30-latek ze wsi Godziszka (woj. śląskie) podejrzewany o zabójstwo rodziców przyznał się do winy przed prokuratorem. Mężczyzna zadał im ciosy siekierą, a po przyjeździe policji próbował odciąć sobie dłoń. Odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu nawet dożywocie.
- Na niedzielnym przesłuchaniu zatrzymany bezpośrednio po tragedii z 10 stycznia 30-latek przyznał się do podwójnego morderstwa - ujawniła Małgorzata Borkowska, rzecznik prokuratury okręgowej w Bielsku-Białej.
- Odmówił składania wyjaśnień. Został tymczasowo aresztowany na 3 miesiące. Motywy nie zostały dotychczas ustalone, ale naoczni świadkowie z najbliższej rodziny nie zostali jeszcze przesłuchani. Nadal są w szoku - mówi Borkowska.
Śledztwo prowadzi Prokuratura Rejonowa Bielsko-Biała Południe. Rzeczniczka potwierdziła, że mężczyznę czekają jeszcze badania psychiatryczne.
Tragedia we wsi Godziszka
Według informacji policji, w piątek, około godz. 22 siostra zatrzymanego zadzwoniła na telefon alarmowy, informując, że jej brat wszczął awanturę, w której zadał siekierą śmiertelne ciosy 58-letniej matce i 59-letniemu ojcu.
- Zgłaszająca wspólnie z dwójką swoich małych dzieci zdołała uciec z domu - relacjonowała kom. Elwira Jurasz, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Bielsku-Białej.
Po zabójstwie mężczyzna trafił do szpitala z ranną ręką. Na oczach policjantów próbował odciąć sobie dłoń. Lekarzom udało się ją uratować.
- Po zatrzymaniu przyznał się do tego przestępstwa, ale po chwili już zaprzeczał. Jego zachowanie jest irracjonalne. Nic nie wskazuje na to, aby wcześniej leczył się psychiatrycznie. Nie potrafił wytłumaczyć swojego postępowania. Był pobudzony, w dalszym ciągu groził, zachowywał się wyjątkowo agresywnie - opisywała Jurasz.
Autor: pw/roody / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: tvn24