G. faktycznie sprzeczali się w ostatnich latach małżeństwa. Powodem miał być romans Marka. Mieli 2,5-letnią córeczkę. Oboje za nią przepadali. Czy ojciec bał się, że w razie rozwodu prawo do opieki nad dzieckiem przypadnie matce?
To, zdaniem pani Michaliny, matki Anny G., miało być motywem zbrodni, do której - jak ustalili śledczy - doszło w nocy 7 lipca 2012 roku.
Nie idzie na policję, nie dzwoni do żony, nie rozwiesza plakatów
Anna - według relacji jej męża - wychodzi z domu w Czeladzi w sobotę o godz. 22.30. Ma wtedy 29 lat. Na osiedlu nikt nie widzi kobiety z walizką na kółkach, tymczasem jej telefon loguje się w pobliżu miejsca zamieszkania jeszcze przez 3 godziny. Potem przez kilka godzin jest wyłączony, by uruchomić się następnego dnia w okolicach poczty i dworca kolejowego w Katowicach.
W takich złych chwilach - kłótni z mężem - Anna zwykła dzwonić do matki. Tym razem tego nie robi.
Poniedziałek, Marek G. zgłasza zaginięcie żony. Jest policjantem w Sosnowcu, powinien wiedzieć, że sukces poszukiwań w dużej mierze zależy od czasu zgłoszenia. Im szybciej, tym większa szansa odnalezienia.
Potem nigdy nie próbuje dodzwonić się do żony.
Pani Michalina twierdzi, że zięć nie angażował się w poszukiwania żony, nie rozklejał plakatów. Ba, utrudniał je. Jeden z przedstawionych mu zarzutów będzie dotyczyć nakłaniania świadków do fałszywych zeznań.
Dobra wola - wskazać ciało
Ciała Anny G. nigdy nie znaleziono, nie pomogli jasnowidze i detektywi. Marek G. nigdy nie przyznał się do morderstwa. Utrzymuje, że to żona kazała mu wysłać swoją komórkę do Niemiec.
Przesłuchanie 182 świadków po 3 latach śledztwa pozwoliło wystosować akt oskarżenia. Byłemu policjantowi grozi dożywocie.
- Nie wiem, czy kiedykolwiek będę mogła pochować córkę. Jeśli to rzeczywiście zrobił zięć, to tylko jego dobra wola, czy wskaże miejsce, gdzie jest ciało - mówiła pani Michalina rok temu.
Opiekuje się córką Anny G. Nie wie, co powiedzieć wnuczce, gdy ta pyta, gdzie jest mama.
Nie przyznaje się do winy
B. policjant z komendy w Sosnowcu Marek G., oskarżony o zabicie żony, nie przyznał się do winy ani pozostałych stawianych mu zarzutów. W poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Katowicach ruszył jego proces.Po tym, jak prokurator odczytał akt oskarżenia, G. powiedział, ze nie przyznaje się do winy. Po godz. 10. rozpoczął składanie wyjaśnień.Według ustaleń śledztwa, do zbrodni doszło 7 lipca 2012 roku w Czeladzi. Poza zabiciem żony Marek G. odpowiada przed sądem także za usiłowanie podżegania osoby będącej w tej sprawie świadkiem do składania fałszywych zeznań. Mężczyzna został też oskarżony o przestępstwa związane z przekroczeniem uprawnień funkcjonariusza policji. Miało to polegać na sprawdzaniu w policyjnych rejestrach, bez podstawy prawnej, danych dotyczących różnych osób. Jak zaznacza prokuratura, czyny te nie mają związku z samym zarzutem zabójstwa.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice/PAP
Źródło zdjęcia głównego: UWAGA! TVN