67-letnia Niemka, która od wielu lat mieszka w polskim lesie, trafiła do szpitala. - Wybrała wędrowny tryb życia i powtarza, że nie chce żadnej pomocy. Ale groziło jej wyziębienie. Nie musiałem jej zmuszać, by wsiadła do karetki. Ufa mi, odwiedzam ją od czterech lat - opowiada dzielnicowy z Kłobucka.
Bartłomiej Macherzyński, aspirant policji w Kłobucku, zna Niemkę, która mieszka w lesie w gminie Miedźna, w okolicy miejscowości Ostrowy, od 11 lat. Odkąd został dzielnicowym cztery lata temu, regularnie odwiedza kobietę. - Nie mówi po polsku, zna niewiele słów. Rozmawiamy po angielsku. Wiem, że zna też francuski - mówi Macherzyński.
Kobieta powiedziała dzielnicowemu, że dotarła z Niemiec do Polski pieszo. Zanim zatrzymała się w kłobuckich lasach, przebywała też w Gdańsku i w Czechach. Prowadzi wędrowny tryb życia. - Wiele lat temu wyszła z Niemiec i chodzi. Ale nie chce opowiadać, co ją do tego skłoniło, mówić o swojej ojczyźnie i rodzinie. - Przeszłość jest dla niej traumatyczna - mówi policjant.
Zabierają ją zimą, zawsze wraca do lasu
Dzielnicowy sprawdza regularnie, czy u Niemki jest wszystko w porządku, zwłaszcza w porze zimowej. Mimo zainteresowania jej losem kobieta kategorycznie odmawia zmiany trybu życia. - Taki tryb życia wybrała. Mówi, że niczego nie potrzebuje, żeby zostawić ją w spokoju. Wychodzi z lasu, gdy jest głodna. Mieszkańcy wsi dają jej wtedy jedzenie, przynoszą do lasu ciepłe posiłki. Są do niej przychylnie nastawieni. To nie jest kłopotliwa osoba. Jest łagodna, nikomu nie wchodzi w drogę. Lubi samotność - mówi Macherzyński.
To mieszkańcy pomogli 67-latce zbudować w lesie szałas, w którym teraz koczuje. Jednak w miniony wtorek dzielnicowy uznał, że w domku ze starych okien kobieta może nie przetrwać nocy, bo temperatura spadła do minus siedmiu stopni. Wezwał na miejsce karetkę pogotowia, a także strażaków i urzędników gminnych.
Macherzyński: - Pani była wyziębiona, w stanie zagrażającym życiu. Lekarz pogotowia zdecydował, żeby zabrać ją na obserwację do szpitala neuropsychiatrycznego w Lublińcu. Nie musiałem jej do tego zmuszać. Wystarczyła rozmowa. Ona mi ufa.
67-latka wielokrotnie zimą pozwalała Macherzyńskiemu, by odwiózł ją do miejsc dla osób bezdomnych, żeby nie zamarzła. Ale na krótko. I zawsze wracała do lasu.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja