Wyciąg zamknięty, bilety są, ale za parking. Na sankach sto osób

Na stoku w Bytomiu zjeżdżali na sankach
Policjanci kontrolowali stok
Źródło: TVN24 Katowice
Na stoku w Bytomiu było trochę śniegu. Przyjechali rodzice z dziećmi i zjeżdżali na sankach. A za nimi policja. Jak się tłumaczy właściciel?

28 grudnia policja w Bytomiu kontrolowała obiekty sportowe i handlowe, które zgodnie z rozporządzeniem powinny być zamknięte.

- Podczas kontroli stoku przy ulicy Blachówka okazało się, że obiekt pozostaje otwarty, mimo obowiązujących obostrzeń. Na jego terenie policjanci zauważyli około stu osób, które zjeżdżały na sankach, a właściciel sprzedawał bilety - mówi Anna Lenkiewicz, rzeczniczka policji w Bytomiu.

Na stoku w Bytomiu zjeżdżali na sankach
Na stoku w Bytomiu zjeżdżali na sankach
Źródło: TVN 24 Katowice

Marek Windyś, właściciel stoku narciarskiego w Bytomiu, w rozmowie z nami wyjaśnił, że bilety były sprzedawane, ale za korzystanie z parkingu.

- Stok narciarski, w tym obsługa, kasy, wyciągi, wypożyczalnia sprzętu, serwis narciarski - są nieczynne. Zgodnie z rozporządzeniem nie prowadzimy działalności w tym zakresie - zapewnia Windyś. - Udostępniliśmy jedynie część górki dla zjeżdżających na sankach z racji tego, że w okolicy śnieg jest tylko w naszym obiekcie.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE>>>

Czy były mandaty?

Nikt z dorosłych, którzy przyjechali na stok z dziećmi, nie został ukarany mandatem, nie było nawet pouczeń.

Ale: - W związku ze złamaniem nowych przepisów policjanci skierowali informację do powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej oraz wszczęli postępowanie wyjaśniające w sprawie o wykroczenie - dodaje Lenkiewicz.

Dzisiaj na stoku też zjawiła się grupka osób, widać też było policyjne patrole.

Na stoku w Bytomiu zjeżdżali na sankach
Na stoku w Bytomiu zjeżdżali na sankach
Źródło: TVN 24 Katowice

KORONAWIRUS W POLSCE. RAPORT TVN24.PL

Czytaj także: