Kierowca autobusu wezwał policję do agresywnej pasażerki, która nie chciała ustawić bezpiecznie wózka z dziećmi. - Zaraz po zdarzeniu opisał wszystko swojemu przewoźnikowi i przekazał nagranie sytuacji - mówi prawniczka kierowcy. Reakcja przewoźnika? Publicznie zagroził kierowcy surowymi konsekwencjami i mimo jego żądania do teraz nie usunął piętnującego oświadczenia. Sprawą zajmuje się policja. Publikujemy nagranie z prywatnego wideorejestratora kierowcy.
W czwartek do policji w Katowicach wpłynęło zawiadomienie dotyczące konfliktu, który wybuchł w autobusie linii 297 między pasażerką a kierowcą. Czego dotyczy pismo? Agnieszka Żyłka, rzeczniczka policji w Katowicach, na razie nie może zdradzać szczegółów, bo sprawa jest na bardzo wstępnym etapie. - To jest zawiadomienie od kierowcy, nie od pasażerki - zaznacza policjantka. - Będziemy wzywać na przesłuchanie kierowcę i pasażerów, przeglądać zapisy z monitoringów.
Z innego źródła, związanego ze środowiskiem kierowców, dowiedzieliśmy się, że może chodzić o znieważenie funkcjonariusza publicznego, którym od zeszłego roku są także kierowcy transportu zbiorowego. Oznacza to, że atak na kierowcę autobusu jest tak samo surowo karany jak atak na policjanta.
Milczenie przewoźnika
Przedsiębiorstwo Komunikacji Publicznej w Katowicach wyjaśnia tę sprawę od tygodnia. Nagrania obrazujące sytuację zostały opublikowane w sieci. Pierwsze filmiki z telefonu komórkowego, które zaraz po zdarzeniu wrzuciła do sieci pasażerka, zostały zinterpretowane w mediach niekorzystnie dla kierowcy, zwłaszcza że PKM w tym samym dniu w publicznym oświadczeniu zagroziło mu surowymi konsekwencjami. Odtąd kierowca mierzy się z poważnym zarzutem: wyprosił z autobusu matkę z dziećmi. Drugie nagranie, z prywatnego wideorejestratora kierowcy, które dzisiaj publikujemy, trafiło do sieci kilka dni później i rzuciło na sprawę inne światło. Okazało się, że pasażerka była agresywna.
Media poznały wersję kierowcy z opóźnieniem. Jednak PKM powinno ją znać, zanim wydało potępiające go oświadczenie.
Do konfliktu doszło przed 8 rano. - Około godziny 14 kierowca kontaktował się w tej sprawie z zarządem. Telefonicznie opisał sytuację i przesłał swoje nagranie zdarzenia. Przewoźnik powinien więc mieć pełen obraz sytuacji - mówi adwokat Joanna Kapczyńska, pełnomocnik kierowcy. PKM opublikowało swoje oświadczenie po godzinie 17. Miało więc trzy godziny na zapoznanie się z wersjami obu stron.
Dlaczego w oświadczeniu zupełnie pominięto powód opuszczenia autobusu przez pasażerkę?
Co się wydarzyło w autobusie?
Do zdarzenia doszło rano w środę, 14 lutego. Autobus jechał z katowickiej dzielnicy Piotrowice do dworca kolejowego. Z nagrań wynika, że pasażerka odwoziła dzieci do przedszkola. Wsiadła z podwójnym wózkiem, który ustawiła w miejscu do tego przeznaczonym na środku pojazdu, bokiem do kierunku jazdy. Dzieci siedziały przodem do okna, tyłem do drzwi.
Kierowca nie ruszył, tylko kilka razy grzecznie i spokojnie prosił matkę, żeby ustawiła wózek tyłem do kierunku jazdy, tłumacząc to względami bezpieczeństwa dzieci. Pasażerka, coraz bardziej wzburzona, wyjaśniła, że to niemożliwe, bo wózek jest szeroki. Ostatecznie przestawiła wózek, ale przy tym wyzywała kierowcę.
