Wracali z osiemnastki. Dwóch zginęło na miejscu, jednego znaleźli w lesie

Śmiertelny wypadek w Czerwionce
Śmiertelny wypadek w Czerwionce
Źródło: nowiny.pl

Zakończyły się poszukiwania czwartego uczestnika śmiertelnego wypadku. Policjanci znaleźli go w lesie. Nie żyje.

Chevrolet wypadł w nocy z drogi, uderzył w drzewo i w słup betonowy, na miejscu zginęło dwóch mężczyzn w wieku 17 i 18 lat - tyle wiadomo na pewno.

Do wypadku doszło w poniedziałek w Czerwionce - Leszczynach pod Rybnikiem, na skrzyżowaniu ulic pod główną bramą kopalni Dębieńsko, na której wisi kamera. Ta kamera mogła nagrać wypadek i to, co się po nim wydarzyło.

Policja z początku informowała o dwóch uczestnikach wypadku. Tego samego dnia w poniedziałek wydała komunikat o kolejnym i opublikowała jego dane. Był poszukiwany.

Równocześnie policjanci nie informowali, czy to on kierował chevroletem tragicznej nocy. - Został znaleziony we wtorek w lesie w Czerwionce - Leszczynach. Nie żyje - powiedziała nam Aleksandra Nowara, rzeczniczka śląskiej policji. Był około kilometr od miejsca wypadku.

Wiadomo już, że samochodem podróżowało czterech mężczyźni. Jeden zgłosił się do szpitala i na policję już w poniedziałek rano, policjanci poinformowali o tym we wtorek.

Wszyscy byli młodzi i według portalu nowiny.pl wracali z osiemnastych urodzin kolegi.

Od rzecznika państwowej straży pożarnej w Rybniku, która wyciągała poszkodowanych z chevroleta, dowiedzieliśmy się wczoraj, że "ciała ofiar były dziwnie rozmieszczone i okoliczności wypadku są niejasne".

"Nie mógł wysiadać po wypadku, bo nie żył"

Portal nowiny.pl, który jako pierwszy opisywał nocny wypadek pod kopalnią, dotarł do kolejnych informacji.

Nowiny informowały wczoraj, że w chevrolecie mogło być więcej osób, zanim policja wydała komunikat o poszukiwaniu jeszcze jednego mężczyny. Miały na to wskazywać ślady w okolicy samochodu: krew i telefon komórkowy.

Dzisiaj rano napisały, że chevroletem podróżowały w sumie cztery osoby, jeden uczestnik w poniedziałek rano miał się zgłosić do szpitala. To ten, który potem przyszedł na policję.

Według nowin.pl to najprawdopodobniej poszukiwany mężczyzna prowadził samochód. Policja jednak tego nie potwierdza.

- Jedno z ciał znajdowało się na podłodze między tylnymi a przednimi siedzeniami, drugie - na siedzeniu kierowcy - wyglądało, jakby zostało tam niedbale wrzucone - mówi Adrian Czarnota, dziennikarz nowin.pl, który był na miejscu zaraz po wypadku.

Jak opisuje Czarnota, nogi mężczyzny spuszczone były na ziemię przez uchylone drzwi, jakby chciał wsiadać albo wysiadać. - Nie mógł się ruszać po wypadku, bo doznał takich urazów, które spowodowały natychmiastową śmierć - mówi dziennikarz.

Nie udało mu się ustalić, czy mężczyzna wypadł z wraku chevroleta i został z powrotem do niego wniesiony, czy też przeniesiono go z innego miejsca w samochodzie.

Autor: mag/i / Źródło: TVN 24 Katowice

Czytaj także: