Kolejny atak na ratownika medycznego. Tym razem na imprezie studniówkowej w Paniówkach (woj. śląskie). 24-latek zaatakował jednego z mężczyzn udzielających mu pomocy. Ratownik z obrażeniami ciała trafił do szpitala. Agresor usłyszał zarzuty. Grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności.
Do zdarzenia doszło w nocy z piątku na sobotę (z 7 na 8 lutego) w Paniówkach w powiecie gliwickim, gdzie odbywała się impreza studniówkowa. Załoga karetki pogotowia została wezwana do 24-latka, który stracił przytomność.
"Dzisiejszej nocy w Paniówkach doszło do skandalicznego zdarzenia! Podczas studniówki jeden z uczestników zaatakował naszego Ratownika Medycznego. Ze względu na odniesione obrażenia musiał zakończyć swój dyżur na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Podczas tego zdarzenia, nie tylko doszło do agresji fizycznej. Pod adresem ratowników i policjantów padły wulgaryzmy. Sprawca został zatrzymany przez policję. Ratownik jest pod opieką medyczną, a my jesteśmy z nim w stałym kontakcie. Ze względu na odniesione obrażenia potrzebuje teraz czasu na dojście do zdrowia. Każdy atak na ratownika to atak na nasze bezpieczeństwo! Nie możemy na to pozwalać! Ratownicy Medyczni ratują życie, niosą pomoc, gdy jest potrzebna, i nie powinni być narażeni na agresję" - poinformowało Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Katowicach.
Rzucił się z furią na ratownika
Zdarzenie potwierdza policja. Okazuje się, że 24-latek, który stracił przytomność, był pod wpływem alkoholu. Agresją zareagował na fakt, że zostanie zabrany na izbę wytrzeźwień.
- Karetka została wezwana do młodego mężczyzny, który zasłabł w czasie zabawy studniówkowej. Kiedy przyjechali na miejsce 24-latek był już przytomny, ale, co wykazały późniejsze badania, pod silnym wpływem alkoholu oraz innych substancji. Przetransportowali 24-latka do karetki pogotowia. Tam wpadł w szał, gdy dowiedział się, że trafi na izbę wytrzeźwień. Wtedy rzucił się z furią na ratownika medycznego, który z urazem kolana trafił do szpitala - przekazał podinspektor Marek Słomski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach.
Na miejsce przyjechali policjanci, którzy zabrali 24-latka na komisariat. Po wytrzeźwieniu, następnego dnia, usłyszał zarzut dotyczący naruszenia nietykalności cielesnej ratownika medycznego, a następnie został wydany rodzinie.
Mężczyzna był osobą towarzyszącą jednej z uczennic.
Prokuratura o ataku na ratownika
Jak poinformowała Karina Spruś z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, mężczyźnie grozi do pięciu lat pozbawienia wolności. W sumie usłyszał trzy zarzuty. Najpoważniejszy zarzut to spowodowanie obrażeń ciała u ratownika powyżej 7 dni, do tego znieważenie ratowników, oraz naruszenie nietykalności cielesnej ratowników. Prokurator potwierdziła, że 24-latek był osobą towarzyszącą na imprezie studniówkowej.
- Mężczyzna miał stracić przytomność. Wezwano pogotowie. Kiedy w karetce usłyszał, ze najprawdopodobniej zostanie zabrany do izby wytrzeźwień, zrobił się agresywny wobec ratowników medycznych. Ratownicy wezwali pomoc przy użyciu przycisku alarmowego. W moczu ujawniono marihuanę. Mężczyzna na stałe przyjmował leki, które w połączeniu z alkoholem doprowadziły do takiego stanu. Zasłaniał się niepamięcią. Wobec mężczyzny nie zastosowano środków zapobiegawczych - wyjaśniła prokurator.
Ratownik: zostałem skopany w kolano
Z poszkodowanym ratownikiem rozmawiała reporterka TVN24 Małgorzata Marczok. Jak powiedział, jego ogólne samopoczucie jest dobre. Nie jest tylko w stanie chodzić na nodze ze względu na ból kolana. Dodał, że w tej chwili przebywa na dwutygodniowym zwolnieniu lekarskim z możliwością przedłużenia. Opowiedział również, jak z jego perspektywy wyglądała interwencja.
- Zostaliśmy wezwani przez opiekunkę studniówki do 24-letniego mężczyzny, który zasłabł. Jak już dotarliśmy, to mężczyzna był przytomny. Pomimo spożytego alkoholu i silnie działających leków, był w logicznym kontakcie. Poszliśmy do karetki, gdzie współpraca przebiegała dobrze. Pojawiły się wulgaryzmy, ale za bardzo nie zwracaliśmy na to uwagi. Schody zaczęły się, gdy chcieliśmy przekazać go rodzinie. Rodzina z jakiegoś powodu nie chciała go jednak odebrać. Zgodnie z procedurą dyspozytor poprosił o przyjazd patrolu policji, tak by przekazać go do bezpiecznego miejsca, jakim była w tym przypadku izba wytrzeźwień. Oczekując na patrol, mężczyzna stawał się coraz bardziej agresywny słownie. W pewnym momencie podjął próbę ucieczki z karetki. Z tego względu, że byliśmy na drodze z kolegą, podjęliśmy decyzję o tym, że musimy go zatrzymać, by nie wpadł pod samochód. W trakcie próby zatrzymania, rzucił się na mnie z pięściami na twarz. Po którymś razie zrzucił mi okulary. Gdy udało nam się go położyć na noszach w celu dalszego obezwładnienia, zostałem skopany w kolano. Jakimś cudem udało nam się uruchomić przycisk "Pomoc", który informuje policję. Koledzy z policji udzielili nam wsparcia - przekazał poszkodowany mężczyzna.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock