Obraca się wokół własnej osi, widzi w ciemności na kilkanaście metrów i cały czas rejestruje obraz. Kamera stworzona przez firmę z Bytomia zjechała ponad kilometr pod ziemię otworem, przygotowanym przez wiertnicę. Nie udało się jednak zobaczyć przez nią górników, którzy zaginęli 18 kwietnia po wstrząsie w kopalni Wujek. Akcja wciąż jednak trwa.
- Ciężko cieszyć się z powodzenia tej akcji w sytuacji, kiedy nie udało się zobaczyć górników. Natomiast nagranie z kamery to bardzo wartościowy materiał do analizy dla techników. Myślę, że może on jeszcze znacząco wpłynąć na całą tę sprawę - mówi Tomasz Witas z firmy Emitech z Bytomia, która przygotowała kamerę.
Zauważa, że przy opuszczaniu kamery pracownikom towarzyszył silny stres.
Cały zestaw waży 120 kg
Kamera powstała w zaledwie cztery dni. - Nie mieliśmy wiele czasu na jej konstrukcję. Sytuacja rozwijała się bardzo dynamicznie, dlatego został powołany sztab techników, którzy mieli opracować w trybie pilnym takie urządzenie - mówi Tomasz Witas.
Urządzenie zostało skonfigurowane specjalnie dla potrzeb akcji w kopalni Wujek. Sama kamera waży 2,5 kilograma. Natomiast cały zestaw (razem ze wzmocnionym kablem) waży aż 120 kg. Kamera obraca się wokół własnej osi, a jej widoczność w całkowitej ciemności w podczerwieni to około 15 metrów.
- Wszystkie komponenty wewnętrzne zostały elektronicznie wyważone. Wewnątrz są ogniwa elektryczne, które były także nie lada wyzwaniem. Musiały zostać odpowiednio dopasowane - tak, by zasilić to urządzenie na czas trwania akcji ratunkowej - tłumaczy Tomasz Witas.
Zobacz, co zarejestrowała kamera opuszczona ponad kilometr pod ziemię:
Kamera znów zjedzie pod ziemię?
Na razie kamera została wycofana z otworu, który z powierzchni wywierciła wiertnica. Kolejnym etapem akcji ma być zastosowanie systemu głosowego.
- Będzie próba naprowadzania górników na głos i jeżeli będzie jakiś odzew z dołu, będzie możliwość odbioru informacji. W tej chwili sztab zastanawia się, jakie kolejne kroki można ewentualnie podejmować - mówił rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, Wojciech Jaros.
Nie był w stanie określić jak długo potrwa akcja. - Na pewno odwiert nie zostanie dzisiaj zamknięty - podkreślił.
Tomasz Witas z firmy z Bytomia deklaruje, że w razie potrzeby, kamera znów może zjechać pod ziemię. - Mamy przygotowany drugi komplet, drugą kamerę o mniejszej średnicy - dodaje.
Na pewno odwiert nie zostanie dzisiaj zamknięty. Wojciech Jaros, rzecznik KHW
Kombajn drąży chodnik
Równolegle pod ziemią kombajn drąży chodnik w rejon, gdzie mogą być zaginieni. Czeka go jednak jeszcze wiele dni pracy, zanim dotrze w miejsce, gdzie mogą przebywać górnicy.
- Jeżeli to będą dwa tygodnie, to będzie nieźle. Chyba, żeby miało się okazać, że przecinka, do której dotrze wcześniej, będzie drożna i tamtędy będzie można dojść. To jednak możemy sprawdzić jedynie docierając do niej - dodał rzecznik KHW.
Ogromne zniszczenia
Prowadzona od kilkunastu dni akcja ratownicza jest następstwem wstrząsu w tzw. ruchu Śląsk - części kopalni Wujek znajdującej się w Rudzie Śląskiej. Był on skutkiem odprężenia górotworu na głębokości ok. 1050 m.
Z zagrożonego rejonu wycofano pracowników, dwóch górników przebywających w zagrożonym rejonie nie zgłosiło się. Wstrząs spowodował ogromne zniszczenia w wyrobisku, m.in. jego znaczne zaciśnięcie i wypiętrzenie podłoża.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: NS / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice | Andrzej Winkler