Kapsel wyszedł na podwórze. Po trzech godzinach jego opiekunka usłyszała go pod drzwiami. Nie szczekał jak zwykle. Piszczał. - Cały się trząsł. Sierść miał najeżoną. Serce biło mu szybko, z trudem oddychał. Położył się w kojcu, a mnie już łzy szły do oczu. Był z nami siedem lat, traktowaliśmy go jak członka rodziny - opowiada Nina. Dopiero po śmierci jamnika weterynarz ujawnił w jego jelitach śrut.
W jednym z domów na ulicy Poloczka w dzielnicy Grabownia w Rybniku suka chyba miała cieczkę. Nina widziała, że przed tamtą posesją zbiera się codziennie zgraja psów. Jej Kapsel, siedmioletni jamnik feralnego dnia mógł być wśród nich.
1 stycznia o 10 Kapsel wyszedł na podwórze - ogrodzone, ale jamnik mógł się pod nim przeczołgać. Nie wyglądał na bezpańskiego przybłędę - na czarnej sierści lśniła czerwona obroża. O 13 wrócił do domu. Trzy godziny go nie było - tyle wiadomo na pewno. Ale kiedy padł strzał? Skąd?
Wrócił pod drzwi i nie szczekał jak zwykle. Piszczał.
- Cały się trząsł. Sierść miał najeżoną. Serce biło mu szybko, z trudem oddychał. Położył się w kojcu, a mnie już łzy szły do oczu. Był z nami siedem lat, traktowaliśmy go jak członka rodziny - opowiada Nina.
Grzeczny i wierny
Wakacje nad morzem - Kapsel jechał z nimi. Ryzykowali, że nikt im noclegów nie sprzeda i będą dwa tygodnie spać w samochodzie. Ale gdyby go zostawili, umarłby z tęsknoty.
Nina: - Młodsza córka ma dwa lata i jak to dziecko robiła z nim wszystko, za ogon pociągnęła, za ucho, usiadła na nim, a on ani warknął. Taki był spokojny, grzeczny, wierny.
Śmierć i śrut
Mąż pocieszał Ninę, że może Kapsel zadarł z psami i któryś go drapnął albo ugryzł, bo na boku miał ranę.
Ale nie polepszało mu się. Gdy zaczął wymiotować, zabrali go do lekarza weterynarii.
- Dał psu antybiotyki i leki na wymioty. Kapsel chodził, ale było z nim coraz gorzej. Mąż wziął go do kliniki weterynaryjnej w Gliwicach, gdzie mają rentgen.
Nie dotarli na prześwietlenie. Kapsel zmarł po drodze w samochodzie. Po sześciu godzinach od powrotu do domu, tak długo konał.
Dopiero wtedy ich tknęło, że to mogło być postrzelenie. Od ugryzienia byłaby większa rana, a nie mała dziura. I psu nie spadła by temperatura do 34 stopni.
Rodzinie nie dawało to spokoju i prześwietlili zwłoki psa. Nina: - Okazało się, że w jelitach ma śrut. Zgłosiliśmy to na policji.
Dochodzenie i nagroda
- Zabezpieczyliśmy zwłoki psa, prokuratura zarządziła sekcję zwłok w celu ustalenia przyczyn śmierci. Prowadzimy dochodzenie w kierunku artykułu 35 ustawy o ochronie zwierząt, dotyczącego zabicia zwierzęcia, za co grozi do trzech lat więzienia - mówi Artur Sola z policji w Rybniku.
Rodzina Kapsla wyznaczyła nagrodę - 1000 złotych - za pomoc w ustaleniu sprawcy postrzelenia.
Nina: - Nie chce mi się wierzyć, że nikt nie widział, co się stało. Było święto, Nowy Rok, środek dnia. Wszyscy w domu. A nasza dzielnica to dawna wieś, wszyscy się znają. Ślepa ulica i raptem pięć domów. To się stało wśród nas.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne