczenie w prowadzeniu samochodu.
- Złożył obszerne wyjaśnienia, które w całości korespondują z dotychczasowymi dowodami - mówi prok. Słuszniak. "Dziennikowi Zachodniemu" miała powiedzieć, że kierowca tłumaczył się, iż oślepiły go światła innego samochodu, dlatego nie zauważył pieszych na pasach.
Wiadomo, że nie jechał sam. Prokuratura przesłuchała również pasażerkę.
Czy było auto na lewym pasie?
Do wypadku doszło w czwartek, przed godz. 19. 24-letnia kobieta z dziećmi w wózku, rocznym Igorem i 4-letnią Nadią, przechodziła przez pasy na ul. Towarowej. Rodzina prawdopodobnie wracała z zakupów świątecznych w pobliskim hipermarkecie, od domu dzielił ich kilometr. Gdy zeszli z wysepki, dzielącej jezdnie, z prawego pasa wózek z dziećmi zmiótł renault megane. Igor i Nadia zginęli na miejscu.
Początkowo policja podawała, że na lewym pasie zatrzymał się inny samochód i przepuścił kobietę z dziećmi. Renault megane miał go ominąć lub wyprzedzić na pasach. Policja apelowała do kierowcy auta z lewego pasa o kontakt. Nikt się nie zgłosił i prokuratura nie jest pewna, czy faktycznie było tam jakieś auto. - Kierowca renault go nie zauważył - dodaje prok. Słuszniak.
Sprawę być może wyjaśnią nagrania z monitoringu.
Kierowcy ignorują nawet ludzi z wózkami
Dwujezdniowa ulica Towarowa nazywana jest przez pieszych "drogą śmierci". Leży na terenach przemysłowych i kierowcy spieszą się do pracy lub z pracy. Przez przejście trzeba przebiegać z duszą na ramieniu. Kamera TVN 24 uchwyciła dzisiaj przypadkiem, jak matka z dzieckiem w wózku długo czeka, by kierowcy pozwolili jej wejść na jezdnię, a gdy jest już na przejściu, dwa samochody przejeżdżają prawym pasem tuż przed wózkiem.
Według miejskich statystyk w zeszłym roku w tym miejscu doszło do sześciu wypadków, zginęły dwie osoby.
Dzieci zginęły pod kołami samochodu na przejściu dla pieszych w Tychach:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice | Bartosz Rejmoniak