- Ja pierd..., co za chop, żeby cię szlag trafił, okularniku jeb... Ja cię zgłoszę - mówiła matka, co słychać na nagraniu kierowcy. Na co ten oświadczył: - Proszę pani, przykro mi, ale za te słowa proszę wyjść z autobusu, ja wzywam policję w takim razie.
Krótko mówiąc, pasażerka została wyproszona nie za wózek, ale za wyzwiska, co potwierdza zgłoszenie na policję.
Zgłoszenie na policję
- 14 lutego o godzinie 7.41 kierowca autobusu poprosił o interwencję z powodu agresywnej pasażerki na przystanku Jankego - Sadowa. Z treści zgłoszenia wynika, że pasażerka nie chciała wykonać polecenia kierowcy, dotyczącego przestawiania wózka dziecięcego tak, by stał bezpiecznie i wywiązała się awantura - relacjonuje Agnieszka Żyłka, rzeczniczka policji w Katowicach.
- Cztery minuty później zgłaszający ponownie zadzwonił do dyżurnego i poinformował, że awanturująca się pasażerka opuściła pojazd, w związku z czym odwołuje interwencję, bo nie potrzebuje już pomocy policjantów - dodaje rzeczniczka.
Nagrania pasażerki i oświadczenie PKM
Minęło siedem minut. O 7.52 pasażerka, spiesząca się z dziećmi do przedszkola, opublikowała na swoim Facebooku nagrania z autobusu (dzisiaj są już niedostępne). Kierowca jest widoczny, ale nie słychać, co mówi. Nie słychać także wulgarnych wyzwisk pasażerki.
Widać natomiast, że wózek jest ustawiony bokiem, a potem tyłem do kierunku jazdy.
Jak pisaliśmy wyżej, około godziny 14 według zapewnień prawniczki kierowca wysłał do zarządu PKM swoje nagranie.
O 17. 20 PKM opublikował na swoim Facebooku oświadczenie podpisane przez prezesa przedsiębiorstwa Romana Urbańczyka, z którego nie dowiadujemy się, czy przewoźnik zapoznał się z relacją kierowcy. Z oświadczenia wynika natomiast, że przewoźnik nie rozmawiał z pasażerką, bo dopiero "stara się nawiązać z nią kontakt". Mimo to z góry deklaruje, że pasażerka zostanie przeproszona, a wobec kierowcy będą wyciągnięte surowe konsekwencje.
Kierowca znika z grafiku
- Następnego dnia, w czwartek, kierowca został wezwany w okolicy godziny 9 rano do zarządu PKM i złożył pisemne wyjaśnienia w tej sprawie - mówi prawniczka Joanna Kapczyńska.
W mediach nie ma po tym śladu - PKM nadal nie przedstawił wersji kierowcy. Nie odniósł się do niej także po tym, gdy w sobotę nagranie kierowcy trafiło do sieci za pośrednictwem facebookowego profilu Spotted ZTM Metropolia.
Jak dowiedzieliśmy się od Grzegorza Buksy z Ogólnopolskiego Związku Kierowców i Motorniczych, w poniedziałek kierowca zniknął z grafiku przedsiębiorstwa. - Został zawieszony w obowiązkach na trzy dni bez podania przyczyny - powiedział nam Buksa.
Malwina Kaczor z Katowickiej Agencji Wydawniczej, która obsługuje pijarowo PKM, potwierdziła, że kierowcy nie ma w pracy, ale nie chciała powiedzieć dlaczego.
Prawniczka domaga się usunięcia oświadczenia. Bez odzewu
Jak przekazuje Kapczyńska, kolejny raz kierowca miał zgłosić się na rozmowę w tej sprawie z zarządem PKM we wtorek, 20 lutego o 9.30 rano. - Zamiast niego stawiłam się ja z oryginalnym pełnomocnictwem od klienta, które przesłałam do zarządu dzień wcześniej. Zostałam wysłuchana, ale nikt nie chciał odpowiedzieć na moje pytania - mówi prawniczka. - Powiedziałam prezesowi, że oświadczenie, które opublikowało PKM, narusza dobra osobiste kierowcy i domagam się, by zostało usunięte i w zamian opublikowane nowe, uwzględniające wersję kierowcy. Złożyłam też w tej sprawie pismo. Uważam, że gdyby tego oświadczenia nie było, media nie przedstawiałyby sytuacji w jednostronny sposób. Pracodawca powinien okazać wsparcie swojemu pracownikowi, którego dobra osobiste zostały moim zdaniem naruszone. Co prawda nigdzie nie podano nazwiska kierowcy, ale na nagraniach pasażerki był jego wizerunek. Ponadto w komentarzach pod postem pasażerki internauci pisali, że znają tego kierowcę. Współpracownicy kierowcy także wiedzą, o kogo chodzi - relacjonuje pani mecenas. - Nie było żadnego komentarza. Usłyszałam jedynie, że odpowiedź zostanie mi udzielona na piśmie. Do dzisiaj jej nie dostałam. Nie wiemy, jakie konsekwencje poniesie mój klient.
Oświadczenie PKM wciąż wsi na tablicy facebookowej przedsiębiorstwa - przynajmniej do momentu publikacji tego artykułu - jest ostatnim postem, czyli wyświetla się jako pierwsze po otwarciu strony. Wyłączono możliwość komentowania.
- Chciałem spotkać się w tej sprawie z zarządem PKM, ale nie wyrażono na to zgody - mówi związkowiec Grzegorz Buksa.
Rzeczniczka Malwina Kaczor przekazała, że z nami prezes również nie porozmawia. - Sprawa jest zakończona w przestrzeni medialnej - powiedziała. Nie ustąpiliśmy. Dopytywaliśmy, czy i jakie konsekwencje poniósł kierowca. W końcu odpowiedziała, że sprawa jest wyjaśniana, analizowane są nagrania i planowane jest spotkanie z pasażerką. Odniosła się także do regulaminu przewozu wózka.
Regulaminy
Regulamin Zarządu Transportu Metropolitarnego, który organizuje transport publiczny na Górnym Śląsku i w Zagłębiu, nie precyzuje, jak powinien być ustawiony wózek dziecięcy. Tym bardziej nie ma w nim nic o podwójnym wózku spacerowym. Czytamy jedynie: "Opiekunowie przewożonych w wózkach dzieci zobowiązani są do zabezpieczenia dziecka przed wypadnięciem z wózka (poprzez zapięcie pasów, szelek bądź innego wyposażenia wózka) oraz do zabezpieczenia wózka przed przemieszczaniem się wewnątrz pojazdu".
W rozmowie z nami Kaczor odwołała się do tego zapisu, twierdząc, że kierowca mógł poprosić matkę, by ustawiła wózek inaczej, ale nie miał prawa tego żądać, a pasażerka mogła się z nim nie zgodzić. Dopytywaliśmy, co by było, gdyby doszło do wypadku, kto by za to odpowiadał, gdyby dzieciom stała się krzywda, gdyby wózek się przewrócił, uderzył innego pasażera. Kaczor ucięła, że wtedy na miejsce wzywa się służby i one decydują, kto jest winny.
- Kierowca ponosi ogromną odpowiedzialność za bezpieczeństwo pasażerów, a do tego nieraz spotyka się z hejtem, kiedy odmówi pasażerowi przewozu z uzasadnionej przyczyny. Dlatego kierowcy zabiegają o to, by regulaminy były bardziej szczegółowe i jasno precyzowały prawa i obowiązki kierowcy i pasażerów - mówi Kapczyńska.
O sposobie ustawienia wózka dziecięcego więcej pisze Zarząd Transportu Miejskiego w Gdańsku, poświęcił temu tematowi osobny artykuł. "Wózek należy ustawić wzdłuż ściany pojazdu, a nie prostopadle do niej - głęboki najlepiej przodem do kierunku jazdy, spacerówkę tyłem. W każdym przypadku powinno się trzymać wózek za rączkę" - czytamy.
