Na stoku w Bytomiu było trochę śniegu. Przyjechali rodzice z dziećmi i zjeżdżali na sankach. A za nimi policja. Jak się tłumaczy właściciel?
28 grudnia policja w Bytomiu kontrolowała obiekty sportowe i handlowe, które zgodnie z rozporządzeniem powinny być zamknięte.
- Podczas kontroli stoku przy ulicy Blachówka okazało się, że obiekt pozostaje otwarty, mimo obowiązujących obostrzeń. Na jego terenie policjanci zauważyli około stu osób, które zjeżdżały na sankach, a właściciel sprzedawał bilety - mówi Anna Lenkiewicz, rzeczniczka policji w Bytomiu.
Marek Windyś, właściciel stoku narciarskiego w Bytomiu, w rozmowie z nami wyjaśnił, że bilety były sprzedawane, ale za korzystanie z parkingu.
- Stok narciarski, w tym obsługa, kasy, wyciągi, wypożyczalnia sprzętu, serwis narciarski - są nieczynne. Zgodnie z rozporządzeniem nie prowadzimy działalności w tym zakresie - zapewnia Windyś. - Udostępniliśmy jedynie część górki dla zjeżdżających na sankach z racji tego, że w okolicy śnieg jest tylko w naszym obiekcie.
Czy były mandaty?
Nikt z dorosłych, którzy przyjechali na stok z dziećmi, nie został ukarany mandatem, nie było nawet pouczeń.
Ale: - W związku ze złamaniem nowych przepisów policjanci skierowali informację do powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej oraz wszczęli postępowanie wyjaśniające w sprawie o wykroczenie - dodaje Lenkiewicz.
Dzisiaj na stoku też zjawiła się grupka osób, widać też było policyjne patrole.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice