Janusz Szymik żąda od kurii bielsko-żywieckiej trzech milionów złotych odszkodowania za wykorzystywanie seksualne, którego miał doznać od proboszcza parafii w Międzybrodziu Bialskim, gdy był nastoletnim ministrantem. Proces toczy się przed Sądem Okręgowym w Bielsku-Białej (woj. śląskie). Finału na razie brak.
W czwartek w Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej odbyła się kolejna rozprawa w procesie Janusza Szymika przeciwko kurii bielsko-żywieckiej. Mężczyzna domaga się trzech milionów złotych odszkodowania za cierpienia, jakich miał doznać w wyniku wielokrotnego zgwałcenia przez księdza Jana W., byłego proboszcza parafii w Międzybrodziu Bialskim.
Za zamkniętymi drzwiami na pytania sądu odpowiadał biskup Roman Pindel, który - w 2014 roku, po powtórnym zgłoszeniu przestępstwa - usunął księdza W. z urzędu proboszcza i z parafii, a potem wdrożył procedurę kanoniczną. Biskup Pindel w sądzie pojawił się już w marcu, ale wówczas nie zdążył złożyć swoich zeznań. Ani wtedy, ani teraz nie chciał rozmawiać z mediami.
Adwokat Artur Nowak, reprezentujący Szymika, po wyjściu z sali rozpraw powiedział, że on i jego klient "są zadowoleni" ze słów biskupa przed sądem. - Widzimy diametralnie różne podejście do tej sprawy niż jego poprzednika. Myślę, że to nie budzi zdziwienia. Czyny świadczą, że zareagował. Na ile było to związane z tym, że jest młodszym człowiekiem mającym większe zrozumienie dla pewnych realiów "pijarowych" dla Kościoła, a na ile z jego sumieniem, to jest inna sprawa. Mamy wrażenie jednak, że w środku tego człowieka jest coś takiego, co każe myśleć, iż oceniał wszystko zgoła odmiennie niż biskup Rakoczy, który nie widział problemu w tym, że jest pedofil na parafii.(…) Bardziej się przejmował, by sprawa nie wypłynęła - mówił mecenas dziennikarzom.
Pełnomocnik Janusza Szymika: jego krzywda była ignorowana
- Tu nie chodzi tylko o to, że doszło do nadużyć stricte seksualnych, bo to jest tylko preludium. Największym problemem dla pana Janusza było to, że jego krzywda była ignorowana. Był zdany na Kościół, w którym msze święte sprawuje pedofil. (…) On idzie z tym do biskupa, bo tylko on ma władzę, by coś zmienić - relacjonował. Teraz sąd, na posiedzeniu niejawnym, ma podjąć decyzję o ewentualnym dopuszczeniu dowodów z opinii biegłych. Artur Nowak powiedział, że taki wniosek został zawarty w pozwie. - Krzywdę trzeba oprzeć nie tylko na zeznaniach świadków i tym, co mówi pokrzywdzony, ale również na wiadomościach specjalnych, a takie mają biegli psychologowie. W grę wchodzi kwestia - mówiąc kolokwialnie - samej szkody związanej z nadużyciem, bo tak naprawdę były to gwałty. Druga kwestia to "dokrzywdzenie", czyli sytuacja, w której (Szymik) zdany był na tego proboszcza przez wiele lat. (…) Jeśli chciał praktykować jakieś życie duchowe (...), to był zdany na molestatora, gwałciciela. (…) To spowodowało, że zubożyło się jego życie duchowe związane z praktykami religijnymi. Po drugie, utracił on dość mocno zaufanie do instytucji, z którą był związany od urodzenia poprzez chrzest. Po trzecie - bardzo źle się czuł w tej społeczności, w której ten, który wyrządził krzywdę, był autorytetem - mówił po rozprawie mecenas Nowak.
Jak przed czwartkową rozprawą relacjonował reporter TVN24 Jerzy Korczyński, kuria stoi na stanowisku, że nie może wypłacić odszkodowania, bo gdy dochodziło do przestępstw nie istniała diecezja bielsko-żywiecka, więc adresatem roszczeń powinna być diecezja krakowska.
Sprawa nadużyć na nastoletnim chłopcu była latami tuszowana przez ówczesnego biskupa bielsko-żywieckiego Tadeusza Rakoczego. Ten w ubiegłym roku został za brak reakcji na działania księdza pedofila ukarany przez watykańską Kongregację Nauki Wiary. Szymik wiele razy podkreślał, że nie szuka zemsty, ale ma ogromny żal do biskupa. Zgłosił się do niego już w 1993 roku. Dopiero następca Rakoczego, biskup Roman Pindel, usunął księdza z parafii w miejscu zamieszkania Szymika. Przeprowadzono postępowanie kanoniczne, które doprowadziło do ukarania proboszcza.
Czytaj też: Watykan ukarał biskupa Rakoczego. Chodzi o "sprawy nadużyć seksualnych popełnionych przez duchownych"
W. został skazany prawomocnym wyrokiem kanonicznym na pięć lat życia w odosobnieniu, a Rakoczy dostał zakaz uczestniczenia w nabożeństwach i nakaz życia w duchu pokuty.
- W tym roku mija 30 lat, odkąd tę sprawę pierwszy raz zgłosiłem biskupowi Rakoczemu, który robił wszystko, by ta sprawa nie ujrzała światła dziennego. Dlatego jest mi ciężko - mówił w marcu Szymik.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24