Pomaga omijać przeszkody, przechodzić przez jezdnię, a nawet wskazywać wolne miejsce w autobusie. Pies przewodnik to oczy niewidomego. Nie każdy może sobie na taki luksus pozwolić. Zwłaszcza, że koszty posiadania i szkolenia czworonoga to nawet kilkanaście tysięcy złotych, które niewidomy musi wyłożyć z własnej kieszeni. Dopiero później może się starać o dofinansowanie. Zwrot pieniędzy to czysta loteria.
- Psy przewodniki, ich dofinansowanie i zasady, które obowiązują, są takie same jak w przypadku każdego innego sprzętu rehabilitacyjnego. Błąd tkwi w tym, że są to te same zasady. A chodzi przecież o żywe stworzenie i konkretnego niewidomego. O tym się zapomina. PFRON powinien wyjść zza biurka i zza swoich procedur, wyjść do ludzi - mówi właściciel psa-przewodnika, Norbert Galla.
Galla składał wnioski do Polskiego Związku Niewidomych i przez lata dostawał pomoc. Tym razem z dotacją może się jednak pożegnać. Mimo pozytywnych ocen PFRON, który przydziela dotacje poszczególnym organizacjom, dla PZN tym razem zabrakło pieniędzy.
Dofinansowanie to loteria?
- Raz mamy szczęście, raz nie. To jest dla nas zaskakujące i oburzające, że przez 70 lat wszystko było w porządku, a teraz nie ma możliwości dofinansowania - przyznaje Agnieszka Nowak z Polskiego Związku Niewidomych.
PFRON tłumaczy się ograniczonym budżetem. Im więcej wniosków, tym mniejsze prawdopodobieństwo otrzymania dofinansowania na psa-przewodnika.
- Ja rozumiem, że to jest zawsze bolesny temat, ale przy podziale środków, których zasób jest ograniczony zawsze dochodzi do sytuacji, że nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć 100% oczekiwań i potrzeb wszystkich osób niepełnosprawnych - mówi dyrektor śląskiego oddziału PFRON, Anna Wandzel.
Zainteresowanie dotacjami z roku na rok jest coraz większe. W ubiegłym roku do PFRON wpłynęło około 700 wniosków z prośbą o pomoc - m.in. w sprawie psów-przewodników. To potrzeby rzędu 300 mln złotych. Do dyspozycji PFRON było jednak zaledwie 50 mln złotych.
Jak wygląda procedura
W połowie roku PFRON ogłasza konkurs, do którego mogą przystąpić organizacje działające na rzecz osób niepełnosprawnych od przynajmniej dwóch lat.
- Złożony wniosek podlega najpierw ocenie formalnej. Sprawdza się, czy instytucja w ogóle funkcjonuje, jak długo, czy rzeczywiście działa na rzecz osób niepełnosprawnych i czy spełnia pozostałe kryteria, które w tym konkursie są ogłoszone (np. czy będzie rekrutowała beneficjentów w co najmniej trzech regionach, bo to jest też jednym z warunków) - tłumaczy dyrektor śląskiego oddziału PFRON.
Później do pracy przystępują niezależni eksperci. Oceniają poszczególne oferty, przyznają im punkty, a następnie rozdzielają posiadane pieniądze.
- Przypomina to trochę sytuację kandydatów na studia. Wyłaniane są najlepsze projekty. W zależności od dostępności środków finansowych brane są pod uwagę te projekty, które są najwyżej listy. Umowa z taką organizacją podpisywana jest w pierwszym kwartale - dodaje Anna Wandzel.
Pies pozwala normalnie funkcjonować
- Dzięki temu, że mam psa Syriusza, mogę swobodnie poruszać się po mieście. Jest to ogromna pomoc - przyznaje Norbert Galla.
Zauważa, że wyszkolenie psa to koszt kilkunastu złotych. Trwa zwykle około 8 miesięcy. Musi się rozpocząć jeszcze przed startem procedury wszczynającej kwestie dofinansowania - tak, by całość zamknęła się w jednym roku kalendarzowym.
- Powinna być stworzona ekstra procedura. Trzeba wziąć pod uwagę to, że mamy do czynienia z żywym stworzeniem, a nie ze sprzętem, który może leżeć na półce - zauważa Norbert Galla.
O tym, że zwrot pieniędzy to czysta loteria, przekonał się m.in. Norbert Galla z Chorzowa:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: NS/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice | Paweł Rusinek