Sześć lat temu 13-letni wówczas Paweł poczuł się źle podczas szkolnej wycieczki. Lekarz początkowo zignorował jego stan i nie zdecydował od razu o zabraniu go do szpitala. Chłopiec został sparaliżowany. Dzięki intensywnej rehabilitacji jego stan zdrowia uległ znacznej poprawie. Lekarz stanął przed sądem.
Sąd Okręgowy w Rybniku utrzymał teraz w mocy wyrok sądu I instancji, skazujący na pół roku więzienia w zawieszeniu lekarza karetki pogotowia, oskarżonego o narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu 13-letniego Pawła z Rybnika.
Informację o prawomocnym wyroku w tej sprawie przekazała w czwartek Prokuratura Okręgowa w Gliwicach. Poza karą więzienia w zawieszeniu sąd wymierzył lekarzowi 10 tys. zł grzywny. Wobec również oskarżonej w tej sprawie nauczycielki Pawła sąd warunkowo umorzył postępowanie karne na dwa lata. Kobieta ma też wpłacić 4 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej. Zgodnie z wnioskami prokuratora, sąd zasądził także nawiązki od oskarżonych na rzecz pokrzywdzonego. Lekarz ma mu zapłacić 25 tys. zł, a nauczycielka - 5 tys. zł.
Matka Pawła przekazała informacje nauczycielom
Paweł w wieku niemowlęcym zachorował na wodogłowie, dlatego założono mu tzw. zastawkę Pudenza, odprowadzającą nadmiar płynu mózgowo-rdzeniowego. Od operacji pozostawał pod kontrolą neurologiczną oraz neurochirurgiczną. Lekarze po operacji informowali rodziców Pawła, że być może w przyszłości konieczna będzie wymiana zastawki. Opowiedzieli o objawach jakie mogą towarzyszyć jej dysfunkcji - m.in. silnych bólach głowy i wymiotach. Uprzedzali, że w przypadku wystąpienia takich objawów należy bezzwłocznie wezwać pogotowie lub zabrać chłopca do szpitala. Matka Pawła przekazała te informacje nauczycielom. Przedkładała też wychowawczyni zaświadczenia lekarskie wydane przez specjalistę neurologii dziecięcej.
12 czerwca 2018 r. Paweł wraz ze swoją klasą, pod opieką nauczycieli, pojechał na wycieczkę do kina. Już w trakcie seansu i po wyjściu z kina źle się czuł – bolała go głowa, w autobusie wymiotował i omdlewał. Ponieważ rodzice Pawła kilka dni przed wycieczką zgodzili się, by chłopiec mógł opuścić autobus wcześniej, jeszcze przed powrotem do szkoły, wychowawczyni pozwoliła mu wysiąść na przystanku, pozostawiając go pod opieką innego kolegi z klasy, który na jej prośbę miał odprowadzić go do domu. To on wezwał pogotowie.
Dopiero za drugim razem trafił do szpitala
Po przyjeździe karetki pogotowia obecna na miejscu matka Pawła poinformowała lekarza o przeprowadzonej we wczesnym dzieciństwie u syna operacji. W jej ocenie objawy syna wskazywały na dysfunkcję zastawki, a więc konieczność pilnego przetransportowania chłopca do szpitala. Mimo to lekarz – kierownik zespołu karetki – po przeprowadzeniu badania zalecił podawać chłopcu leki i zostawił go pod opieką matki.
Po powrocie do domu mama Pawła ponownie wezwała pogotowie – chłopiec tracił przytomność. Po przyjeździe tego samego zespołu medycznego i ponownym zbadaniu Pawła tym razem lekarz podjął decyzję o przewiezieniu chłopca do szpitala. Nie zastosowano jednak trybu przewiezienia chłopca w kodzie pilności 1, czyli jak najszybszego. W szpitalu stwierdzono dysfunkcję zastawki i pilnie przekazano chłopca na Oddział Neurochirurgii Dziecięcej Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie przeprowadzono natychmiastową operację.
Po rehabilitacji stan uległ poprawie
Krótko po leczeniu w katowickim szpitalu nastolatek nie kontaktował się z otoczeniem, później, dzięki intensywnej rehabilitacji, zaczął poruszać kończynami oraz wodzić wzrokiem za osobami, które są w pobliżu. Jego stan poprawił się po kilkukrotnym podaniu komórek macierzystych. Zabiegi przeprowadzono w Bangkoku dzięki pieniądzom uzyskanym podczas charytatywnej zbiórki. Dzięki intensywnej rehabilitacji jego stan zdrowia uległ poprawie – podała prokuratura.
Kasacja jeszcze możliwa
Rzeczniczka gliwickiej prokuratury Karina Spruś powiedziała, że choć śledczy oceniają wyrok jako słuszny w zakresie wymierzonych kar, nie podzielają jednak poglądu sądów obu instancji co do przyjętej kwalifikacji prawnej przestępstwa zarzuconego lekarzowi. Sąd uznał, że działał on nieumyślnie (taki zarzut przedstawiono nauczycielce), prokuratura stoi na stanowisku, że było to działanie umyślne. - Po zapoznaniu się z pisemnymi motywami sądu zostanie podjęta decyzja o ewentualnym wywiedzeniu kasacji w tym zakresie - dodała prok. Spruś.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock