Zbierają używane laptopy, aby pomóc Masajom w Kenii. Pierwsze już dotarły na miejsce, niebawem polecą kolejne. Tubylcy rezygnują z tradycyjnego stylu życia i muszą się przekwalifikować, aby odnaleźć się na miejscowym rynku pracy. Mogą liczyć na zatrudnienie głównie przy obsłudze turystów, a do tego coraz częściej wymagana jest znajomość obsługi komputerów.
"Szkoła pod baobabem" to akcja Anny Watoły z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Podróżuje do Amboseli w Kenii i wraz z wolontariuszami żywo odpowiada na potrzeby Masajów, z którymi się tam spotyka.
Zaczęła od zbiórki przyborów szkolnych. - Nauczycielka, która podpisywała mi dokument odbioru - chciałam go mieć na pamiątkę - użyła ołówka. Nie miała długopisu - mówi Watoła. Zawiozła do szkoły dla szkoły w wiosce Amboselido zeszyty, kredki, plastelinę, klej, nożyczki.
Jeden z tamtejszych nauczycieli, zauważyła Watoła, potrafił obsługiwać komputer i internet. - Może nauczyć innych - pomyślała. W masajskiej szkole w jednej klasie obok siedmiolatków uczą się 10-latkowie. Programy edukacyjne mogą zindywidualizować naukę.
Ponadto są szansą znalezienia pracy dla Masajów. Tubylcy muszą się przekwalifikować. Nie wolno im, jak mówi Watoła, chodzić po parkach narodowych, bo straszą dzikie zwierzęta, które przyjechali zobaczyć turyści. Ale mogą pracować dla turystów w hotelach. Bez umiejętności obsługi komputera to niemożliwe.
Watole udało się zawieść do szkoły w Amboseli 12 laptopów. Dostała kolejne 5 i czeka na więcej. Wyjazd - prawdopodobnie w maju.
Uruchomienie laptopów nie było proste. W wiosce nie ma prądu. Ale pewna firma z Rzeszowa ofiarowała panele fotowoltaiczne. Wystarczyło je zamontować i dokupić akumulator.
Prawdziwą furorę Watoła zrobiła rowerem. Wzięła go, żeby szybciej pokonywać drogę z hotelu do wioski i zostawiła. Rower najpierw przetestowali mężczyźni, a potem mogły dotknąć dzieci. Watoła zbiera więc również używane rowery - nie tylko ku radości. Nauczyciele przemierzają po kilkanaście kilometrów, by dotrzeć do szkół.
- Zawiozłam też ubrania dla dzieci, bo one mają tylko mundurki szkolne i buty z opony. Sporo makaronu, ryżu, szczoteczek i past do zębów, bo turyści częstują dzieci słodyczami i potem te dzieci bolą zęby. Ostatnio wzięłam też młotki, gwoździe i inne proste narzędzia do naprawiania ławek w szkole - wymienia Watoła.
Chętni do pomocy mogą szukać kontaktu z Anną Watołą przez Katedrę Pedagogiki Wczesnoszkolnej i Pedagogiki Mediów na Wydziale Pedagogiki i Psychologii UŚ.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Szkoła pod baobabem