Gliwicki sąd aresztował w czwartek Dariusza P., podejrzanego o podpalenie w ub. roku w Jastrzębiu Zdroju domu, w którym spali jego bliscy. Zginęła jego żona i czwórka dzieci. Prokuratura zarzuca mu zabójstwo. Motywem miała być chęć uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia.
Informację o uwzględnieniu prokuratorskiego wniosku o aresztowanie P. na trzy miesiące przekazała PAP rzeczniczka Sądu Okręgowego w Gliwicach sędzia Agata Dybek-Zdyń. Sprawę rozpoznawał gliwicki sąd rejonowy.
"Nie mam nic wspólnego z tym pożarem"
Prokuratura przesłuchała w czwartek w charakterze świadka również jego syna i przyjaciółkę.
Dariusz P. jeszcze przed przesłuchaniem w prokuraturze nie przyznawał się do winy. - Nie mam nic wspólnego z tym pożarem, rodzina jest dla mnie najważniejsza - oświadczył prowadzony przez policjantów na przeszukanie domu.
Zaprószenie
Do pożaru doszło 10 maja ub. roku w domu jednorodzinnym, w którym mieszkała 7-osobowa rodzina. Powierzchnia pożaru była niewielka - ok. 15 m kw. Jego ognisko znajdowało się na piętrze, paliła się część schodów i szafa.
Początkowo wydawało się, że pożar został spowodowany przez zwarcie w instalacji elektrycznej. Jednak jak dowiedzieli się dziennikarze "Uwagi!" i "Superwizjera" TVN, śledczy już przy pierwszych oględzinach mieli wątpliwości, czy był to nieszczęśliwy wypadek. Eksperci z zakresu pożarnictwa wykluczyli możliwość, że przyczyną pożaru było zwarcie. Ich zdaniem doszło do zaprószenia ognia.
Zginęło pięć osób
W wyniku pożaru zginęło pięć osób. Na miejscu zmarła 18-letnia najstarsza córka, czterolatka w trakcie udzielania pomocy. Potem w szpitalach w Jastrzębiu Zdroju i Cieszynie zmarli kolejno: 10-letni chłopiec i 40-letnia matka dzieci oraz 13-letnia dziewczynka. Najstarszego syna oraz ich ojca - Dariusza P. - nie było podczas pożaru w domu.
Kilka dni temu reporterzy TVN jako jedyni przed zatrzymaniem rozmawiali z ojcem rodziny - zatrzymanym teraz 42-letnim Dariuszem P. Mężczyzna powiedział wtedy, że nie ma sobie nic do zarzucenia i wyklucza ewentualność, że jego dom został podpalony. Konsekwentnie twierdził, że był to nieszczęśliwy wypadek.
Jeśli zarzuty się potwierdzą, Dariuszowi P. będzie groziło dożywocie. W ramach śledztwa konieczne będzie uzyskanie opinii biegłych, którzy wypowiedzą się na temat poczytalności podejrzanego.
Autor: nsz//kdj/jk/kka / Źródło: PAP, "Uwaga! TVN"