Sława, sukces, podróże i pieniądze, to tylko część zalet, jakie daje kariera profesjonalnego sportowca. Ale ten medal ma też drugą stronę. Bo często brutalna rzeczywistość wygląda tak: sportowcy tracą swój majątek niemal tak szybko jak go zdobyli. Powodów jest wiele: rozrzutność, brak finansowej zaradności i perspektywicznego spojrzenia na karierę, a także podatność na nałogi.
- Większość swoich pieniędzy wydałem na alkohol, kobiety i szybkie samochody. Resztę po prostu roztrwoniłem - powiedział kiedyś wybitny piłkarz George Best, którego do bankructwa doprowadziły alkoholizm i życie ponad stan. Ale Best to nie wyjątek, bo takich jak on można mnożyć w nieskończoność.
Chodzący bankomat
Antoine Walker to były koszykarz NBA, mistrz ligi z Miami Heat i trzykrotny uczestnik Meczu Gwiazd. Podczas swojej 12-letniej kariery zarobił 110 mln dolarów. Stracił wszystko będąc jeszcze aktywnym koszykarzem. Jak to się stało? Walker był uzależniony od hazardu, podejmował złe decyzje biznesowe i był „chodzącym bankomatem” dla rodziny i przyjaciół.
- Kiedy dostaniesz się do NBA tworzysz swój własny styl życia. Mój był bardzo rozrzutny - tłumaczył Walker. - Miałem samochodowy fetysz, kupiłem bardzo dużo luksusowych aut. Kocham drogie zegarki, w swojej kolekcji miałem ich 18, wiele z nich zostało wykonanych na zamówienie. Lubiłem też zakupy, moją słabością były szyte na miarę garnitury w niestandardowych kolorach - dodał.
Walker nie dość, że wydawał dużo to jeszcze bardzo źle. Kilka lat przed kryzysem finansowym w 2008 roku kupił 146 nieruchomości w okolicach Chicago. Kiedy rynkiem wstrząsnął kryzys koszykarz stracił prawie wszystko. Dwa lata później złożył wniosek o upadłość. - Nigdy nie myślisz o sposobie wydawania pieniędzy, kiedy masz ich tak dużo. Ta myśl po prostu nie przechodzi Ci przez głowę - zaznaczał.
Ćwierkanie na zamówienie
Legenda boksu, Mike Tyson stracił w trakcie swojej kariery 400 mln dolarów. „Żelazny Mike” był znany nie tylko z potężnego, nokautującego ciosu, ale także z dzikiego stylu życia. Mnóstwo gotówki przeznaczał na imprezy, domy i… tygrysy bengalskie.
Evanderowi Holyfieldowi, rywalowi Tysona z ringu, udało się przepuścić 560 mln dolarów. Trzeba przyznać, że to rzadka i trudna sztuka. Spora część z tej sumy pochłonęły alimenty, bokser jest ojcem 11 dzieci z dziewięcioma różnymi kobietami.
Bankructwo ogłosili także jeden z najlepszych piłkarzy w historii Diego Maradona oraz koszykarz Allen Iverson.
Riddick Bowe, bokser znany z walk z Andrzejem Gołotą (Polak przegrał oba starcia przez dyskwalifikacje za ciosy poniżej pasa) i były mistrz świata wagi ciężkiej miał 26 samochodów i 10 mieszkań. Teraz jest internetowym żebrakiem. Niedawno ogłosił, że za 20 dolarów napisze na Twitterze wszystko czego nasza dusza zapragnie. "Napiszę wszystko, co chcesz do twoich przyjaciół, tylko wyślij mi 20 dolarów" – ogłosił 47-letni pięściarz. To smutny obraz upadku sportowca, który kiedyś za jedną walkę inkasował miliony dolarów.
