Rybnicki klub Face 2 Face, po niemal roku przestoju, w piątek otworzył swoje drzwi dla imprezowiczów. Bawiło się kilkaset osób. Na miejscu dwukrotnie interweniowali policjanci, którzy zapowiadają skierowanie sprawy do prokuratury i sanepidu. Właściciele lokalu już planują kolejną imprezę.
Właściciele nie kryli swoich zamiarów otwarcia klubu. Wręcz przeciwnie, już na kilka dni przed planowaną piątkową imprezą, zapowiadali powrót swojej działalności w mediach społecznościowych. Utworzone zostało oficjalne wydarzenie, którym zainteresowało się około dwóch tysięcy osób.
Jak usłyszeliśmy od Marcina Kozy i jego żony Sandry, miesięczny koszt utrzymania klubu to 30 tysięcy złotych. Przez ostatnie 10 miesięcy otrzymali niewiele ponad dwa tysiące złotych wsparcia od rządu. Więc - jak mówią właściciele - opcje były dwie: albo otwarcie, albo bankructwo.
- My po prostu chcemy zacząć pracować, bo 10 miesięcy to jest naprawdę ogrom czasu. Nasze pieniądze, wszystkie oszczędności poszły na ratowanie, na trzymanie tego klubu. Przy trzydziestu tysiącach kosztów miesięcznych, te dwa tysiące, które dostaliśmy od państwa to jest śmieszna pomoc – mówiła Sandra Koza-Konieczny, współwłaścicielka klubu.
"Będziemy przestrzegać reżimu sanitarnego"
Małżeństwo zaznacza, że decyzja była przemyślana pod względem prawnym. Szlak przetarł wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu. Sąd uznał, że inspektor sanitarny nie może nakładać kar na podstawie rozporządzenia rządu i umorzył postępowanie w sprawie fryzjera z Głogówka, na którego sanepid nałożył grzywnę w wysokości 10 tysięcy złotych. Wyrok jak na razie nie jest prawomocny, ale niewątpliwie stał się jaskółką dla innych przedsiębiorców.
- Nasza sytuacja była coraz trudniejsza. Groziło nam bankructwo i prawdopodobnie wyjazd za granicę – przyznawał współwłaściciel klubu Marcin Koza.
- Będziemy przestrzegać reżimu sanitarnego, na wejściu będzie dezynfekcja dłoni, będzie pięć takich punktów również w środku. Wejście do klubu będzie oczywiście w maseczkach – dodawał.
Kolejki przed klubem
Impreza ruszyła o godzinie 21. Już od samego początku przed lokalem ustawiła się spora kolejka. Michał Wojciechowski, jeden z liderów Strajku Przedsiębiorców i przewodniczący struktur ogólnopolskich przekazał, że osoby wchodzące do środka podpisywały deklaracje dotyczące swojego stanu zdrowia i wpisywały się na listę strajku. Wojciechowski transmitował imprezę na żywo ze środka klubu. W trakcie transmisji apelował do właścicieli innych lokali, aby nie bali się otwierać swoich działalności.
- Spotkanie sympatyków Strajku Przedsiębiorców oceniam bardzo dobrze. Ludzie chcieli posłuchać, co mam do powiedzenia, później mieliśmy integrację. Frekwencja dopisała. Długo siedzę w branży klubowej i dawno nie widziałem takich kolejek przed wejściem do klubu – przyznaje Wojciechowski.
Już około 21.15 pod klubem pojawiło się kilka radiowozów na sygnałach. Jak informuje rzeczniczka rybnickiej policji Bogusława Kobeszko, w kolejce do wejścia stało wówczas około 100 osób. Funkcjonariusze na wejściu do klubu rozmawiali z ochroną i właścicielem.
- Mundurowi poinformowali właściciela o obowiązujących obostrzeniach w związku z pandemią COVID-19. Ten oświadczył, że lokal jest prowadzony z zachowaniem przepisów sanitarnych oraz że tego dnia w klubie odbywa się spotkanie strajku przedsiębiorców – mówi rzeczniczka KMP w Rybniku.
Sprawa trafi do prokuratury i sanepidu
Impreza nie została przerwana. Z kolejnymi godzinami pojawiało się tam coraz więcej osób. Po północy dyżurny rybnickiej policji otrzymał zgłoszenie dotyczące możliwości popełnienia przestępstwa z art. 165 Kk – "kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".
W trakcie drugiej wizyty policja wylegitymowała 139 osób. Spisywane były osoby opuszczające klub. Policjanci wystawili również pięć mandatów.
- Trzy osoby nie stosowały się do obowiązku zakrywania ust i nosa, jedna osoba spożywała alkohol w miejscu publicznym, jedna podała fałszywe dane policjantom – wymienia Kobeszko.
- Za pierwszym razem policja przyjechała i głównie obserwowała. Za drugim razem przyjechali znacznie większymi siłami. Nikt mi nie potrafił odpowiedzieć, kto dowodzi akcją, aż ostatecznie dowiedziałem się, że było kilku dowódców. Policjanci nagrywali wszystko swoimi kamerami. Potem wyrywkowo spisywali ludzi. Wyglądało to jak podbijanie statystyk – uważa Michał Wojciechowski.
W przypadku obu interwencji policjanci sporządzali dokumentację, która przekazana zostanie do Prokuratury Rejonowej w Rybniku oraz tamtejszego sanepidu. Właściciel klubu został poinformowany o tym fakcie.
Sandra Koza-Konieczny, współwłaścicielka klubu, przekazała nam, że w sobotę wieczorem klub znów będzie otwarty.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Michał Wojciechowski, lider Strajku Przedsiębiorców