O 4.30 nad ranem w środę w kopalni Staszic w Katowicach 900 metrów pod ziemią czujniki odnotowały wzrost stężenia tlenku węgla. 18 górników, którzy byli w tamtym rejonie, zostało wycofanych. Jak przekazuje rzecznik Polskiej Grupy Górniczej, nikomu nic się nie stało. Był to pożar endogeniczny - samozagrzewanie węgla w miejscach po eksploatacji, naturalne i częste zjawisko.
Ruch Staszic w Katowicach jest częścią kopalni Staszic-Wujek, należącej do Polskiej Grupy Górniczej. Rzecznik tej spółki Tomasz Głogowski powiedział, że około 4.30 w środę 900 metrów pod ziemią kopalniane czujniki odnotowały wzrost stężenia tlenku węgla w rejonie jednej ze ścian wydobywczych.
- Załoga będąca w tamtym rejonie, 18 osób, została wycofana. Nikomu nic się nie stało, nie było żadnego zagrożenia dla ludzi. Trwa akcja pożarowa, do czasu opanowania zagrożenia ta ściana będzie wyłączona z eksploatacji - poinformował Głogowski.
Czytaj też: Zagrożenie pożarem endogenicznym w kopalni Mysłowice-Wesoła. 53 górników wycofanych spod ziemi
Będą odcinać rejon pożaru? Decyzja jeszcze nie zapadła
Pożary endogeniczne to naturalne i stosunkowo częste zjawisko w górnictwie węgla kamiennego. Zdarza się, że ich opanowanie i zabezpieczenie wyrobisk zajmuje ratownikom wiele dni i często polega na odcięciu rejonu pożaru specjalnymi tamami - w tym przypadku taka decyzja jeszcze nie zapadła.
Powodem powstawania pożarów endogenicznych jest tak zwane samozagrzewanie węgla w zrobach ściany wydobywczej, czyli w miejscach po eksploatacji węgla. W tego typu przypadkach zwykle nie występuje otwarty ogień, ale emisja gazów, ewentualnie zadymienie i podwyższona temperatura. Pożary endogeniczne są zwykle wykrywane przez kopalniane czujniki, które alarmują o podwyższonych stężeniach tlenku węgla i innych gazów.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock