Ocalałe
Ludmiła: od mojego wyjścia z więzienia mija już rok, ale ja wciąż nie jestem w stanie jeść gotowanego posiłku
Ludmiła pochodzi z miasteczka Makijiwka z obwodu donieckiego. Od pierwszego dnia rosyjskiej napaści na Ukrainę w 2014 roku zastanawiała się z mężem nad wyjazdem. Jednak gdy usłyszała, że przy granicy zamknięto dom dziecka i nikt nie wiedział, co z tymi dziećmi zrobić, pojechała tam, by sprawdzić, czy może pomóc. - Pamiętam twarz każdego z tych dzieci. Mam nadzieję, że kiedyś się zobaczymy, że one wytrwają w tym horrorze. Te dzieciaki miały mój numer telefonu i mogły zadzwonić w środku nocy. Pytały: "Jesteśmy na zewnątrz i ktoś do nas strzela. Co mamy zrobić?". Ja nie mogę do nich dojechać ze względu na godzinę policyjną. Prosiłam, żeby doczołgały się do szkoły i ukryły w piwnicy - wspomina podczas rozmowy z dziennikarzem tvn24.pl Tomaszem Słomczyńskim. Ludmiła została uwięziona w Doniecku w 2019 roku. Kiedy mundurowi przyprowadzili ją do celi, miała worek na głowie, rozpięte kajdanki i kazano jej zdjąć ubrania, dotykali ją. Znęcanie się przybierało różne formy. Od "zwyczajnego" bicia po zamykanie na długie godziny w betonowej klitce, gdzie nie dało się usiąść, albo w piwnicy ze szczurami. Do tego brak snu, nakaz stania w celi przez cały dzień, zmuszanie do jedzenia odrażających "posiłków". Dzisiaj Ludmiła mało śpi, gotowanej potrawy nie weźmie do ust. Płakać nie potrafi. Została uwolniona po trzech latach - dokładnie po tysiącu stu czterech dniach tortur.
Podczas rozmowy w sali obecne były psychotraumatolożki - ekspertki z Polish Center for Torture Survivors.
WSPARCIE DLA OFIAR ROSYJSKIEJ NIEWOLI:
Sema Ukraine - (099) 999 99 99 UA
Fundacja Feminoteka – 888 88 33 88 (PL), 888 88 79 88 (UA)
Polish Center for Torture Survivors – pcts@pcts.org.pl, aftertrauma@gmail.com