Nieszczęścia chodzą parami - przekonał się o tym król muzyki pop, Michael Jackson. Po utracie "Nibylandii", piosenkarza pozwał do sądu syn króla Bahrajnu. Chodzi o piosenki, które Jackson zobowiązał się nagrać w wytwórni szejka, a - według niego - nie zrobił tego, pobrał jednak za to wysoką zaliczkę.
33-letni szejk Abdullah bin Hamad Al Khalifa zamierzał wydać płytę, z której dochód miał być przeznaczony na cel charytatywny. W ten sposób szejk chciał wspomóc zarazem piosenkarza, który miał wtedy kłopoty finansowe związane z procesem w sprawie molestowania nieletnich. To jednak nie koniec wydatków, jakie szejk musiał ponieść w związku z pomysłem zaangażowania Jacksona do swojego muzycznego przedsięwzięcia. Żeby nagrać utwory, Abdullah bin Hamad Al Khalifa zlecił wybudowanie specjalnego studia nagraniowego w Bahrainie. Dodatkowo musiał też zapłacić gigantyczne rachunki za pobyt gwiazdora w swoim kraju.
Teraz domaga się od króla pop'u gigantycznego odszkodowania - ponad 4 i pół miliona funtów brytyjskich.
Czarne chmury nad Michaelem
To nie koniec kłopotów gwiazdora. Niedawno Jackson przestał być właścicielem słynnej posiadłości Neverland w Kalifornii.
"Nibylandia" została kupiona przez gwiazdora w 1987 roku i nazwana tak na cześć magicznej krainy z "Piotrusia Pana", gdzie dzieci nigdy nie dorastają. Michael Jackson nie mieszkał tam od 2005 roku, kiedy to został uniewinniony od zarzutu molestowania seksualnego dziecka. Rok później, z powodu niewypłacania służbie pensji i braku ubezpieczenia, Neverland zamknięto.
Źródło: business.timesonline.co.uk
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA