Prokuratura bezterminowo zawiesiła śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy samolotu, który latem 2014 roku rozbił się w Topolowie koło Częstochowy. 11 spadochroniarzy zginęło, jedna osoba przeżyła. Powodem zawieszenia śledztwa jest brak raportu Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Śledztwo, mające ustalić osoby odpowiedzialne i przyczyny jednej z największych w historii lotnictwa cywilnego katastrofy, zostało przedłużone w zeszłym roku do 5 stycznia 2016r.
- Sprawa jednak się przedłuża, bo samolot zarejestrowany był w Ameryce i właśnie tam badane są jego niektóre elementy - tłumaczy Andrzej Pussak z Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Na wnioski trzeba będzie więc poczekać, bo komisja bez analizy ze Stanów Zjednoczonych nie chce niczego zdradzać.
Prokuratura czeka na raport
- Praktycznie zakończyliśmy już nasze postępowanie. Mamy wstępną opinię biegłych, przesłuchaliśmy też świadków. By je zamknąć, musimy jednak poczekać na oficjalny raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Jest on niezbędny do porównania z naszymi ustaleniami. To rutynowe i konieczne postępowanie w takich sprawach - wyjaśnia Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
W miesiąc po katastrofie, Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych opublikowała wstępny, ogólnikowy raport o wypadku. Czytamy w nim, że „w sobotę, 5 lipca 2014 roku ok. godz. 16 z lądowiska Rudniki k/Częstochowy wystartował samolot Piper PA-31P Navajo w celu wykonania zrzutu spadochroniarzy. Był to ósmy lot tego samolotu w tym dniu. Na jego pokładzie, prócz pilota, znajdowało się 11 innych osób: 7 skoczków spadochronowych, 2 pilotów tandemów i 2 pasażerów tandemów”.
Według jedynego świadka, ocalałego z wypadku, start początkowo przebiegał normalnie, jednak po chwili odczuwalny był spadek mocy i brak wznoszenia. Pilot w pewnej chwili odwrócił się do osób znajdujących się na pokładzie i zawołał: „Lądowanie awaryjne!” Zaraz potem nastąpił przechył i uderzenie. O godz. 16.11 samolot, zaledwie 4200 metrów od pasa, lewym skrzydłem uderzył w konar starej jabłoni. Następnie uderzył w ziemię. Maszynę objął pożar.
Mieszkający w pobliżu wypadku świadkowie, natychmiast przybyli z pomocą, Udało im się wydostać z kadłuba trzy osoby. Wszystkie były poważnie ranne. Dwóch z nich nie udało się uratować. Niestety rozprzestrzeniający się pożar, uniemożliwił udzielenie pomocy innym osobom.
Wciąż nie są znane przyczyny katastrofy
Wiadomo, ze prokuratura w Częstochowie bierze pod uwagę różne wersje dotyczące przyczyn katastrofy: awarię podzespołów, błąd pilota i błędy w organizacji lotu.
- W toku śledztwa pobrane zostały próbki paliwa z dystrybutora lotniska Rudniki oraz ze zbiornika samochodu należącego do szkoły, z którego tankowany był samolot. Na podstawie opinii biegłego stwierdzono, że paliwo przeznaczone było do pojazdów samochodowych – przyznaje rzecznik prokuratury.
Zabezpieczono również dokumentację szkoły spadochronowej, lotniska Rudniki, przedmioty należące do ofiar katastrofy, dokumenty dotyczące posiadanych uprawnień lotniczych i spadochronowych przez uczestników lotu.
Do wypadku doszło w Topolowie obok Mykanowa:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: msin / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24 Katowice