Podobnie brzmi zapis w regulaminie Zarządu Transportu Miejskiego w Poznaniu: "Wózki dziecięce muszą być unieruchomione oraz ustawione równolegle i tyłem do kierunku jazdy"
Poznań nie wziął tego przepisu z sufitu. Kierowcy wraz z naukowcami z Politechniki Poznańskiej i strażakami ze Szkoły Aspirantów Państwowej Szkoły Pożarnej w Poznaniu przetestowali zachowanie wózka z manekinem dziecka w autobusie i tramwaju. Wnioski są jednoznaczne: wózek spacerowy powinien stać tyłem do kierunku jazdy i dodatkowo być trzymany przez opiekuna za rączkę. Jeśli będzie stać bokiem, podczas gwałtownego hamowania autobusu może się przewrócić. Ze stojącego przodem w takiej sytuacji dziecko może wypaść, bo wózek przesunie się i uderzy plecami o najbliższą przeszkodę. Przesunie się mimo zaciągniętego hamulca, dlatego tak ważne jest trzymanie za rączkę nawet w zalecanym ustawieniu tyłem.
- Kierowcy w Katowicach znają te badania i udostępniają je sobie, mój klient też był świadom tych badań - mówi Kapczyńska.
Dla Grzegorza Buksy sprawa z 14 lutego jest jasna, nawet przy nieprecyzyjnym regulaminie: Kierowca rządzi w autobusie, pasażer powinien dostosować się do jego poleceń.
Mówi o tym regulamin śląsko-zagłębiowskiego ZTM.
Podczas przewozu, w celu zapewnienia bezpieczeństwa i egzekwowania postanowień niniejszego regulaminu oraz innych przepisów prawnych, pasażerowie stosują się do wskazówek i poleceń wydawanych przez kierujących oraz innych upoważnionych osób.
Według oświadczenia PKM, kierowca "nie ma prawa do wypraszania jakiejkolwiek osoby, która nie stwarza zagrożenia dla innych pasażerów":.
O tym także czytamy w regulaminie ZTM na Śląsku i Zagłębiu.
Osoby, które pomimo odmowy ich przewiezienia wsiadły do pojazdu lub nie przestrzegają niniejszego regulaminu, przepisów porządkowych lub innych powszechnie obowiązujących przepisów prawa przy przewozie i pomimo upomnienia nie stosują się do wskazówek i żądań osób wymienionych w ust. 1 obowiązane są opuścić pojazd na ich wezwanie.
Czy 14 lutego w porannym autobusie linii 297 były podstawy do wyproszenia pasażerki? Ustawienie wózka to jedno. Druga kwestia to agresja pasażerki, której wtórowały inne osoby w autobusie. Na nagraniach słychać, że nie stanęły w jego obronie, nawet gdy został zwyzywany. Przeciwnie, popędzały go, nakazywały siadać i jechać. Jeden z mężczyzn nawet groził: - Spróbuj dzwonić na policję, to zaraz ja cię wytargam.
- Kierowca przede wszystkim nie powinien dopuszczać do eskalacji agresji - powiedziała w rozmowie z nami Malwina Kaczor. Powinien zatem wezwać policję? A może jechać dalej? Rzeczniczka nie odpowiedziała.
Kapczyńska: - Jeśli kierowca jest znieważany w autobusie, powinien móc na to zareagować. Od tego zależy, czy będzie miał autorytet w pojeździe, czy pasażerowie będą wiedzieli, że mają obowiązek stosować się do jego zaleceń. Jeśli mogą go bezkarnie obrażać, wtedy emocje eskalują. Kierowca w takiej sytuacji może odmówić przejazdu.
To także wynika z regulaminu śląsko-zagłębiowskiego ZTM
1. Kierujący pojazdem lub inna upoważniona przez Zarząd Transportu Metropolitalnego osoba może odmówić przewozu osób zagrażających bezpieczeństwu lub porządkowi, niestosujących się do przepisów porządkowych lub innych powszechnie obowiązujących przepisów prawa przy przewozie osób, w szczególności osób nietrzeźwych lub uciążliwych dla innych pasażerów.
Małgorzata Goślińska
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: BOKEH STOCK / Shutterstock.com, archiwum prywatne