- W ciągu kilku ostatnich dni do katowickich szpitali trafiło około 60 osób z objawami zatrucia - poinformowało Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Katowicach. Policja potwierdza na razie 50 takich przypadków. Funkcjonariusze podejrzewają, że wszyscy zażywali dopalacze. Wśród pacjentów byli kobieta w ciąży oraz dwójka nieletnich. Niektóre z tych osób opuściły już szpitale.
- Od środy do Szpitala Zakonu Bonifratrów w Katowicach trafiło łącznie 11 osób, których stan wskazywał na zażycie substancji, które są nazywane dopalaczami - poinformował rzecznik szpitala, Damian Stępień.
Wśród nich było dziesięciu mężczyzn w wieku 20-30 lat oraz 21-letnia kobieta w 15. tygodniu ciąży.
- Przy tej pani znaleziono substancję - to było opakowanie, podpałka do grilla. Zawiadomiona została policja. Po udzieleniu pomocy na izbie przyjęć zaproponowano jej hospitalizację na oddziale ginekologiczno-położniczym. Pacjentka nie wyraziła na to zgody, została wypisana do domu - powiedział Damian Stępień.
"Niesamowity wzrost liczby wezwań"
- W sumie najprawdopodobniej dopalaczami zatruło się 50 osób - podała w sobotę rano katowicka policja.
Z kolei dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach poinformował, że takich osób było około 60. - Jest niesamowity wzrost liczby wezwań po zażyciu dopalaczy - ocenił Artur Borowicz.
Wiadomo, że 11 z tych osób karetkami pogotowania przewieziono do katowickiego Szpitala Zakonu Bonifratrów. Pozostałe kilkadziesiąt trafiło do innych szpitali na terenie Katowic.
Funkcjonariusze po wstępnej analizie zebranych informacji podejrzewają, że mogły one zatruć się dopalaczami. Jak poinformował rzecznik katowickiej policji, kom. Jacek Pytel, ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Agresywni po zażyciu dopalaczy?
Rzecznik Szpitala Zakonu Bonifratrów w Katowicach poinformował, że część pacjentów była "agresywna w stosunku do personelu medycznego", a w przypadku kilku z nich konieczna była nawet interwencja policji.
Zauważył też, że wszyscy pacjenci, którzy trafili do tego szpitala, mieli objawy typowe dla zatrucia. - Często te osoby były nieprzytomne, ospałe. Kontakt z nimi był utrudniony. Co do agresywnych pacjentów, kłócili się oni z zespołem medycznym, krzyczeli. Było to dosyć niekomfortowe dla samego personelu medycznego oraz dla pozostałych pacjentów izby przyjęć, którzy zgłosili się do szpitala z innymi objawami - powiedział Damian Stępień.
- W stosunku do wszystkich pacjentów zostały zastosowane standardowe procedury - głównie podanie dożylnie leków, nawodnienie. Wszyscy pacjenci po zaopatrzeniu zostali wypisani do domu. Zazwyczaj nie pamiętali, co się z nimi działo. Nie byli w stanie przedstawić okoliczności zażycia substancji - dodał rzecznik szpitala.
Winny Mocarz?
Policjanci z wydziału zwalczającego przestępczość narkotykową w katowickiej komendzie zlecili badania toksykologiczne substancji.
- Większość z tych osób mówiła, że brała truciznę o nazwie Mocarz - zaznaczył rzecznik katowickiej policji, komisarz Jacek Pytel. Źródło trucizny na razie jeszcze nie jest znane. - Te osoby były przewożone z różnych miejsc - z różnych rejonów Katowic i z miast ościennych. Nie wykluczamy, że za sprzedażą stoi ta sama lub te same osoby - zaznaczył policjant.
Problem z identyfikacją takich substancji jest na duży, bo ci, którzy je zażywają, zazwyczaj nie mówią, co to było. Lekarze mogą się więc tego domyślać tylko po objawach, które obserwują u pacjentów.
- Te substancje to nie są płyny. To substancje wziewne. To coś do wdychania albo proszek - tłumaczy dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach, Artur Borowicz.
Od pobudzenia do omdlenia
Ratownicy medyczny podkreślają, że osoby po zażyciu dopalaczy "są nieprzewidywalne". Zaczyna się od agresji słownej, a kończy często także na tej fizycznej. - Jeżeli takiej osoby się nie ubezwłasnowolni, możemy być nawet pobici - mówi Anna Turak, która wielokrotnie spotkała się agresywnymi pacjentami.
Zauważa, że często pomoc możliwa jest dopiero po interwencji policji.
- My przyjeżdżamy w różnych fazach po zażyciu takiego środka. Najczęściej jest to pacjent bardzo agresywny i pobudzony, który potem wpada w stadium wesołkowatości, a następnie apatii i omdlenia. Zdarzały się też zatrzymania krążenia - wylicza Borowicz.
Najczęściej trują się młodzi
W ubiegłym roku Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Katowicach odnotowała w całym regionie 602 przypadki zatruć dopalaczami. Trzy osoby zmarły. W pierwszym kwartale br. zatruć było już ok. 300, z czego ponad 250 osób wymagało leczenia szpitalnego.
Według danych sanepidu najliczniejszą grupą ofiar dopalaczy są młodzi ludzie w wieku od 15 do 24 lat. Najwięcej tych substancji w regionie sprzedaje się w Wodzisławiu Śląskim, Katowicach, Chorzowie, Częstochowie, Rybniku, Gliwicach, Bytomiu, Rudzie Śląskiej i Sosnowcu.
Inspektorzy sanitarni wskazują, że problem szybko narasta - producenci i handlarze tymi środkami osiągają ogromne zyski, a ich ważnym narzędziem - prócz tradycyjnej sprzedaży - jest handel za pośrednictwem internetu.
- Apelujemy o niezażywanie żadnych środków niewiadomego pochodzenia i o nieznanym składzie chemicznym. Skutki przyjęcia takich specyfików mogą okazać się tragiczne. Podejrzane środki oferowane są bez jakiegokolwiek badania czy zatwierdzenia do sprzedaży potwierdzonego przez odpowiednie instytucje. Producenci cały czas modyfikują skład chemiczny dopalaczy. Często mieszkanki te okazują się śmiertelne dla organizmu - informuje policja.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: kg//plw/NS/b / Źródło: TVN 24 Katowice, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock