W Górnośląskim Centrum Medycznym im. prof. Leszka Gieca w Katowicach przeprowadzono cesarskie cięcie na bloku kardiochirurgicznym. Dzięki ścisłej współpracy specjalistów z kilku ośrodków medycznych udało się uratować życie 27-letniej pacjentki oraz jej dziecka.
27-letnia kobieta, u której zdiagnozowano zespół Marfana – chorobę genetyczną, wpływającą na tkankę łączną i powodującą m.in. osłabienie aorty – trafiła na oddział GCM z powodu ostrego rozwarstwienia aorty. Rozwarstwienie stanowiło zarówno zagrożenie dla życia matki i dziecka.
W czwartek odbyła się konferencja prasowa z udziałem pacjentek oraz lekarzy. "Pacjentka była w ciężkim stanie, miała silny ból w klatce piersiowej oraz objawy ogólne - zaburzenia widzenia czy drętwienie kończyn. Wiedzieliśmy już, że stan jest poważny, działania muszą być szybkie" - wspomina lekarz kierujący oddziałem kardiochirurgii GCM w Katowicach dr hab. n. med. Radosław Gocoł.
Poród, a potem operacja
Sytuacja była wyjątkowo trudna, gdyż szpital, w którym pacjentka się znalazła, nie dysponuje oddziałem ginekologiczno-położniczym ani neonatologicznym. W ciągu kilku minut po przyjęciu pacjentki, lekarze z Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach rozpoczęli intensywną analizę sytuacji. Zespół kardiochirurgów, w porozumieniu z lekarzami Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego (UCK) im. prof. Kornela Gibińskiego SUM oraz Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka (GCZD) im. św. Jana Pawła II SUM w Katowicach, rozpoczął organizację niecodziennego porodu.
Podczas zabiegu na sali operacyjnej pracowały jednocześnie cztery zespoły: ginekologiczny, kardiochirurgiczny, neonatologiczny i kardioanestezjologiczny. Plan zakładał, że cesarskie cięcie odbędzie się na bloku kardiochirurgicznym, a po narodzinach dziecka pacjentka miała być przygotowywana do operacji serca.
"Dziecko było zagrożone dużą utratą krwi i niedotlenieniem około porodowym. Stąd też była decyzja wykonania cięcia cesarskiego w takim trybie natychmiastowym. Po narodzinach, córeczka została przetransportowane do ośrodka referencyjnego na Ligocie" - tłumaczył lekarz kierujący oddziałem ginekologii, położnictwa i ginekologii onkologicznej UCK w Katowicach prof. dr hab. n. med. Krzysztof Nowosielski.
"Pacjentka wraca do zdrowia"
Po przeprowadzeniu cesarskiego cięcia, pacjentka pozostała pod ścisłą opieką medyczną przez kolejne dni. W tym czasie stan jej zdrowia był monitorowany, a lekarze starali się jak najlepiej przygotować ją do operacji kardiochirurgicznej. Stanowiło to duże wyzwanie, ponieważ ryzyko krwawienia było wysokie – pacjentka była świeżo po cesarskim cięciu, a każda interwencja mogła wiązać się z koniecznością usunięcia macicy, co wiązałoby się z dodatkowymi zagrożeniami zdrowotnymi. W czasie tego tygodnia pacjentka była codziennie monitorowana na oddziale intensywnej terapii, a jej stan kardiologiczny i ginekologiczny oceniano przez specjalistów z różnych dziedzin.
"Podczas drugiej operacji obecne były trzy zespoły - kardiochirurgiczny, który przeprowadził operację pękniętej aorty, zespół ginekologiczny, który był przygotowany do ewentualnej konieczności operacji usunięcia macicy i zespół kardioanestezjologiczny, który odpowiadał za znieczulenie pacjentki" - powiedział dr Gocoł.
Działania te, mimo wysokiego ryzyka, zakończyły się sukcesem – operacja została przeprowadzona pomyślnie, a pacjentka powoli wraca do zdrowia.
"Była to niezwykle trudna operacja, w której nie tylko ratowaliśmy życie pacjentki, ale także staraliśmy się uniknąć komplikacji, które mogłyby wystąpić po tak skomplikowanym cesarskim cięciu. W tym przypadku kluczowa była współpraca i szybkie podejmowanie decyzji" – podsumował dr Gocoł.
"Córeczka czuje się bardzo dobrze
Obecnie pacjentka znajduje się pod stałą opieką kardiologiczną i regularnie kontroluje stan swojego zdrowia. Ma wykonywane badania echokardiograficzne oraz tomografię komputerową, aby monitorować stan aorty. W dobrym stanie jest też jej córeczka - Lidia.
"Córeczka czuje się bardzo dobrze. Ja też powoli dochodzę do siebie. Jeszcze troszeczkę mi to zajmie, ale jak na to, co przeżyłyśmy obie, to jest wspaniale" - powiedziała pacjentka Anna Moczała.
Jak podkreślali lekarze, to jedno z nielicznych tego typu wydarzeń w Polsce, które podkreśla znaczenie współpracy i szybkich decyzji w sytuacjach krytycznych.
"Takie sytuacje, kiedy ekipa ginekologów położników, ginekologów musi przyjechać do innego szpitala, wykonać pilne cięcie cesarskie, zdarza się naprawdę niezwykle rzadko" - podkreślił prof. Nowosielski.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Górnośląskie Centrum Medyczne im. prof. Leszka Gieca w Katowicach