Czarno na białym
Dzieci z Michałowa. "Polskie władze oblały test z człowieczeństwa"
Gdzie są dzieci z Michałowa? To pytanie powtarzane na ulicach i w Sejmie. Zdjęcia pokazujące grupę migrantów otoczonych i szarpanych przez funkcjonariuszy Straży Granicznej obiegło kilka tygodni temu media i stało się symbolem bezwzględności i bezradności polskich władz wobec problemu potrzebujących pomocy ludzi, którzy znaleźli się na granicy z Białorusią. Sprawa dzieci z Michałowa - bo tak nazwano grupę Irakijczyków i irackich Kurdów zatrzymanych przez pograniczników - uruchomiła lawinę pytań i krytyki. Przedstawiciele różnych środowisk domagali się i wciąż domagają zmiany postępowania polskich służb, które ignorują prośby migrantów i zamiast udzielić im pomocy i schronienia - jak nakazuje międzynarodowe prawo - wywożą ich na pas graniczny, do lasu. Efekt to błąkające się grupy migrantów, które wielokrotnie próbują dostać się do Polski. W lasach znajdowane są ciała tych, których organizmy nie wytrzymały trudów tułaczki. Jak to się dzieje, że w polskich lasach pojawiają się ludzie z Iraku, Afganistanu czy Jemenu? Co o tej sytuacji myślą mieszkańcy przygranicznych miejscowości, także pogranicznicy? Gdzie podziały się dzieci z Michałowa? Czy na pewno tak, jak przekonywał Jarosław Kaczyński trafiły "w jakieś bezpieczne miejsce"? To sprawdziła Aneta Regulska z "Czarno na białym".