Kobieta z dwójką córek wypoczywała w niedzielę nad wodą. Obie dziewczynki się kąpały. W pewnym momencie matka zauważyła, że 10-letnia córka tonie. Skoczyła jej na ratunek i wyciągnęła na brzeg. Zaczęła wołać 15-letnią córkę, ale tamta nie reagowała. Dziewczynę pomogli wyciągnąć inni plażowicze. Niestety zmarła. Prokuratura wszczęła śledztwo.
Tragedia zdarzyła się w niedzielę przed godziną 18 w Częstochowie nad wodą przy ulicy Amonitowej. Dawniej wydobywano tu glinkę, potem nieckę wypełniła woda. Dzisiaj to prywatny ośrodek do uprawiania sportów wodnych. Jest wyciąg do wakeboardu, boiska, plac zabaw. W opisie właściciel wspomina też o "piaszczystej plaży".
Jak wynika z informacji, które przekazał nam Marcin Knysak z policji w Częstochowie, wieczorem w niedzielę w wodzie były dwie siostry w wieku 10 i 15 lat, a na brzegu była ich matka.
- W pewnym momencie kobieta zauważyła, że jej młodsza córka dziwnie się zachowuje, jakby się podtapiała. Skoczyła na ratunek i wyciągnęła ją na brzeg - relacjonuje Knysak. - Kobieta zaczęła nawoływać drugą córkę, żeby wyszła z wody, ale tamta nie reagowała. Z pomocą innych odpoczywających tam ludzi matka wyciągnęła 15-latkę z wody - dodaje policjant.
15-latka zmarła w szpitalu
Na miejsce wezwano pogotowie i policję. Knysak: - W trakcie resuscytacji 15-latce przywrócono oddech, ale nie odzyskała świadomości. Wraz z matką przewieziono ją do szpitala.
- Dziewczynka trafiła do nas około godziny 20 - mówi Łukasz Majewski, rzecznik szpitala wojewódzkiego w Częstochowie. - Była w złym stanie. Z relacji matki wynika, że znajdowała się pod wodą 15 minut. To bardzo dużo. Niewiele czasu potrzeba, by doszło do niedotlenienia mózgu. Przywrócenie oddechu nie oznacza, że uratowaliśmy życie osobie, która tonęła. Dziewczynka niestety zmarła około północy.
W ośrodku jest zakaz kąpieli. Czy wiedzieli o tym goście?
W poniedziałek Prokuratura Rejonowa Północ w Częstochowie wszczęła śledztwo w sprawie narażenia dwóch dziewczynek w wieku 10 i 15 lat na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz nieumyślnego spowodowania śmierci starszej z dziewczynek. Jak przekazał nam Tomasz Ozimek, rzecznik częstochowskiej prokuratury okręgowej, nikomu jeszcze nie przedstawiono zarzutów.
- Prokurator będzie badać nie tylko odpowiedzialność karną matki dziewczynek, ale także administratora obiektu, na którym doszło do tragedii - zaznacza Ozimek.
Matka była trzeźwa. Z przepisów karnych wynika, że była odpowiedzialna za opiekę nad dziećmi. Na czym polega odpowiedzialność administratora obiektu?
- Ze wstępnych informacji wynika, że na terenie obiektu obowiązywał zakaz kąpieli. Będziemy ustalać, w jaki sposób ten zakaz był egzekwowany, czy goście obiektu byli o tym informowani i w jaki sposób, czy w terenie były tablice informujące o tym zakazie - wyjaśnia Ozimek.
Rozmawialiśmy z właścicielem ośrodka. Nie chciał się wypowiadać. Zapewnił tylko, że w ośrodku obowiązuje zakaz kąpieli. Ma być to w regulaminie ośrodka, który został przekazany policji. Jak powiedział właściciel, jego ośrodek to miejsce do uprawiania sportów wodnych, a nie do kąpieli, dlatego na terenie ośrodka nie ma ratowników wodnych.
Wybierają niestrzeżone kąpieliska, bo jest tam mniej ludzi
- W okolicy Amonitowej są trzy podobne zbiorniki, glinianki wypełnione wodą – mówi Adam Zbrojkiewicz, kierownik biura Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowe w Częstochowie. Jeden zbiornik to ten prywatny, na którym doszło do tragedii. Dwa pozostałe zarządzane są i przygotowane do kąpieli przez Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. – My na tych dwóch miejskich zbiornikach jesteśmy – mówi Zbrojkiewicz.
- Na tym prywatnym jest park wodny. Osoby uprawiające sporty wodne powinny być w kamizelkach i kaskach, ale podczas takich sportów jest duże ryzyko urazów, dlatego moim zdaniem na miejscu powinien być ratownik – mówi Zbrojkiewicz, zaznaczając, że jako ratownik patrzy na sprawy bezpieczeństwa nad wodą "nad wyraz". – Zawsze lepiej, jak jest jeden ratownik więcej, jeden sprzęt ratowniczy więcej, ale to się wiąże z kosztami. 150 metrów dalej są strzeżone kąpieliska. Przypuszczam niestety, że ludzie wybierają niestrzeżone, bo jest tam mniej tłoczno.
Pobiegł do wody za piłką
Z raportu Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Katowicach, przekazanego w poniedziałek rano, wynika, że w czerwcu w województwie śląskim utonęło pięć osób. Dwie z nich w minioną niedzielę. Prócz 15-latki także 37 mieszkaniec Siemianowic Śląskich, który wypoczywał z partnerką i jej dziećmi nad stawem Morawa w katowickiej dzielnicy Szopienice.
Jak opisuje katowicka policja, siedzący na brzegu mężczyzna zobaczył, jak dzieciom piłka uciekła w głąb stawu. Postanowił po nią popłynąć.
Dalszą akcję opisują strażacy ochotnicy z Szopienic. "Pierwsze działania ratownicze podjął nasz kolega strażak, który przebywał na plaży z rodziną i natychmiast przystąpił do ratowania topiącego się mężczyzny" - czytamy w poście na facebooku OSP Szopienice. Mężczyzna był pod wodą dwie minuty.
Policjanci i strażacy przypominają zasady bezpiecznego wypoczynku nad wodą: nie pływaj w pojedynkę, nie pij alkoholu, obserwuj dzieci, także na płytkiej wodzie, poznaj swoje umiejętności pływackie i nie przeceniaj ich, słuchaj ratowników, przestrzegaj oznaczeń. Dzikie kąpieliska mają nieznane dno i głębokość, a woda w nich może być skażona.
ZOBACZ TEŻ: Wtórne utonięcie i suche utonięcie. Czym są i jak rozpoznać niebezpieczne dla życia objawy?
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: GoogleMaps