Mężczyzna z Katowic groził bronią najpierw kobiecie na ulicy, a potem policji, która próbowała go zatrzymać w mieszkaniu. Po rozmowie z funkcjonariuszami on i jego wspólnik wyszli z rękami w górze.
Do zdarzenia doszło w środę. Jak podaje policja, dyżurny odebrał zgłoszenie, że na ulicy Leśnego Potoku ktoś groził kobiecie pistoletem. Na miejsce pojechali funkcjonariusze w kamizelkach kuloodpornych. Gdy chcieli wejść do wskazanego mieszkania, jeden z mężczyzn próbował ich zatrzymać. Gdy mu się to nie udało, uciekł do pokoju.
Krzyczał, że będzie strzelał
Policjanci weszli za nim, mając broń w gotowości. - Wtedy zobaczyli jego wspólnika, który celował do nich z pistoletu i krzyczał, że będzie strzelał. Postanowili się wycofać i wezwali wsparcie.
Dodatkowe siły były jednak niepotrzebne. Mężczyźni – 33-latek i 65-latek – wyszli z mieszkania z rękami podniesionymi do góry. Zostali obezwładnieni i trafili do policyjnego aresztu.
Bez ostrej amunicji
Ich broń okazała się hukowa. Mieli w mieszkaniu rewolwer, pistolet i wiatrówkę, na które nie potrzeba żadnych zezwoleń.
Obaj zatrzymani usłyszeli już zarzuty kierowania gróźb karalnych, naruszenia nietykalności cielesnej i znieważenia funkcjonariusza publicznego. Przyznali się do winy i dobrowolnie poddali karze czterech lat więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
Tu doszło do zdarzenia:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: pw/b/kwoj / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja