To wznowione śledztwo, druga tura przesłuchań studentów, ale pierwsze w prokuraturze. Dlatego były "obawy i stres", jak mówi pełnomocnik świadka. Ale w odróżnieniu do pierwszych to przesłuchanie trwało tylko godzinę. Sprawa kontrowersyjnych wykładów z socjologii od nowa pod lupą śledczych.
Prokuratora Rejonowa Katowice-Południe przed wakacjami prowadziła śledztwo, dotyczące fałszowania dowodów w postępowaniu Uniwersytetu Śląskiego przeciwko wykładowczyni socjologii dr hab. Ewy Budzyńskiej, zatrudnionej tam na stanowisku profesora. Uczelnia badała skargę 12 studentów.
Przed wakacjami katowicka policja na zlecenie prokuratory przesłuchała wszystkich autorów skargi i w czerwcu umorzyła śledztwo.
Ale Fundacja Instytut na Rzecz Kultury Prawa Ordo Iuris, która reprezentuje Budzyńską, złożyła zażalenie na tę decyzję. Prokuratura postanowiła wznowić sprawę i przesłuchać kolejnych 10 studentów, którzy nie podpisali się pod skargą, ale brali udział w tych samych zajęciach.
- Obawy były spore, stres był z uwagi na to, że to były pierwsze czynności, które miały miejsce bezpośrednio w prokuraturze, godzina (7.30 - red.) też robiła wrażenie - powiedział nam dzisiaj po porannym przesłuchaniu pierwszego studenta jego pełnomocnik Mateusz Imioł.
12 autorów skargi na zlecenie prokuratory przesłuchiwała policja, mimo że Ordo Iuris domagało się, by działo się to w prokuratorze. Tamte przesłuchania trwały nawet po sześć godzin. Dzisiaj - godzinę.
-Jeśli chodzi o sam przebieg, poszło to bardzo sprawnie. Tym razem w porównaniu z poprzednimi przesłuchaniami, trzymaliśmy się stricte przedmiotu postępowania. Nie było żadnych pytań wykraczających poza zakres postępowania - dodał Imioł.
Przesłuchanie drugiego studenta w poniedziałek o godzinie 13 przebiegało podobnie.
Z procedury zadowolony był także Bartosz Lewandowski, mecenas Ordo Iuris. Jak stwierdził w rozmowie z nami, przesłuchiwani obecnie studenci powinni zeznawać w postępowaniu przygotowawczym. - Chodzi o sprawdzenie, czy studenci, którzy złożyli skargę, nie fałszują swoich zeznań - powiedział.
Skarga studentów
Ówczesny rektor skierował skargę do rzecznika dyscyplinarnego, który na uczelni pełni rolę prokuratora. Rzecznik z kolei zawnioskował do komisji dyscyplinarnej - uczelnianego odpowiednika sądu - o ukaranie Budzyńskiej. Ta, nie czekając na werdykt, na początku 2020 roku zwolniła się z uczelni.
W tym samym mniej więcej czasie działaczka partii Solidarna Polska zawiadomiła prokuraturę o przestępstwie polegającym na tworzeniu fałszywych dowodów podczas postępowania uczelnianego przeciwko Budzyńskiej.
Prace komisji dyscyplinarnej UŚ utkwiły w martwym punkcie. Oficjalnie z powodu pandemii. Władze uczelni zapewniają, że niebawem zostaną wznowione.
Uczelnia musiała przekazać dane studentów?
- Słowo "musiał" jest trudne do potwierdzenia - odparł Koziołek. - Ani rektor ubiegły, Andrzej Kowalczyk, ani ja nie podjęlibyśmy takiej decyzji arbitralnie, kierując się własnym wyczuciem. Dokonaliśmy analizy prawnej, w pierwszym wezwaniu zakwestionowaliśmy podstawę prawną, na której oparte było to żądanie prokuratury, ono zostało zweryfikowane. Po dogłębnych konsultacjach prawnych podjęliśmy decyzję o przekazaniu danych, ograniczając się do danych teleadresowych, czyli imion i adresów. Tak, w naszym rozumieniu było to niezbędne i zgodne z prawem - podkreślił rektor.
Dodał, że rozmawiał o sprawie z przesłuchiwanymi studentami. W pierwszej grupie reakcją było rozczarowanie. Kolejni czują przygnębienie.
- Studenci z rzadka korzystają z takiej opcji, żeby jawnie, podpisując się własnym nazwiskiem, zaoponować przeciwko jakiejś formie nauczania - powiedziała rzeczniczka praw studenckich UŚ Agnieszka Bielska-Brodziak, która wystąpiła po rektorze. - Ich opór może wiązać się albo z wiedzą, albo ze sposobem, w jaki ta wiedza jest im przekazywana. Częściej robią to gdzieś prywatnie, wymieniają się recenzjami na forach. Tu stało się inaczej, ich opór był tak duży, że zdecydowali się dać temu nazwisko. To jest ważne, że na to się zgodzili. Chcieli się ujawnić i stali się częścią zupełnie innego postępowania. które nie toczy się przeciwko nim, są tylko świadkami. Ale są uwikłani stawaniem przed wymiarem sprawiedliwości, w bycie częścią procedury, która nawet dla doświadczonych ludzi jest bardzo trudna i obciążająca.
Rzeczniczka dodała na koniec, że w tej trudnej dla młodzieży sytuacji wiele zależy od tego, jak się zachowają akademicy. - Czy wesprzemy młodzież i powiemy: nie musicie się obawiać, jesteście w miejscu, w którym czekamy na to, żebyście mówili własnym głosem? Czy też wyjdziemy z tego jako wspólnota, która się boi?
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24