Policja zatrzymała w piątek wieczorem właściciela jednego z klubów nocnych w Rybniku. Mężczyzna sam przyszedł do komendy, aby wręczyć płytę z nagraniami sprzed tygodnia, kiedy w otwartym mimo zakazów lokalu interweniowała policja. Marcin K. był wyraźnie zaskoczony, noc spędził w izbie zatrzymań. Kolejnego dnia został doprowadzony do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, gdzie przedstawiono mu zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu ludzi poprzez stworzenie zagrożenia epidemiologicznego.
Oficer prasowy rybnickiej policji, aspirant Bogusława Kobeszko wyjaśniła, że 33-letni Marcin K. został zatrzymany w budynku rybnickiej komendy, gdzie zgłosił się w towarzystwie aktywistów z grupy skupionej wokół Strajku Przedsiębiorców. Mężczyźni mieli tam - według swoich wcześniejszych zapowiedzi - przekazać nagrania dokumentujące domniemane naruszenia przepisów przez policjantów w trakcie interwencji w nocy z 30 na 31 stycznia. Funkcjonariusze użyli między innymi granatów hukowych i gazu. Padły też strzały ostrzegawcze.
- 33-letni mężczyzna został zatrzymany w związku ze sprowadzeniem niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu ludzi poprzez stworzenie zagrożenia epidemiologicznego, czyli z artykułu 165 Kodeksu karnego. Grozi za to do ośmiu lat pozbawienia wolności. Mężczyzna noc spędził w policyjnej izbie zatrzymań – przekazuje Kobeszko.
Nagrany moment zatrzymania
Piątkową wizytę w rybnickiej komendzie, na swoim profilu facebookowym, na żywo relacjonował aktywista Michał Wojciechowski, towarzyszący właścicielowi klubu. Mężczyźni chcieli dostarczyć płytę kompaktową mającą zawierać nagrania zarejestrowane przed tygodniem. Od rozmawiającego z nimi policjanta zażądali pisemnego protokołu przyjęcia dowodu. W trakcie oczekiwania na stosowny dokument głównymi drzwiami weszła do budynku grupa policjantów po cywilnemu z opaskami "Policja" na ramionach. Co widać na nagraniu, funkcjonariusze od razu podeszli do właściciela klubu.
- Komenda Miejska Policji w Katowicach, jest pan zatrzymany. Pozwoli pan z nami. Zaraz wszystko wyjaśnimy na miejscu. Zapraszamy na górę – powiedział jeden z policjantów.
Zaskoczony Marcin K. bez stawiania oporu udał się z policjantami w głąb komendy.
Właściciel klubu doprowadzony do prokuratury
Bogusława Kobeszko przekazała, że 33-latek zostanie przewieziony na przesłuchanie do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Michał Wojciechowski potwierdził, że już w sobotę rano został doprowadzony. - Zapewniliśmy Marcinowi pomoc prawną. Pani mecenas jest razem z nim na miejscu – mówi aktywista.
Jeszcze przed południem mężczyzna został wypuszczony. Mecenas Anna Radajewska przekazuje, że prokurator przedstawił mu zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu ludzi poprzez stworzenie zagrożenia epidemiologicznego.
- Mój klient nie przyznaje się do winy. Kwestionujemy te zarzuty, będziemy się bronić. Pan Marcin, w ocenie obrońcy, zatrzymany został w sposób bezprawny. W związku z tym będziemy składać zażalenie, kwestionując legalność, zasadność i prawidłowość zatrzymania – mówi adwokat właściciela klubu.
Przedsiębiorca stoi na stanowisku, że otwarcie klubu było legalne i że trzeba "wrócić do normalności".
Prokurator zastosował wobec niego wolnościowe środki zapobiegawcze: dozór policyjny i nakaz powstrzymania się od prowadzenia działalności gospodarczej polegającej na organizowaniu imprez i spotkań.
- Na tym etapie postępowania nie informujemy o treści złożonych przez niego wyjaśnień, ani czy przyznał się do zarzucanego mu czynu – powiedziała rzeczniczka gliwickiej prokuratury Joanna Smorczewska.
Policja przed klubem
Ulica, przy której znajduje się klub, została w piątek wieczorem zablokowana przez funkcjonariuszy oddziałów prewencji. Zgromadziła się tam grupa ludzi, ale - jak zaznaczyła policjantka - nie doszło do naruszeń prawa. Klub nie został tego wieczora otwarty.
- Prowadziliśmy tam działania mające na celu utrzymanie ładu i porządku. Nie dopuściliśmy do tego, by osoby chcące się bawić mogły wejść do klubu – wyjaśniła Bogusława Kobeszko.
W miniony weekend, w nocy z soboty na niedzielę, policja interweniowała w otwartym, mimo obowiązującego zakazu, klubie muzycznym w centrum Rybnika. Podczas przepychanek policjanci użyli ręcznych miotaczy gazu, pałek i granatów hukowych. Padły też strzały ostrzegawcze z broni gładkolufowej. Poszkodowanych zostało dwóch policjantów, uszkodzono dwa radiowozy.
Otwarcie klubu, interwencja policji i zamieszki
Prokuratura prowadzi śledztwo pod kątem sprowadzenia przez właściciela lokalu zagrożenia dla zdrowa i życia wielu osób (art. 165 Kodeksu karnego). Zostało ono wszczęte po zawiadomieniu dwóch osób fizycznych. Prokuratura nadzoruje też policyjne dochodzenie w sprawie zamieszek, do których doszło w miniony weekend przed klubem.
Trzem zatrzymanym w tej sprawie mężczyznom policjanci przedstawili zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej, a jednemu także znieważenia funkcjonariuszy. Po przesłuchaniu zostali zwolnieni do domów. Trzeci wątek - jak podawała prokuratura - to kwestia oceny zasadności czynności podejmowanych przez policję.
Z kolei w sanepidzie w sprawie klubu toczą się trzy postępowania administracyjne. Pierwsze dotyczy utrudniania przeprowadzenia czynności kontrolnych, drugie – sprowadzenia zagrożenia dla zdrowia i życia, a trzecie jest związane z łamaniem epidemiologicznych ograniczeń i zakazów – podała Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Katowicach.
Źródło: PAP/TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Michał Wojciechowski, Polska Ponad Podziałami