4 lata więzienia - taki wyrok wydał sąd w Sosnowcu w sprawie dziadków, oskarżonych o wykorzystywanie seksualne przez ponad pięć lat swojego wnuka. Sąd zakazał im także zbliżania się do chłopca na odległość nie mniejszą niż 100 metrów, przebywania w miejscu jego zamieszkania i w okolicach szkoły oraz kontaktowania się z dzieckiem przez pięć lat. Wyrok jest nieprawomocny.
Chłopiec w pierwszych latach życia mieszkał z rodzicami u swoich dziadków, później często przebywał pod ich opieką. Po pewnym czasie, rodzice, zaniepokojeni dziwnym zachowaniem syna i jego lękiem przed odwiedzinami u dziadków, zaczęli szukać pomocy u specjalistów. Ci jednak diagnozowali u niego nadpobudliwość.
Myśleli, że jest nadpobudliwy
Rodzice przez lata chodzili z synem do psychologa, bo bez powodu – jak wtedy myśleli – wpadał w agresję. Dopiero w maju 2013 roku, kiedy rodzice trafili do Komitetu Ochrony Praw Dziecka w Sosnowcu, dwunastoletnie wówczas dziecko opowiedziało o swojej gehennie tamtejszej terapeutce. Rozmowa była niezwykle dramatyczna.
- Chłopiec był tak zdenerwowany, że wymiotował, wciąż upewniał się, czy mu wierzę – mówiła wówczas dziennikarzowi Superwizjera Ewa Nowakowska z Komitetu Ochrony Praw Dziecka.
– Przez wiele lat swojego koszmaru dwunastolatek nikomu o tym nie mówił, choć zdawał sobie sprawę z tego, że dzieje się coś złego. Bał się, że nikt mu nie uwierzy – dodaje Nowakowska. Po rozmowie z chłopcem kobieta zawiadomiła prokuraturę.
Dziadkowie grozili, że trafi do szpitala psychiatrycznego
Prokuratura Rejonowa w Sosnowcu, która sporządziła akt oskarżenia w tej sprawie, zarzuciła dziadkom obcowanie płciowe z osobą poniżej 15 roku życia, molestowanie oraz psychiczne i fizyczne znęcanie się nad wnukiem.Gdy chłopiec odrzucał ich żądania, dziadek miał udawać że umiera, a babcia mówiła wnukowi, że dzieje się tak z jego winy.
Chłopiec przez lata bał się powiedzieć o swoim dramacie, bo Anna i Marian M. wmawiali mu, że nikt nie uwierzy małemu dziecku, a za takie opowieści trafi do szpitala psychiatrycznego. Przekonywali go też, że ich nigdy nikt nie ukarze, bo są majętni, a według nich „ ten kto ma pieniądze, ten ma władzę”. Dziadkowie chłopca to znana i szanowana w Sosnowcu rodzina. Marian M. przez wiele lat był prezesem dużej firmy budowlanej.
Prokuraturze się nie śpieszyło
Mimo że do prokuratury wpłynęło zawiadomienie w sprawie seksualnego wykorzystywania oraz znęcania się nad chłopcem, ta przesłuchała dziadków dopiero po pięciu miesiącach. Przez kilka miesięcy nie przeszukano też ich domu, nie sprawdzono zawartości komputerów.
W wyniku prokuratorskiego śledztwa Annie i Marianowi M. postawiono zarzuty, jednak uznano, że mogą być na wolności. W tym czasie dziadkowie wiele razy pojawiali się pod szkołą chłopca, szukając z nim kontaktu. Przerażone dziecko bało się wyjść poza teren szkoły, ukrywało się w krzakach.
Informowana o tym przez rodziców chłopca prokuratura uważała jednak, że chłopcu nic nie grozi. Dopiero po interwencji dziennikarzy TVN prokuratura zakazała dziadkom zbliżania się do chłopca.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: TVN Uwaga/gp / Źródło: TVN Uwaga
Źródło zdjęcia głównego: tvn24