Mieszkańcy alarmowali drogowców, że na tym przejściu jest niebezpiecznie, bo kierowcy jeżdżą za szybko. Chcieli sygnalizacji. - Nie widzieliśmy wtedy zagrożenia - mówią drogowcy. W poniedziałek na tych pasach zginęły dwie nastolatki.
W ostatnich dwóch latach w Mikołowie doszło do 31 potrąceń pieszych na pasach. - Nigdy dwa razy na tym samym przejściu - zaznacza Ewa Sikora, rzeczniczka mikołowskiej policji.
Dla policji oznacza to, że w mieście nie ma przejść newralgicznych. Ale też - co przyznaje Sikora - że potrącenie na pasach działa na kierowców i pieszych jak hamulec. Jakby było ostrzeżeniem: na tych pasach trzeba być wyjątkowo ostrożnym.
Z obserwacji mikołowskich policjantów wynika jednak, że nie musi dojść do wypadku, żeby przejście było bezpieczne.
Poza trzema feralnymi przejściami, co do których stróże prawa mają wątpliwości (nie zanotowali dokładnych adresów), żadne nie miało sygnalizacji.
Wniosek: na pasach z sygnalizacją w ostatnich dwóch latach nie było w Mikołowie wypadku.
Tragiczne przejście na DK 44 nie ma sygnalizacji.
Przed tragedią drogowcy nie widzieli zagrożenia
Przejście łączy mieszkańców domków jednorodzinnych z resztą miasta, urzędami, sklepami, cmentarzem. Gdy nie było pasów, przebiegali przez jezdnię w miejscu niedozwolonym. W ten sposób wywalczyli namalowanie zebry.
W połowie tego roku napisali do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad prośbę o sygnalizację. - Twierdzili, że na przejściu jest zagrożenie bezpieczeństwa pieszych z powodu łamania przepisów przez kierowców. Pisali, że samochody jeżdżą za szybko - mówi Marek Prusak, rzecznik katowickiego oddziału GDDKiA.
W okolicy przejścia obowiązuje prędkość do 70 km. Ruch ogromny, DK 44 łączy miasto z Tychami, Katowicami i Krakowem. A pieszy musi pokonać dwie jezdnie, każda po dwa pasy.
Prusak: - Nie widzieliśmy wtedy zagrożenia. Odpowiedzieliśmy mieszkańcom, że przejście jest prawidłowo oznakowane, a sygnalizacja bezzasadna.
A jednak przed pasami stanęły dodatkowe znaki drogowe na odblaskowym tle. Nie zatrzymały w poniedziałek audi z 31-latkiem za kierownicą. Wjechał w trójkę pieszych.
20-letni mężczyzna miał szczęście - dla niego skończyło się na złamaniu nogi i urazie głowy. 14-letnia Lena walczyła o życie przez godzinę w karetce, ale reanimacja nie odniosła skutku. 13-letnia Wiktoria zmarła od razu, gdy po uderzeniu przeleciała przez bariery na drugą jezdnię.
- Przeanalizujemy jeszcze raz bezpieczeństwo na tych pasach - zapewnia Prusak. Ale z drugiej strony dodaje, że kilkaset metrów dalej w jedna stronę piesi mają przejście ze światłami, a z drugiej zupełnie bezkolizyjne przejście przez DK 44 kładką.
Trzeźwi i nie wiedzą, dlaczego potrącają
31-latek był trzeźwy w chwili wypadku. Było po zmroku i ślisko. Zagapił się. Patrzył w telefon? Nie odpowiedział wczoraj na żadne pytania prokuratury.
W środę usłyszał zarzut spowodowania wypadku śmiertelnego. Mimo że przestępstwo zagrożone jest wysoką karą - do 8 lat więzienia i że podejrzany nie przyznaje się do winy ani nie składa wyjaśnień, sąd odrzucił wniosek prokuratury o areszt tymczasowy.
Dzień po tragedii we wtorek w Mikołowie doszło do kolejnego potrącenia na pasach. A wczoraj na ul. Wojciecha fiat potracił 29-letnią kobietę, idącą chodnikiem. Prowadziła wózek z półtoraroczną córką. Na szczęście obu pieszym nic się nie stało. 70-letnia kierowca nie potrafiła wyjaśnić, co się stało. Było jasno, przed południem. Po potrąceniu pieszej 70-latka skosiła jeszcze latarnię i róg budynku. Też była trzeźwa.
Autor: mag/i / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice