Sprawność Oli zabrała choroba, a jej dom powódź. Zuzia po udarze walczy o samodzielność. Obie dziewczynki, a razem z nimi grupa innych potrzebujących dzieci, są podopiecznymi Fundacji TVN. W grudniu ich historie przybliża "Uwaga!" TVN.
"Uwaga!" TVN oraz Fundacja TVN prowadzą wspólną, świąteczną akcję pomocy chorym dzieciom. Tym razem bohaterami reportażu były Ola i Zuzia.
Zanim rodzice Oli usłyszeli diagnozę, dziewczynka była dla medyków zagadką. W końcu udało się ustalić, że siedmiolatka ma encefalopatię genetyczną. Choroba nie pozwala jej samodzielnie się poruszać i mówić.
- Czasami, jak rozmawiamy z Olą, to widać, że jakby próbowała wyskoczyć z siebie, żeby coś powiedzieć, ale nie może. Coś ją blokuje – mówi Marcin Bogusławski, tata dziewczynki.
CZYTAJ TEŻ: Marzenie o kilku krokach
Ola robi postępy
Nadzieję na lepsze funkcjonowanie daje bolesna i mozolna rehabilitacja. - Czasami człowiek nie wytrzymywał i musiał wychodzić, bo nie szło patrzeć na ból dziecka – przyznaje pan Marcin.
Neurologopedka, do której chodzi dziewczynka, obserwuje duży progres.
- Jak Ola zaczęła do mnie chodzić, była karmiona sondą. W tej chwili zaczyna już połykać stałe produkty, ale zblendowane – mówi Magdalena Podolak.
Rodzinę dotknęła powódź
We wrześniu rodzinę Oli dotknęło kolejne nieszczęście. Razem z innymi mieszkańcami Rudawy i Bodzanowa drżeli o własne życie, gdy przyszła wielka woda. - Było przerażenie. Człowiek wywieszał białą flagę, żeby z tego się wyrwać. Niestety, nie było możliwości, bo woda zalała nas z każdej strony – opowiada pan Marcin.
- O północy nagle zerwała się z łóżka, był straszny krzyk i pisk. Tak jakby coś ją przerażało. Na drugi dzień też dostała ataku paniki. Jak woda płynęła, siadła sobie na łóżku i powiedziała: "Nie". Ona nie mówi, ale powiedziała czysto i wyraźnie – przekonuje pani Wioletta, mama 7-latki.
Woda zabrała niemal wszystko, świeżo wyposażony dom i dwa samochody.
- Ola miała też małą salę rehabilitacyjną przystosowaną do jej potrzeb. I to wszystko zabrała woda – ubolewa mama dziewczynki. Jak dodaje, jeszcze nie wiadomo, ile wyniesie wymiana sprzętów do rehabilitacji.
- Nigdy nie prosiłem o pomoc. Nie umiem. Wolę pomocy udzielać, niż ją brać – przyznaje tata Oli.
Udar na WF-ie
Życie ośmioletniej Zuzi i jej rodziny wywróciło się do góry nogami, kiedy dziewczynka przeszła udar. Wydarzyło się to w szkole, podczas lekcji WF. - Kiedy nauczyciel zrobił zbiórkę, Zuzia upadła – opowiada Bożena Głąbek, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 4 w Czechowicach-Dziedzicach.
- Byliśmy przerażeni, dzieci wpadły w panikę. Zuzia przez chwilę nie miała z nami kontaktu. Kiedy odzyskała kontakt, była bardzo wystraszona – dodaje dyrektorka.
"Wystarczyła chwila"
- Nie mogłam pogodzić się z tym, że było normalnie. Miałam zdrowe dziecko, które nigdy na nic nie chorowało, a wystarczyła chwila i wywróciło się nam wszystko do góry nogami – mówi Karolina Filipczyk, mama Zuzi.
Zuzia została przewieziona do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. - Płakała, krzyczała, że bardzo boli ją głowa. Zasypiała i po chwili znowu zaczynała krzyczeć, że boli ją głowa. Zobaczyłam, że jej lewa część ciała jest totalnie bezwładna. Nie czuła ręki i nogi – opowiada pani Karolina, mama dziewczynki.
Lekarze przeprowadzili serię badań, by odpowiedzieć na pytanie, skąd u dziewczynki pojawił się paraliż.
- Wykonaliśmy u niej szeroko zakrojone badania diagnostyczne. I stwierdziliśmy zmiany zapalne w obrębie tętnicy środkowej mózgu, prawej. Następstwem tego był dość dramatycznie przebiegający udar – mówi dr n. med. Jerzy Pietruszewski, kierownik Oddziału Pediatrii i Neurologii Wieku Rozwojowego w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Jego zdaniem udar był następstwem przebytej przez dziewczynkę infekcji Covid-19
Zuzia nie mogła pogodzić się z tym, że jest w szpitalu. - Bardzo się denerwowała, że była całkowicie sprawna, a nagle nie jest w stanie cokolwiek zrobić lewą ręką – opowiada pani Karolina. I dodaje: - Niedowład lewej części ciała był całkowity, Zuzia nie poruszała ręką i nogą.
Skutki przebytego udaru
Dziewczynka rozpoczęła rehabilitację, która z czasem zaczęła przynosić efekty. - W momencie kiedy Zuzia z rehabilitantem przebijała piątkę, to było coś niesamowitego. Potem, kiedy potrafiła pomachać ręką, a następnie usiąść. Zuzia zaczęła chodzić i coraz lepiej funkcjonować – mówi mama dziewczynki.
Zuzia po dwumiesięcznej przerwie wróciła już do szkoły. Ale nie jest łatwo. Musi korzystać z pomocy nauczyciela wspomagającego.
- Od czasu udaru ma ogromne problemy z matematyką. Niedawno dowiedziałam się, że część mózgu, która odpowiada za abstrakcyjne myślenie jest uszkodzona. Zuzia ma problemy z liczeniem, nawet z najprostszym – tłumaczy pani Karolina.
Śmierć taty
Kilka lat wcześniej rodzinę dotknęła inna tragedia. Na krótko przed trzecimi urodzinami Zuzi zginął jej tata. - Adrian jechał ścieżką rowerową, a autobus go potrącił, a następnie przeciągnął kilka metrów po drodze. Adrian zginął na miejscu. Zuzi powiedziałam o tym dwa dni później, zrozumiała to na swój dziecięcy sposób. Zabrałam ją na miejsce, gdzie to się wydarzyło i powiedziałam, że tata jest w niebie i patrzy na nią – opowiada pani Karolina.
Zuzia jest jedynaczką, wspólnie z mamą mieszkają z dziadkami dziewczynki. - Jest całkiem inaczej, jak jest nas więcej – mówi jej babcia, pani Małgorzata. - Ona przecież nie może w tej chwili zrobić podstawowych rzeczy, ubrać się sama. Zawsze ktoś musi pomagać – dodaje pan Stanisław, dziadek.
- Jej ręka często żyje swoim życiem. Jeśli chodzi o nogę, to niestety zaczyna krzywo rosnąć. Jest potrzebna orteza – mówi pani Karolina.
Ortezy dla dziecka
Zuzia chodzi na rehabilitację cztery razy w tygodniu, w tym prywatnie, ale powinna jeszcze częściej. To kosztowne, tak samo jak ortezy, które są niezbędne, by kończyny nie ulegały deformacjom. Być może ze względu na problemy z myśleniem dziewczynka będzie potrzebowała też psychologa.
- Rehabilitacja jest dla niej kluczowa. Mózg musi nauczyć się sterować tymi rzeczami, z którymi ma problem przy pomocy tych części, które nie uległy uszkodzeniu. Na szczęście u dzieci rehabilitacja zazwyczaj przynosi dobre efekty – mówi neurochirurg dr n. med. Jerzy Luszawski.
- Zuzia musi mieć dobre zaopatrzenie ortopedyczne. Musi mieć dobre ortezy – podkreśla z kolei Alicja Przybyła, fizjoterapeutka. I dodaje: - Zuzia jest dzieckiem, więc wyrasta z nich i to są bardzo duże pieniądze. Sprzęt trzeba wymieniać. Jedna orteza kosztuje od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych, a Zuzia potrzebuje dwóch.
- Zuzia ma gorsze dni, kiedy się jej nie chce, kiedy bardzo denerwuje się na rękę i nogę, ale mimo wszystko chce walczyć. Jej determinacja daje mi nadzieję, że chociaż w części wróci do sprawności – mówi pani Karolina.
Pomóż Oli i Zuzi oraz innym podopiecznym Fundacji TVN. Włączenie się w akcję jest proste – wystarczy wysłać SMS-a (wiadomość na numer 7356 o treści POMAGAM - 3,69 pln z VAT). Pozostałe formy wsparcia wskazane są na stronie Fundacji.
Źródło: "Uwaga!" TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja TVN