Bez polityki
Michalina Łabacz: mam w sobie dużo gniewu
Michalina Łabacz porzuciła Suwałki, by spełniać aktorskie marzenia. Na początku wybrała Gdynię. Po dwóch latach zamieniła ją jednak na Warszawę, gdzie - za trzecim razem - dostała się do szkoły aktorskiej. Już na pierwszym roku studiów otrzymała główną rolę w filmie "Wołyń" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Za rolę Zosi Głowackiej została nagrodzona podczas 41. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. - Pamiętam dzień, kiedy poszłam na casting. Miałam dużo emocji w sobie. I żadnego doświadczenia, żadnej etiudy, serialu. Niektórzy mówili, że zostałam rzucona na głęboką wodę i chyba faktycznie trochę tak było. Nie zastanawiałam się nad tym. Skupiłam się na pracy. Chciałam jak najlepiej pokazać Zosię, jej historię i zaprosić do tego świata Wojtka Smarzowskiego - opowiada Łabacz w programie "Bez polityki". Teraz gra Kaśkę w "Weselu". - Mam w sobie dużo gniewu na to, co dzieje się w naszym kraju. I cieszę się, że jest Wojtek Smarzowski, bo mówi o tym, co nas boli. Pokazuje, jak okrutna jest prawda. Można powiedzieć, że jest to obraz współczesnego Polaka, ale też historia tego, co jeden człowiek robi drugiemu - dodaje. Przyznaje, że - choć osiągnęła wiele - "ta dziewczyna z Suwałk wciąż w niej jest". - Jak rozmawiam z moimi rodzicami, którzy są ze mnie bardzo dumni, to wtedy do mnie dochodzi, że faktycznie jestem w takim miejscu, w którym chciałam być i że spełniają się moje najskrytsze marzenia - przyznaje w rozmowie z Piotrem Jaconiem.