Jechali przed świtem do pracy. Ratownicy medyczni, ojciec i syn. Nagle patrzą: ktoś leży, przytulony do krawężnika, przy przejściu dla pieszych. Błyskawicznie się zatrzymali, udzielili pierwszej pomocy, uratowali człowiekowi życie. Policja szuka sprawcy wypadku.
Było przed szóstą rano w sobotę, jeszcze ciemno, gdy Piotr Pieczara z synem Jarosławem jechali do pracy. Obaj są ratownikami medycznymi w pogotowiu w Bielsku-Białej. Jarosław prowadził.
Ulica Partyzantów w okolicy skrzyżowania z Fabryczną. - Nagle syn krzyknął, że widzi kogoś leżącego na sąsiednim pasie. Nie zdążyłem nic zauważyć, on błyskawicznie zawrócił - opowiada ojciec.
Syn: - W pierwszej chwili, z odległości stu metrów zobaczyłem cień. Kiedy byłem bliżej zobaczyłem sylwetkę człowieka obok chodnika na przejściu dla pieszych.
Ojciec: - Przytulonego jak gdyby do krawężnika.
Zadziałali z automatu
Widzieli, że inni kierowcy też się zatrzymali. Ale w końcu są ratownikami medycznymi.
Piotr Pieczara: - Odruchowo przejęliśmy inicjatywę.
Jarosław Pieczara: - Było to typowe udzielenie pierwszej pomocy i wykorzystanie tego, co znajduje się w apteczce.
Ojciec: - Poszkodowany mężczyzna był nieprzytomny z zachowanym oddechem. Z automatu ułożyliśmy go we właściwej pozycji, okryliśmy, podtrzymywaliśmy drożność układu oddechowego. Żadne bohaterstwo, to czynności rutynowe. I wezwaliśmy karetkę pogotowia.
Nie pierwszy raz ojciec i syn poza pracą uratowali komuś życie.
Szukają sprawcy
Z informacji od policji wiemy, że mężczyzna został potrącony na pasach. Ma 23 lat, jest w ciężkim stanie i przebywa w szpitalu na oddziale intensywnej opieki medycznej.
- Policjanci ustalają sprawcę, który potrącił pieszego. Nie zatrzymał się, by udzielić pomocy i uciekł z miejsca wypadku. Prosimy o wszelkie informacje na ten temat i gwarantujemy anonimowość - mówi Elwira Jurasz, rzeczniczka policji w Bielsku-Białej.
Sprawcy grozi do 8 lat więzienia.
Nie bójmy się ratować, wykręćmy 112
Wojciech Waligóra, dyrektor bielskiego pogotowia ratunkowego: - Chwała chłopakom, że podjęli się udzielenia pierwszej pomocy. Najszybsza karetka nie jest w stanie uratować każdego ludzkiego życia, dlatego wszyscy jesteśmy ratownikami medycznymi. Nie bójmy się, nie możemy zaszkodzić. Wybierzmy od razu numer alarmowy i po drugiej stronie telefonu niewidzialny dyspozytor pomoże nam ocenić stan pacjenta i podjąć reanimację. Wystarczy udrożnić drogi oddechowe. Zachęcamy do tego rodzinę potrzebujących, znajomych, świadków wypadku, bo dzięki nam wszystkim częściej będzie się udawało ratowanie życia.
Pierwsza pomoc jest dziecinnie prosta - oto pokaz trzyletniej Amelki:
Autor: mag/i / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice