Mieszkał z pumą Nubią. Został prawomocnie skazany

Puma Nubia w śląskim ogrodzie zoologicznym
Nieprawomocny wyrok wobec właściciela pumy Nubii
Źródło: TVN24
Były opiekun pumy Nubii został prawomocnie skazany za znęcanie się nad zwierzęciem. Mężczyzna kupił małego dzikiego kota za granicą, trzymał go przez sześć lat w swoim domu, wystawiał na pokazach i mimo wyroku sądu nie chciał oddać.

Kamil Stanek (zgodził się na podawanie nazwiska - red.) oskarżony był o przetrzymywanie pumy, którą nazwał Nubia, znęcanie się nad nią i wystawianie jej w celach zarobkowych.

W marcu Sąd Rejonowy w Zawierciu uznał, że mężczyzna jest winny i orzekł wobec niego karę - rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata oraz zapłatę dwóch tysięcy złotych nawiązki dla Fundacji Viva! Przedstawicielka tej organizacji Anna Płaszczyk była oskarżycielką posiłkową w sprawie.

Obie strony odwołały się od tego wyroku. Apelację rozpatrywał od września Sąd Okręgowy w Sosnowcu. Stanek wraz z obrońcą wnieśli o uniewinnienie. Prokuratura - o dodatkową karę w postaci zakazu posiadania wszelkich zwierząt przez pięć lat. Oskarżycielka posiłkowa - także o zakaz pracy ze zwierzętami.

29 grudnia sosnowiecki sąd ogłosił prawomocny wyrok. Podtrzymał orzeczenie sądu pierwszej instancji. Nie wydał dodatkowych zakazów, których oczekiwało oskarżenie.

Puma Nubia od pięciu lat przebywa w Śląskim Ogrodzie Zoologicznym w Chorzowie.

Czytaj też historię Nubii: Nasza złota niewolnica

Puma w domu i na pokazach

Stanek, weteran z Afganistanu, kupił pumę przed laty w Czechach, zwierzę trzymał w domu w Złożeńcu obok Ogrodzieńca na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, Nubia miała też tam wolierę i wybieg. Czasem prezentował dzikiego kota na różnych pokazach - na festynach, w zakładach karnych, w szpitalach.

W lutym 2020 roku sąd zobowiązał go do oddania zwierzęcia do ogrodu zoologicznego w Poznaniu. Pół roku później, w lipcu, kiedy przedstawiciele zoo w towarzystwie zaprzyjaźnionych dziennikarzy przyjechali na posesję Stanka w Złożeńcu odebrać Nubię, ten wyprowadził ją na smyczy z klatki, wsiadł z nią do auta i uciekł do lasu. Poszukiwania, w których uczestniczyło około 200 policjantów, dron i śmigłowiec, zakończyły się niepowodzeniem. Potem nawiązano kontakt z mężczyzną i rozpoczęto mediację, zakończoną przekazaniem zwierzęcia do zoo w Chorzowie oraz zgłoszeniem się poszukiwanego na policję.

Puma Nubia w śląskim ogrodzie zoologicznym
Puma Nubia w śląskim ogrodzie zoologicznym
Źródło: TVN24

Prokuratura przedstawiła mężczyźnie zarzuty znęcania się nad pumą poprzez trzymanie jej w niewłaściwych warunkach, prezentowania Nubii na różnych imprezach celem zarobkowania, zaniechania wydania zwierzęcia mimo postanowienia o jej przepadku oraz narażenia na niebezpieczeństwo pracowników zoo, którzy przyjechali odebrać zwierzę.

Wyrok sądu pierwszej instancji

W maju 2022 roku zawierciański sąd uznał Stanka za winnego. W wyroku nakazowym, bez udziału stron, wymierzył mu karę prac społecznych i zakazał posiadania zwierząt. Obrona złożyła sprzeciw od tamtego orzeczenia, co oznaczało konieczność przeprowadzenia procesu.

W marcu 2025 sędzia Agnieszka Pluta w ustnym uzasadnieniu wyroku podkreśliła, że w myśl ustawy o ochronie zwierząt znęcanie się nad zwierzęciem nie musi oznaczać dążenia wprost do zadania mu cierpienia - to także inne zachowania, które nie uwzględniają jego potrzeb. Przypomniała, że Stanek trzymał pumę w kilku różnych miejscach.

- Warunki bytowania, w jakich utrzymywana była puma, nie spełniały warunków dobrostanu tego zwierzęcia i nie pozwalały mu na realizowanie swoich potrzeb gatunkowych - powiedziała.

Przytoczyła opinię biegłej, która wskazała, że pumy ze swej natury są przywiązanymi do terytorium samotnikami, gatunkiem, który jest aktywny nocą i unika kontaktu nie tylko z człowiekiem, ale też z osobnikami własnego gatunku.

- Przetrzymywanie zatem pumy przez oskarżonego w niewielkich, często zaniedbanych wolierach bądź w klatce bez możliwości eksploracji terenu, bez możliwości schowania się i odpoczynku w pomieszczeniu wewnętrznym w ciągu dnia, bez urządzeń umożliwiających stymulację sensoryczną, a nadto w otoczeniu innych gatunków zwierząt stanowiących naturalne ofiary drapieżnika powodowało, iż puma Nubia nie mogła realizować swoich potrzeb - uzasadniała sędzia Pluta.

