Mężczyznom próbującym zmyć z twarzy krew pod fontanną w jednym z łódzkich parków zainteresowali się przechodnie. Doprowadzili poszkodowanego do punktu SOS i jednym przyciskiem wezwali pomoc. W innym parku punkt SOS pozwolił błyskawicznie wezwać pomoc do chłopca, który miał wypadek na hulajnodze.
W pierwszym przypadku udało się wytypować i zatrzymać sześciu mężczyzn, którzy napadli na poszkodowanego w parku. W drugim przypadku udało się uratować życie chłopca.
Naciskając jeden guzik, można postawić na nogi właściwe służby. - Następuje wywołanie połączenia z operatorem. Operator odbiera połączenie. Równocześnie wyświetla sobie obraz z kamery, pod którą znajduje się punkt SOS, i obserwuje, co się dzieje - tłumaczy Waldemar Walisiak, naczelnik Wydziału Monitoringu Straży Miejskiej w Łodzi.
26 punktów z przyciskiem SOS
Do tej pory punkty SOS zamontowano w 26 miejscach w Łodzi. To głównie parki, skwery, place miejskie, place zabaw. To miejsca, w których korzystanie z telefonu komórkowego mogłoby być utrudnione, i rozrywkowe centrum miasta, czyli Piotrkowska, gdzie po zmroku bywa różnie.
- Mam jakieś takie poczucie, że gdzieś obok mogę wcisnąć guzik i jakieś służby na to zareagują. No to wiadomo - mówi Katarzyna Morawska, mieszkanka Łodzi. - W dzisiejszych czasach jest to potrzebne. To nie jest tak dla żartu, dla hecy - uważa inna.
Za żartowanie sobie z przyciskami czeka kara. Bezpodstawne zabieranie czasu operatorom punktów SOS to odciąganie ich uwagi od nieszczęścia, które może dziać się tuż za rogiem.
- Przez ten punkt należy zgłaszać interwencję zagrożenia życia i zdrowia. Przede wszystkim nie parkowanie, nie interwencje, które mogą poczekać w czasie - podkreśla Joanna Prasnowska ze Straży Miejskiej w Łodzi.
Sama obecność przycisku ma swoje oddziaływanie
Z perspektywy psychologa przycisk może obserwatorom zdarzeń niebezpiecznych pomóc w podjęciu decyzji. - Ujawnienie naszego numeru telefonu może być czynnikiem hamulcowym. Przycisk i wezwanie pomocy może taką reakcję rzeczywiście ułatwić - ocenia psycholożka Ewa Tokarczyk.
Szczególnie w sytuacjach, w których liczą się sekundy. - Do tego zapis monitoringu, obserwacja terenu. To może przysłużyć się w wielu później aspektach też dowodowych - mówi Marcin Samsel, ekspert ds. bezpieczeństwa, nauczyciel akademicki w Wyższej Szkole Administracji i Biznesu w Gdyni.
Miasto chce stawiać punktów SOS jak najwięcej, nie tylko w trosce o Łodzian. - Bo także turystów, osób, które przyjeżdżają na przykład w sprawach biznesowych odwiedzić Łódź. (...) Taki przycisk ma ogromne, ogromne znaczenie. Prosto, szybko i bardzo sprawnie - twierdzi Jacek Tokarczyk, rzecznik prasowy prezydent Łodzi.
Mieszkańcy w ramach budżetu obywatelskiego mogą typować miejsca, z których mogliby nadać sygnał SOS.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN