Burza przechodziła daleko. Nawet nie wyłączaliśmy prądu. Myśleliśmy, że już po wszystkim i nagle piorun uderzył w naszą posesję. W domu przepaliły się żarówki, u sąsiadów padły sprzęty. Dopiero następnego dnia zauważyliśmy rozprutą wędkę w altance, pręgi na sosnach wokół i dziurę w ziemi pod jednym drzewem - opowiada pani Aleksandra z miejscowości Aleksandria pod Częstochową.
Do nietypowego zdarzenia doszło 10 czerwca we wsi Aleksandria w powiecie częstochowskim, ale pani Aleksandra dopiero teraz, ku przestrodze, wrzuciła do internetu zdjęcia wędki, w którą uderzył piorun.
Jak zauważył jeden z internautów, komentujących zdarzenie: "Dobrze, że na końcu kija nie było wędkarza. Natura to wielka siła, miejmy do niej respekt".
Wędka stała w altance, oparta o drewnianą ścianę, około 50 metrów od domu pani Aleksandry, za niewielkim stawem. Na dachu domu zamontowany jest odgromnik. Drewnianą altankę w promieniu najwyżej dwóch metrów otaczają sosny, wyrastające ponad jej dach. Ścianki altanki nie sięgają dachu. Końcówka wędki z włókna węglowego prawdopodobnie wystawała z otworu między dachem a ścianką poza obrys altanki, a korkowa rączka z kołowrotkiem znajdowała się na betonowej posadzce.
- Burza przechodziła daleko. Nawet nie wyłączaliśmy prądu. Myśleliśmy, że już po wszystkim i nagle piorun uderzył w naszą posesję - opowiada w rozmowie z nami pani Aleksandra.
Uderzenie było tak silne, że była przekonana, iż piorun uderzył w dach domu. Dopiero następnego dnia odkryła w altance rozprutą wędkę, na sosnach wokół altanki pręgi, jakby piorun prześliznął się po korach drzew, a pod jednym drzewem - dziurę w ziemi.
- W domu przepaliły się żarówki, a u sąsiadów padły sprzęty elektryczne - dodaje mieszkanka Aleksandrii.
Altanka jest cała. Piorun nie tknął też kołowrotka wędki.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne