Trzej mężczyźni podejrzani w sprawie spowodowania tragedii w Szczyrku usłyszeli zarzuty i - zdaniem śledczych - powinni trafić do aresztu. Wniosek w tej sprawie jeszcze w czwartek ma trafić do sądu. Za zarzucane im przestępstwa grozi do 12 lat więzienia. Na początku grudnia w wybuchu gazu życie straciło osiem osób, w tym czworo dzieci.
Podejrzani to Roman D. - prezes firmy budowlanej, która zleciła przewiert pod ulicą Leszczynową oraz Marcin S. i Józef D. - pracownicy firmy budowlanej, specjalizującej się w przewiertach podziemnych i wykonujący to zlecenie.
Mężczyźni usłyszeli zarzuty sprowadzenia pożaru i zawalenia się budynku, w wyniku czego śmierć poniosło osiem osób. Wszystkim grozi do dwunastu lat więzienia.
Śledczy nie udzielają informacji na temat wyjaśnień osób podejrzanych.
- Z uwagi na treść wyjaśnień złożonych przez podejrzanych, które zdaniem prokuratora wymagają zweryfikowania, a także biorąc pod uwagę surową karę grożącą za zarzucane tym osobom przestępstwo, (…) prokurator zdecydował się skierować wnioski o zastosowanie tymczasowego aresztowania. Złożone zostaną one jeszcze w czwartek - powiedziała w czwartek po południu Agnieszka Michulec, rzeczniczka bielskiej prokuratury okręgowej.
Dodała przy tym, iż przeprowadzone do tej pory czynności były możliwe dzięki temu, że w sprawie wypowiedzieli się powołani przez śledczych eksperci.
- Mamy ustne opinie biegłych z zakresu gazownictwa i geodezji. Mamy do czynienia z ciągiem działań i zaniechań, które skutkowały spowodowaniem tej katastrofy. Wszystko ma związek z tą konkretną inwestycją – oznajmiła rzeczniczka prokuratury okręgowej.
Śledczy nie wykluczają kolejnych zatrzymań w tej sprawie.
Tragiczna eksplozja
Do wybuchu gazu na Leszczynowej doszło w środę, 4 grudnia, o godzinie 18.26. Eksplozja była tak silna, że wielu mieszkańców Szczyrku miało wrażenie, jakby to ich domy się waliły.
Budynek zamienił się w płonące rumowisko. W ciągu 17 godzin akcji ratunkowo-poszukiwawczej strażacy wydobyli osiem ciał. Była to znana w Szczyrku narciarska rodzina Kaimów: Józef z żoną Jolantą, ich wnuk 8-letni Szymon, siostrzeniec Wojciech z żoną Anną i trójką dzieci. Ocalała tylko Katarzyna, mama Szymona, bo akurat była w pracy.
W czwartek odbyły się uroczystości pogrzebowe. Ofiary pochowane zostały na cmentarzu parafialnym w Szczyrku.
Uszkodzony gazociąg
Dwa dni po tragedii śledczy ujawnili za pomocą georadaru, a potem odkryli miejsce uszkodzenia gazociągu pod Leszczynową. Nie zdradzali wtedy, na jakiej głębokości doszło do uszkodzenia, ponieważ - jak wskazywali - to informacje istotne dla sprawy i dlatego są objęte tajemnicą.
- Uszkodzenie miało długość kilkudziesięciu centymetrów - powiedział nam Artur Michniewicz, rzecznik Polskiej Spółki Gazownictwa. Jak dodaje, gaz mógł się przedostać pod budynek każdą szczeliną, wzdłuż instalacji telekomunikacyjnej, elektrycznej i wodnej.
Z informacji, którą uzyskaliśmy od świadka katastrofy, sąsiada ofiar, wynikało, że wcześniej w dniu wybuchu, w trakcie przewiertu, robotnicy uszkodzili rurę z wodą i instalowali nową.
Autor: bż/gp,ks/kwoj/i / Źródło: TVN24 Łódź, PAP
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja