Koniecznie chcą zaistnieć w telewizji, ale drogę wybierają dosyć oryginalną i stają się prawdziwym utrapieniem dla reporterów. I chociaż dziennikarze niekiedy nie są świadomi obecności "mistrzów drugiego planu" w kadrze, to czujne oko kamery wyłapie wszystko.
Najsłynniejszym "mistrzem drugiego planu" jest niewątpliwie Gabriele Paolini. Włoch od 15 lat przeszkadza reporterom w ich relacjach na żywo.
W końcu się doigrał. Za zakłócanie telewizyjnych transmisji otrzymał od szefa weneckiej policji zakaz wstępu do miasta na trzy lata. Organizatorzy weneckiego festiwalu filmowego bali się bowiem, że Paolini będzie znów przeszkadzał. Ostatnim razem przerwał relację reportera z czerwonego dywanu i wykrzykiwał obraźliwe słowa pod adresem premiera Silvio Berlusconiego.
- Kawał durnia, którego jedynym celem było pokazać się w kamerze - tak występy Paoliniego ocenia komentator wydarzeń zagranicznych w TVN24, Jacek Pałasiński. Włochów Paolini również już nie bawi. Ale na naszym polskim podwórku telewizyjni "przeszkadzacze" raczej śmieszą niż denerwują.
Zaistnieć w kadrze
Internetowy serwis YouTube aż pęka od filmów pokazujących mistrzów drugiego planu. Jeden z nieproszonych gości zakłócił na przykład relację reporterki TVN24 Joanny Komolki. Ale najwięcej do powiedzenia o nich mają ci, których w kamerze nie widać, bo stoją za nią. - Już się przyzwyczaiłem do aktorów drugiego planu - mówi Jarosław Winiecki, operator TVN24 w Gdańsku, który telewizyjnych błaznów spotyka zarówno podczas wywiadów na ulicy, jak i oficjalnych transmisji ważnych wydarzeń.
Z pewnością "drugoplanowi" mają duże parcie na szkło. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego wybierają sobie okrężną drogę, by w telewizji zaistnieć.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24