Przylecieli z Chin, a nawet z Kataru. W sumie jest ich ok. 10 tysięcy. Tylu dziennikarzy będzie relacjonować do swoich krajów Euro 2012 z Polski i Ukrainy. O czym mówią, jak nas widzą i czy im się podoba?
Katarska Al-Dżazira Sport zaczęła właśnie nadawać z budynku stołecznego Mariotta. Było już nie tylko o sporcie, ale też o historii. O historii Pałacu Kultury i Nauki.
- W Warszawie pracuje aż 200 osób. Mamy dwa programy: poranny i wieczorny. Rano będziemy mówić o kulturze, o mieście, o wszystkim co ma związek z Euro, o manifestacjach i tak dalej. Mamy 25 korespondentów - opowiada dziennikarz stacji z Kataru.
Co tak cicho?
Katarczycy chwalą. Mówią, że nie mamy czego się wstydzić. Tylko Chińczycy z CCTV pytają, co to tu tak cicho.
- Mistrzostwa się zbliżają, a my wciąż nie widzimy na ulicach atmosfery podekscytowania, czy jakichś symboli związanych z Euro. Ludzie wciąż zachowują się normalnie - dziwi się Liu Jiayuan z Central China Television. Wszyscy liczą na to, że Polacy jeszcze się rozkręcą. Na razie pan Liu szlifuje polski, bo ma komentować mecz otwarcia. Szlifuje, bo ma problem z wymówieniem nazwiska bramkarza biało-czerwonych.
Rosjanie z prowokacją
Rosjanie zapewniają, że wszystko będzie pięknie i standardowo: że piękne są kobiety, a jedzenie tanie i smaczne. Czekają oczywiście na mecz swojej reprezentacji. Wśród nich jest Maxim Lepyn z gazety Soviecki Sport, który pozwolił sobie na małą prowokację. I zrobił to, co jeszcze kilka dni temu odradzała Rosjanom polska ambasada - założył koszulkę z symbolami ZSRR. Trzygodzinny eksperymentem potwierdza, że represje za to nie grożą.
- Reakcja ludzi była bardzo spokojna. Także policjanci powiedzieli: jak chcesz, możesz sobie to nosić - opowiada dziennikarz.
Autor: twis//bgr / Źródło: tvn24