Pracownicy brytyjskiej kolei szykują się do strajków, które zaplanowano w przyszłym tygodniu. Ma w nich wziąć udział nawet 50 tysięcy osób. Brytyjski minister transportu Grant Shapps potępił w niedzielę planowane strajki na kolei, określając je mianem "ogromnego błędu".
Pracownicy kolei twierdzą, że grozi im spadek siły nabywczej wynagrodzeń w obliczu inflacji rosnącej w zastraszającym tempie. W odpowiedzi na krytykę, że rząd powinien podjąć działania, aby wymusić porozumienie i zapobiec strajkowi, Grant Shapps powiedział w niedzielę, że to pracodawcy powinni prowadzić negocjacje ze swoimi pracownikami.
- Uważam, że jest to ogromny błąd, niestety związki zawodowe przez cały czas dążyły do tego strajku - powiedział Shapps w wywiadzie dla Sky News. - To jest katastrofalne i takie zachowanie nie powinno mieć miejsca na kolei - dodał.
Akcja zbiega się w czasie z ogromnym chaosem na brytyjskich lotniskach, gdzie występują duże opóźnienia, a nawet dochodzi do odwoływania rejsów w ostatniej chwili.
Strajk pracowników brytyjskiej kolei
W strajkach zaplanowanych w dniach 21, 23 i 25 czerwca ma wziąć udział ponad 50 tys. pracowników kolei. Spór dotyczy zamrożenia płac i redukcji zatrudnienia. Związek zawodowy brytyjskich kolejarzy i pracowników transportu (RMT) określił to jako największą akcję protestacyjną w tym sektorze od ponad 30 lat.
Mich Lynch, sekretarz generalny Rail, Maritime and Transport union (RMT), powiedział, że jego związek oczekuje jedynie podwyżek płac, które odzwierciedlałyby obecne koszty utrzymania. Jego zdaniem, przewoźnicy składają oferty "dalekie od tego". Lynch obawia się, że tysiące ludzi straci pracę.
Według Partii Pracy rząd powinien się zaangażować w negocjacje, aby spróbować rozwiązanie. - To jest rząd, który w 2019 roku doszedł do władzy obiecując wyrównanie poziomów - powiedziała Lisa Nandy z Partii Pracy, odnosząc się do deklarowanego celu zmniejszenia regionalnych nierówności ekonomicznych.
Źródło: Reuters