Czek trafił do ramki
Nadmierne wydatki, brak planu finansowego i podstawowej wiedzy z zarządzania kapitałem to kluczowe czynniki takiego stanu rzeczy. Znamienny jest przypadek baseballisty, który pewnego dnia otrzymał czek na milion dolarów. Po kilku miesiącach księgowa jego drużyny zorientowała się, że czek nie został zrealizowany. Sportowiec pytany co z nim zrobił odpowiedział: „Oprawiłem go w ramkę”. Okazało się, że zawodnik nie miał zielonego pojęcia, co zrobić z czekiem i jak go spieniężyć.
Według magazynu „Sports Illustrated” 78 proc. zawodników ligi futbolu amerykańskiego NFL zostaje bez grosza przy duszy zaledwie w dwa lata po zakończeniu kariery. Podobnie jest z zawodnikami z NBA - 60 proc. z nich bankrutuje w pięć lat po przejściu na emeryturę.
Większość profesjonalnych sportowców nie zdaje sobie sprawy, że na zarobkowym szczycie znajdują się tylko przez 6-8 lat trwania kariery. Eksperci podkreślają, że to kluczowy okres, w którym trzeba być bardzo ostrożnym w planowaniu wydatków.
Problem wyrzucania pieniędzy w błoto dotyka także polskich sportowców, ale nie w takiej skali jak na zachodzie Europy, czy w USA. W naszym kraju są po prostu znacznie mniejsze pieniądze niż tam, stąd skala spektakularnych bankructw czy "wybryków" gwiazd jest mniejsza.
Wielka pokusa
Warto zwrócić też uwagę na fakt, że wielu sportowców wywodzi się z ubogich rodzin czy nizin społecznych. Są tacy, którzy nie potrafią sobie poradzić sobie ze sławą, pieniędzmi i pokusami.
Ale jak mówi tvn24bis.pl Nikodem Pałasz, menedżer sportowy, który pracował z medalistami Igrzysk Olimpijskich, mistrzami i rekordzistami Polski oraz mistrzami świata, nie każdy sportowiec, który pochodzi z biedy jest skazany na taki los.
- To kwestia samokontroli, odpowiedzialności i priorytetów. Należy pamiętać, że fortuny upadają z różnych przyczyn. Także, ze względu na nietrafione inwestycje czy błędne decyzje biznesowe. Znam sportowca, który większość zarobionych podczas kariery pieniędzy zainwestował w swoją kolekcję ubrań. Przegrał z potentatami na rynku i zbankrutował. Inny, znany polski bokser, stworzył markę napojów energetycznych i odniósł sukces - tłumaczy.
Jak dodaje, wiele zależy od zdrowego rozsądku. - Jeden może inwestować agresywnie, inny bezpiecznie. Niezależnie, który sposób wybierze, będzie to zawsze lepsze niż utopienie fortuny w hazardzie i nieudanych inwestycjach fałszywych przyjaciół. A ci zawsze pojawiają się tam, gdzie unosi się zapach pieniądza. To jest zagrożenie dla niedoświadczonych sportowców z grubym portfelem - zaznacza Pałasz.
Recepta na sukces?
Marcin Gortat, polski jedynek w NBA, który za grę w Washington Wizards zgarnie przez najbliższe 5 lat 60 mln dolarów mówi, że nie interesują go wysokie zyski, ale stabilne, relatywnie pewne inwestycje. - Są one bardzo zróżnicowane. Chodzi o akcje, obligacje, grunty, nieruchomości, jestem partnerem w kilku firmach. Gromadzę wokół siebie specjalistów i doradców, którzy znają się na różnych rodzajach aktywów, ale mają też ponadprzeciętną wiedzę ekonomiczną - mówił w styczniu „Polski Młot” w wywiadzie dla magazynu „Forbes”.
Większość propozycji inwestycyjnych pochodzi od doradców, ale Polak ma też własne pomysły. - Staramy się tym wszystkim tak zarządzać, żeby kolejne inwestycje napędzały to, co zrobiliśmy już wcześniej. Efekt jest taki, że znacznie powiększyłem sumę pieniędzy, którą zarobiłem jako koszykarz - przyznaje Gortat.
Cynk z Wall Street
Nie wszyscy jednak korzystają z pomocy fachowców. Pałasz jako przykład podaje przypadek sportowca ze światowej czołówki, który dostał "cynk" i zainwestował oszczędności całego życia w akcje jednej spółki na amerykańskiej giełdzie. - Niestety był to moment tuż przed krachem w 2008 roku. Kiedy zaczęły się spadki stracił niemal wszystko. Długo czekał, zanim zdecydował się wycofać pieniądze. W końcu zdołał wycofać tylko niewielki procent tego, co zainwestował. I w wieku 30 lat musiał zaczynać zarabiać niemal od zera - tłumaczy.
Istotną kwestią jest to, że duże pieniądze mogą pojawić się bardzo szybko i w bardzo młodym wieku. Młodość ma wiele pokus, a kiedy stać nas na wszystko w wieku dwudziestu kilku lat, to dlaczego z tego nie korzystać?
Dlatego - zdaniem Pałasza - niezwykle ważne jest uświadamianie młodych sportowców na temat rynków finansowych, inwestycji czy ogólnie biznesu, ale prawie nikt tego nie robi. - Może ten trend dopiero się zacznie. Kiedyś np. psychologia sportu była "wstydliwą" dziedziną, dziś wielu zawodników przyznaje się ze chętnie korzysta ze wsparcia psychologów. Zostało złamane pewne tabu – podkreśla.
Nie bać się psychologa
Jak dodaje, korzystanie z pomocy psychologa nie oznacza że jest się wariatem, jak twierdził kiedyś trener piłkarskiej reprezentacji Polski, Franciszek Smuda. - Uświadamiam środowisku, jak ważne są kwestie związane z marketingiem sportowym, wizerunkiem zawodnika i odpowiednim planowaniem swojej kariery. Spotykam się z ogromnym zainteresowaniem ze strony rodziców, trenerów i samych zawodników. Jestem przekonany, że gdyby na spotkaniach pojawił się temat dotyczący biznesu, czy finansów, zainteresowanie byłoby równie ogromne - mówi menedżer.
Adam Elżanowski, psycholog sportowy i terapeuta poznawczo-behawioralny tłumaczy w rozmowie z tvn24bis.pl, że osobowość sportowca, który zostaje milionerem w bardzo młodym wieku nie jest jeszcze w pełni wykształcona. Wiąże się z tym kwestia mniejszej umiejętnością odraczania gratyfikacji, czyli nagradzania się. - Oznacza to, że osoba z taką cechą będzie mniej kontrolowała swoje zachcianki i mając majątek na koncie bez większych oporów będzie chciała szybko je spełnić. Sportowiec nie bierze w tym momencie pod uwagę tego, że ta "ochota" po chwili racjonalnego przemyślenia okaże się kolejnym niepotrzebnym wydatkiem - zaznacza.
Jak dodaje, rolą psychologa jest sprawdzenie, czy sportowiec wydając pieniądze nie rekompensuje sobie swoich przekonań wyniesionych z domu pochodzenia, gdzie pieniądze były np. miarą wartości człowieka. – Psycholog może nauczyć planowania i wyznaczania realnych i adekwatnych życiowych celów. Może także nauczyć kontroli impulsów oraz rozwijać inne niż pieniądze wartości w życiu zawodnika – zaznacza Elżanowski.
Dużym problem, w który „pakują się” sportowcy jest hazard, który jest ściśle związany ze wspomnianą wcześniej upośledzoną kontrolą impulsów oraz odraczaniem gratyfikacji. - Człowiek, który uprawia hazard i wygrywa pieniądze otrzymuje silną "nagrodę" w postaci wygranej. Gra wiąże się również z ryzykiem oraz silną adrenaliną. Osoby, które potrzebują silnego pobudzenia, lub na co dzień funkcjonują w sytuacjach bardzo ryzykownych, budzących ekstremalnie duży poziom stymulacji (np. bokserzy, kierowcy F1) mogą podobnych emocji szukać w życiu codziennym, poprzez ryzykowne zachowania w np. grę w ruletkę - mówi Elżanowski.
Autor: Tomasz Leżoń / Źródło: tvn24bis.pl