Sąd ukarał radnego Częstochowy naganą za to, że zaklejał czarną folią przyciski do wywoływania zielonego światła na przejściach dla pieszych. - Mieliśmy wtedy do czynienia z pierwszą falą pandemii, było dużo obaw – uzasadniała sędzia. - Nie wystarczyło jednak zasłonić folią przycisk, należało również zmienić oprogramowanie, co leżało już poza możliwościami obwinionego.
Na początku pandemii, w marcu tego roku radny PiS z Częstochowy Piotr Kaliszewski zabezpieczył czarną folią przyciski na światłach przy jednym z większych skrzyżowań, aby zmniejszyć ryzyko rozpowszechniania się koronawirusa. Zrobił to samodzielnie, po uprzednim opublikowaniu swojego zamiaru w mediach społecznościowych, ponieważ - według niego - Miejski Zarząd Dróg i Transportu długo zwlekał z zabezpieczeniem sygnalizatora.
MZDiT usunął folię, ale radny założył ją po raz drugi. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Częstochowie. Oskarżycielem posiłkowym była komenda policji w Częstochowie. Żądała 500 złotych grzywny. Radny został obwiniony o stwarzanie zagrożenia w ruchu drogowym.
Dzisiaj zapadł wyrok. Kaliszewski został uznany winnym i skazany na karę nagany. Nie jest zadowolony z finału sprawy. - Będę się odwoływać. Działałem dla dobra lokalnej społeczności, w tamtym czasie panowały szczególne okoliczności – powiedział.
Obrona: rok temu nikt nie wiedział, jak się zachowywać
Na dzisiejszej rozprawie przedstawiono dokumentację MZDiT, o którą wystąpił obrońca radnego. Chodziło o podanie, jak działała sygnalizacja. Jak się okazało, tryb świateł zależał od ruchu samochodów i pieszych.
- Faktycznie Piotr Kaliszewski zaklejał przyciski, przyznaje się do tego. Wątpliwości budzi to, co zostało zaklejone. Pojawia się nazwa "urządzenie zabezpieczające". Rolą sądu będzie ustalić, co Kaliszewski oklejał – mówił obrońca Kaliszewskiego. - W mojej ocenie przycisk przy światłach nie może być podciągnięty pod żadną definicję w ustawie o ruchu drogowym. Byłaby to wykładnia na niekorzyść obwinionego. Przycisk jest elementem urządzenia detekcyjnego – dodał.
Obrońca przypomniał, że rok temu, kiedy zaczynała się pandemia, "nikt za bardzo nie wiedział, jak się zachowywać, mieliśmy mniejszą wiedzę i w takich warunkach działał Piotr Kaliszewski". - Obecnie nikt nie nosi rękawiczek. Była mowa w mediach, aby dezynfekować i myć ręce. Piotr Kaliszewski działał w celu interesu wyższego, dla lokalnej społeczności. Jego celem było wyjście naprzeciw społecznym potrzebom. Jako radny podjął działanie, aby koronawirus się nie rozprzestrzeniał – tłumaczył.
Obrońca podkreślił, że w wyniku działań Kaliszewskiego nikt nie ucierpiał. - Być może Piotr Kaliszewski przyczynił się lokalnej społeczności – dodał.
Poprosił o uniewinnienie swojego klienta lub przynajmniej o odstąpienie od ukarania.
Obwiniony: sprawdzałem, sygnalizacja działała normalnie
Sam obwiniony zaznaczył przed sądem, że jego działanie miało charakter prewencyjny i "było spowodowane troską o mieszkańców". Chciał ich - jak twierdzi - zabezpieczyć przed zakażeniem koronawirusem. Wyznał, że sam przeszedł COVID z powikłaniami.
- Wykonałem to, do czego zobowiązał się Miejski Zarząd Dróg i Transportu. W taki sposób, w jaki on to robił. Dobrze znam to skrzyżowanie i jego działanie. Występowałem z interpelacjami w jego sprawie – mówił Kaliszewski.
Opisał, że podczas zaklejania przycisków sprawdzał, czy światła działają normalnie, a potem poinformował rzecznika MZDiT o tym, co zrobił. - Dowodem na to, że po moim zabezpieczeniu sygnalizacja działała normalnie jest brak zdarzeń drogowych w tamtym miejscu, w tamtym czasie.
Sąd: należało zmienić również oprogramowanie sygnalizatora
W uzasadnieniu wyroku sędzia Anna Gallina wskazała, że - zgodnie z rozporządzeniem ministra infrastruktury - sygnalizacja świetlna to zestaw urządzeń służących do sterowania ruchem. - Opierając się na treści rozporządzenia ministra infrastruktury, sąd sprecyzował zarzut, że urządzenie było elementem sygnalizatora i dlatego sąd uznał że zaklejenie go jest wykroczeniem. Sąd miał na uwadze okoliczności popełnienia czynu. Niewątpliwie mieliśmy wtedy do czynienia z pierwszą falą pandemii, było dużo obaw. Sąd dał w pełni wiarę obwinionemu, że jego działanie było na cel dobra lokalnej społeczności. Nie wystarczyło jednak zasłonić folią przycisk, należało również zmienić oprogramowanie, co leżało poza możliwościami obwinionego – mówiła sędzia.
Dodała, że "na szczęście działanie obwinionego nie skutkowało żadnym zdarzeniem drogowym w tamtym czasie".
Kaliszewski został zwolniony z kosztów sądowych. Wyrok nie jest prawomocny, apelację można złożyć w terminie siedmiu dni.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice