- Los chciał, że tego dnia jechałem do pracy rowerem - opowiada policjant z drogówki w Rybniku. Za kierownicą porsche zobaczył mężczyznę, którego pięć miesięcy temu zatrzymywał do kontroli i który wówczas okazał się pijany. Nie powinien więc teraz siedzieć za kierownicą. Policjant - rowerzysta ruszył za nim w pościg i zatrzymał go po raz drugi.
Historia ma początek w lutym 2019 roku.
Artur Wyciszkiewicz, policjant z rybnickiej drogówki pracujący w grupie SPEED, która ściga piratów drogowych, próbuje zatrzymać do kontroli kierowcę porsche cayenne. Tamten nie reaguje na sygnały, a po pościgu okazuje się, że to 40-letni mężczyzna i jest pijany. Kierowca traci wtedy prawo jazdy.
Wyciszkiewicz nie spodziewał się, że spotka go na drodze za kierownicą, a 40-latek zapewne - że spotka tego samego policjanta i to w takich okolicznościach.
Zajechał mu drogę rowerem
Czwartek, godz. 10.30, ulica Zamkowa w centrum Rybnika. - Los chciał, że tego dnia jechałem do pracy rowerem - opowiada Wyciszkiewicz. Na drodze rozpoznaje porsche, które kontrolował w lutym. A za kierownicą - 40-latka, który nie powinien być w takim miejscu, bo nie ma prawa jazdy.
W dodatku łamie kolejne przepisy: jedzie w kierunku, w którym obowiązuje zakaz ruchu i rozmawia przez telefon, trzymając go przy uchu.
Policjant zadzwonił do dyżurnego rybnickiej komendy i ruszył śladem porsche. 40-latek zatrzymał się na ulicy Wiejskiej przed przejściem dla pieszych i wtedy wpadł. Wyciszkiewicz na rowerze zajechał mu drogę. Nakazał kierowcy zjechać na pobocze i wyciągnął kluczyki ze stacyjki. Zaczekał z kierowcą na przyjazd kolegów z drogówki.
40-latkowi za złamanie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów grozi teraz kara do pięciu lat więzienia.
Autor: mag/ ks / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja