Kierujący volkswagenem stracił panowanie nad autem i uderzył w drzewo. On i jego dwóch kompanów uciekło z miejsca wypadku, pozostawiając w samochodzie ranną 19-latkę. - To nie mężczyźni, nie zostawia się w potrzebie - komentują mieszkańcy Strzyżowic. Nastolatka w ciężkim stanie trafiła do szpitala.
Do wypadku doszło w nocy z soboty na niedzielę około godz. 2:30 na długiej prostej drodze na wylocie ze Strzyżowic w stronę Pyrzowic, przed Górą Siewierską (woj. śląskie).
Samochód najpierw zjechał na pobocze, tam ściął dwa znaki drogowe i przeleciał na drugą stronę jezdni uderzając w drzewo. Prawdopodobnie przyczyną wypadku była nadmierna prędkość.
Uderzyli i uciekli
Autem podróżowały cztery osoby: trójka mężczyzn w wieku od 20 do 30 lat i 19-latka. Po wypadku mężczyźni uciekli z miejsca zdarzenia, zostawiając we wraku ranną koleżankę i nie wzywając pomocy. Po karetkę zadzwonił ktoś inny.
- Około godz. 6:30, gdy się obudziłam, droga była nadal zablokowana. Byli wtedy rodzice dziewczyny, którzy chcieli podziękować osobie, która wezwała pomoc - relacjonuje pani Bożena, mieszkanka Strzyżowic.
Zachowania kolegów dziewczyny, kobieta nie rozumie. - To nie mężczyźni. Nie zostawia się kogoś w potrzebie - mówi.
Policja zna ich personalia
Policja już wie, kto podróżował autem. - W niedzielę zatrzymaliśmy jednego z podróżujących. W momencie wypadku siedział on na fotelu za kobietą. Został już przesłuchany. Znamy też z imienia i nazwiska dwóch pozostałych mężczyzn. Zmierzamy do ich zatrzymania i przedstawienia zarzutów nieudzielenia pomocy - mówi Paweł Łotocki, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Będzinie.
Ranna 19-latka nadal przebywa w szpitalu. Jej stan lekarze oceniają jako "bardzo poważny".
Autor: FC/i / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: KPP Będzin