Sąd ocenił, że naruszeniem dobrostanu Nubii było też organizowanie pokazów, spotkań czy warsztatów z jej udziałem. Sąd nie miał także wątpliwości, że Stanek dopuścił się przywłaszczenia Nubii, odmawiając jej wydania pracownikom zoo, a także naraził ich na niebezpieczeństwo, gdy przyjechali odebrać zwierzę.

Stanek od razu zapowiedział apelację, wyraził opinię, że został skazany na podstawie "poszlak i domysłów". Podczas rozmowy z dziennikarzami podkreślał, że Nubię miał legalnie, prowadząc związaną z nią działalność gospodarczą. Pokazywał zdjęcie w telefonie komórkowym, na którym razem z pumą śpi jego mały syn.

- To jest zwierzę, nad którym ja się znęcałem, to jest zwierzę niebezpieczne - ironizował. - Poprzez proces wychowania ja byłem pewny zachowania tego zwierzęcia - oświadczył i powtórzył, że z Nubią łączy go szczególna więź.

Stanek zapewniał, że w 2020 roku chciał wywiązać się z decyzji sądu o obowiązku oddania Nubii, ale - jak przekonywał - nie został poinformowany o terminie i sposobie przekazania zwierzęcia. Zarzucał przedstawicielom poznańskiego zoo, że przyjeżdżając do niego po Nubię, przekroczyli swoje uprawnienia. Twierdzi też, że został przez nich pobity i czuł się osaczony. Kwestionował kompetencje biegłej, która wydawała opinię w jego sprawie.

Obrona: biegła nigdy nie widziała pumy

15 grudnia w procesie drugiej instancji odbyły się mowy końcowe. Obrońca Stanka Paweł Matyja podkreślał przed sądem w Sosnowcu, że jego klient oddał pumę do śląskiego zoo "dobrowolnie". Jego zdaniem nie można więc mówić o przywłaszczeniu zwierzęcia.

Zarzut znęcania się nad zwierzęciem Matyja określił jako "najbardziej kuriozalny". Podważał opinię biegłej, która oceniała stan Nubii. - Nigdy nie widziała pumy Nubii, oglądała ją tylko na zdjęciach, żadnej innej pumy, co przyznała przed sądem, nigdy nie badała - wskazywał obrońca. Podkreślał też, że Stanek angażował pumę do akcji charytatywnych dla chorych dzieci. Powoływał się na listy w obronie Stanka, adresowane do Ministerstwa Sprawiedliwości.

- Mamy do czynienia z człowiekiem, który pumę Nubię kochał i której nie stała się żadna krzywda - mówił Matyja, argumentując, że minęło tyle lat, odkąd Nubia jest w ogrodzie zoologicznym, nie stwierdzono u niej żadnych schorzeń na początku i do dzisiaj jest "okazem zdrowia".

Na koniec odniósł się do ostatniego zarzutu - wystawiania Nubii w celach zarobkowych. Wskazywał, że sąd w Zawierciu nie był w stanie dowieść, "gdzie, komu i za ile".

Naukowcy kontra wyczucie oskarżonego

Oskarżycielka posiłkowa Anna Plaszczyk z Fundacji Viva! zwracała w mowach końcowych uwagę na to, że od biegłych nie wymaga się kontaktu z pokrzywdzonymi. Biegli orzekają na podstawie dokumentacji i literatury naukowej.

- To literatura naukowa gwarantuje rzetelność opinii - podkreślała. - Biegła sobie nie wymyśliła tego, w jakich warunkach pumy powinny być utrzymywane i jakie mają potrzeby gatunkowe. Biegła to orzekła na podstawie tego, co stwierdzili naukowcy. W kontrze do tego oskarżony twierdzi, że on się opiekuje zwierzętami na podstawie swojego wyczucia, co mówił przed tutejszym sądem.

- Mam poczucie, że cały czas rozmawiamy obok meritum - dodała, wskazując, że Nubia nigdy nie została w zoo w Chorzowie przebadana. Nie miała badań krwi ani obrazowych.

Oskarżycielka przypomniała, że kilkuset specjalistów, którzy pracują ze zwierzętami na co dzień, lekarzy weterynarii, zoologów, zoopsychologów, lekarzy weterynarii, podpisali petycję, z której wynika, że puma Nubia nie powinna żyć w warunkach, które stworzył jej oskarżony.

"To ja krowy nie mogę wydoić, rzucić chleb gołębiowi?"

- Kara, jaka mogłaby być zasądzona, jest karą brutalną i kończącą moje funkcjonowanie w środowisku społecznym - mówił przed sądem w Sosnowcu Kamil Stanek.

Pytał, co miałby oznaczać zakaz pracy ze zwierzętami: - To ja krowy nie mogę doić, psa wyprowadzić na smyczy? Wyjdzie na to, że rzucając chleb gołębiowi na rynku w Krakowie, ja pracuję ze zwierzęciem.

- Jestem chłopakiem pochodzącym ze wsi. Mam się przeprowadzić do kawalerki, zamknąć się, odizolować? - pytał oskarżony.

Podkreślał, że nie chodzi o pracę ze zwierzętami, ale o "piętno społeczne, które dźwiga od paru lat", odkąd sprawa jest upubliczniana w mediach. Zapewniał, że jest uczciwy.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: