43-latek wrócił z Niemiec i zgodnie z rozporządzeniem powinien odbyć kwarantannę. Gdy rodzina odmówiła mu przyjęcia do swoich domów, zwrócił się o pomoc do policji. Z kolei policjanci poprosili sanepid o wskazanie miejsca, gdzie mężczyzna może mieszkać przez dwa tygodnie. Szukali takiego miejsca siedem godzin i musieli przebyć ponad 250 kilometrów w obie strony.
W środę po południu dyżurny policji otrzymał zgłoszenie, że 43-latek po powrocie z Niemiec nie ma gdzie odbyć 14-dniowej kwarantanny domowej.
- Mężczyzna, jak sam przyznał, z wielką nadzieją przekazywał służbom granicznym adres rodziny w Koziegłowach, ale gdy do nich przyjechał, krewni odmówili jego przyjęcia. Pozostali bliscy również nie chcieli, aby 43-latek przyjechał do nich na kwarantannę. Pozostał zupełnie sam z podróżnymi walizkami. Bezsilny i zrezygnowany poprosił o pomoc policjantów - relacjonuje policja w Myszkowie.
- Członkowie rodziny odmówili w obawie o własne zdrowie - dodaje Barbara Poznańska, rzeczniczka policji w Myszkowie. Jak podkreśla, to są trudne decyzje i nikogo nie należy za to potępiać.
Policja wysłała do 43-latka patrol z Koziegłów i rozpoczęły się, trwające aż siedem godzin, poszukiwania miejsca do kwarantanny.
Koziegłowy - Szczyrk
Jak mówi Barbara Poznańska, policjanci zadzwonili do najbliższego sanepidu. Ten jednak odesłał ich do innej stacji. Ta znów do kolejnej.
Dopiero po niemal siedmiu godzinach inspekcja sanitarna wskazała policjantom specjalnie przygotowane miejsce, gdzie mężczyzna może przeczekać dwa tygodnie. W Szczyrku - prawie 130 kilometrów od Koziegłowów.
Poznańska: - Policjanci musieli przejechać około 250 kilometrów w obie strony, aby przetransportować mężczyznę.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Małopolska policja