38-letni pracownik prawdopodobnie spadł z rusztowania, a szef firmy budowlanej podrzucił go na przystanek w innej wsi i tam zostawił. Bał się jechać do szpitala, bo robotnik pracował na czarno. Mężczyzna nie przeżył. - Wyrzucił go po prostu jak psa. Tak robi człowiek? - mówi rodzina zmarłego. Śledztwo prowadzi prokuratura, na budowie byli też już inspektorzy pracy.
Mężczyzna nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Policja dopiero w poniedziałek ustaliła jego tożsamość. To 38-latek z Lublińca. Jak się okazało, od dwóch tygodni pracował w Przeczycach, kilka kilometrów od miejsca, gdzie go znaleziono, przy ocieplaniu budynku jednorodzinnego.
- Jego obrażenia były bardzo charakterystyczne dla upadku z wysokości - mówi Monika Jankowska, zastępca prokuratora rejonowego w Będzinie.
38-latek prawdopodobnie spadł z rusztowania. Ale nie ma na to świadków.
Strach przed karą
Policja dotarła do właściciela firmy budowlanej, która remontowała dom w Przeczycach. 45-letni mężczyzna wyznał policji, że to on podrzucił 38-latka na przystanek. - Przyjechał na budowę doglądnąć prac. Znalazł robotnika pod rusztowaniem i wsadził do swojego samochodu z zamiarem zawiezienia do szpitala. Ale po kilku kilometrach zmienił zdanie - mówi Łotocki.
45-latek nie wyjaśnił, dlaczego tak postąpił. - Najprawdopodobniej obawiał się reakcji inspekcji pracy - mówi Jankowska. Jak ustalili śledczy, 38-latek pracował na czarno.
Sprawdzą warunki pracy
W poniedziałek, zaraz po ustaleniu, kim był mężczyzna z przystanku, policja przekazała sprawę śmiertelnego wypadku przy pracy do PIP. - Wyjaśniamy, kto powierzył pracę zmarłemu mężczyźnie, właściciel domu czy firmy budowlanej i na jakiej podstawie, kto wydawał polecenia wykonywania prac, kto jest wykonawcą, a kto inwestorem - mówi Beata Sikora - Nowakowska, rzeczniczka Okręgowej Inspekcji Pracy w Katowicach.
Inspektorzy byli dzisiaj na miejscu budowy i wykonali dokumentację fotograficzną. Sprawdzą również, ilu ludzi tam pracowało i w jakich warunkach. W tym to, na co zwrócił uwagę na forum czytelnik portalu, czy rusztowania były ustawione prawidłowo. Na zdjęciach widać, że stoją bezpośrednio na ziemi, bez żadnej podkładki.
Zarzuty dla szefa firmy
Na budowie inspektorzy nikogo dzisiaj nie zastali. Nie udało im się również skontaktować z właścicielem domu. - Właściciel firmy oświadczył, że nie prowadzi działalności gospodarczej, że wyrejestrował ją 2 lata temu. Ma dzisiaj przedstawić dokumenty potwierdzające tę informację - mówi Sikora-Nowakowska.
Policja postawiła 45-latkowi zarzut nieudzielenia pomocy, chociaż mógł podrzucić na przystanek już martwego pracownika. - Wtedy miałby zarzuty zacierania śladów czy zbezczeszczenia zwłok. Ale lekarz nie był w stanie ustalić precyzyjnie godziny zgonu. Zachowanie mężczyzny, w tym zamiar jazdy do szpitala raczej wskazuje na nieudzielenie pomocy - wyjaśnia Łotocki.
Mężczyźnie grozi do 3 lat pozbawienia wolności. Prokuratura jednak nie wyklucza stawiania dalszych zarzutów.
Jeśli potwierdzi się, że 38-latek pracował nielegalnie, zleceniodawcy robót grozi od 1 tys. do 30 tys. zł grzywny.
"To jest człowiek, tak postępuje?"
W środę odbył się pogrzeb mężczyzny z Lublińca. - To niewyobrażalne jak go potraktował - mówi rodzina zmarłego o jego szefie. - To jest człowiek, tak postępuje? Raz wypłatę dał, raz nie i na koniec wyrzucił jak psa.
38-letni robotnik został znaleziony na przystanku w Siemoni:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice | Bartosz Rejmoniak