Pora była wczesna, trasa nieoznakowana, a grunt niepewny. Wystarczyła chwila nieuwagi, a koń - wraz z właścicielem na grzbiecie - spadł do prawie 100-metrowego wąwozu. Do wypadku doszło w hrabstwie San Bernardino na południu Kalifornii. Koń nie był w stanie samodzielnie wydostać się z rozpadliny. Konieczne było użycie śmigłowca. Najpierw ewakuowano człowieka, następnie zwierzę. Jego grzbiet został opleciony pasami, które przyczepiono do metalowej konstrukcji. Tak umocowane zwierzę mogło już zostać poderwane w powietrze i przetransportowane na twardy grunt. Koniowi zasłonięto jedynie oczy, żeby nie wpadł w panikę. Akcja ratownicza przebiegła bez problemu. Nikomu nic się nie stało.
Źródło: ENEX
Źródło zdjęcia głównego: ENEX