To jest dla nas dobra wiadomość, bo to opóźni albo zmniejszy presję na Ukrainę. To jest główna korzyść - tak decyzję o rezygnacji z budowy gazociągu South Stream skomentował Piotr Woźniak, były minister gospodarki i ekspert ds. energetyki. Jego zdaniem South Stream zostanie zastąpiony innym projektem, o nowej nazwie i przebiegu.
- Moim zdaniem doszło do decyzji o przekierowaniu przebiegu gazociągu South Stream. Poprzedni miał biec przez Morze Czarne do Bułgarii i dalej przez Węgry aż do Austrii. Moim zdaniem ten projekt został ogłoszony jako nieaktualny. Natomiast on będzie miał po prostu inny przebieg i nazwę - ocenił Woźniak.
I dodał, że Turcja będzie "pierwszym krajem, który będzie wejściem nowego gazociągu do Europy". - Potem do granicy greckiej, przy której ma być utworzony duży hub gazowy na te same ilości gazu - 60 mld metrów przepustowości - analizował były minister gospodarki.
Podkreślił, że "Turcja jest od dawna uznawana za bardzo ważną bramę dla gazu wschodniego do Europy". - Nie tylko rosyjskiego, ale też kaukaskiego - dodał.
Gra Rosji
Według Piotra Woźniaka ws. South Stream Rosja gra "na dwie rzeczy". - Po pierwsze wyeliminowała już gazociąg Nabucco - projekt unijny, który miał prowadzić gaz kaukaski do Europy. Po drugie, strona rosyjska usiłuje zamknąć pętlę, która zaczyna się na Bałtyku i na razie biegnie do granicy austriackiej. To jest rurociąg Nord Stream i Opal, a od południa miał iść South Stream - ocenił.
Jego zdaniem rezygnacja z South Stream to "dla nas dobra wiadomość, bo to opóźni albo zmniejszy presję na Ukrainę". - To jest główna korzyść - podkreślił.
"Nie powstanie"
Prezydent Rosji Władimir Putin powiedział w poniedziałek, że skoro Unia Europejska nie chce realizacji gazociągu South Stream, to oznacza, że nie zostanie on zrealizowany. Putin wytknął Komisji Europejskiej "niekonstruktywne stanowisko" w sprawie South Streamu. Z kolei prezes rosyjskiego Gazpromu Aleksiej Miller poinformował, że zamiast gazociągu South Stream do Bułgarii przez Morze Czarne do Turcji, a następnie do granicy z Grecją, zostanie ułożona magistrala o takiej samej mocy przesyłowej, tj. 63 mld metrów sześciennych rocznie.
Na wspólnej konferencji prasowej w Ankarze z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem Putin wskazał na niechęć Komisji Europejskiej do zagwarantowania zielonego światła dla projektu
zaopatrzenia południa Europy w gaz via Bułgaria z pominięciem Ukrainy. - To koniec. Projekt jest zamknięty - powiedział także przebywający w Ankarze szef Gazpromu, odpowiadając na pytanie dziennikarzy o to, czy będzie jakaś ostateczna decyzja w sprawie gazociągu South Stream.
Miller ogłosił też, że jego koncern podpisał z tureckim Botas list intencyjny w sprawie budowy nowego gazociągu przez Morze Czarne w stronę Turcji. Prezes Gazpromu dodał, że z 63 mld metrów sześciennych surowca, który ma być przesyłany tą rurą, 14 mld będzie przeznaczone dla samej Turcji. Szef Gazpromu zaznaczył, że nowy gazociąg przez Morze Czarne zacznie swój bieg w tłoczni Russkaja koło Anapy, w Kraju Krasnodarskim, czyli w tym samym miejscu, gdzie miał się zaczynać South Stream.
Duży projekt
Mający liczyć 3600 km South Stream - wspólny projekt Gazpromu i włoskiej firmy ENI - miał zapewnić dostawy gazu z Rosji do Europy Środkowej i Południowej. Rura miała prowadzić z południa Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, a następnie do Serbii, na Węgry, do Austrii i Słowenii. Jedna z odnóg miała dostarczać surowiec do Grecji i na południe Włoch. Komisja Europejska zgłaszała poważne zastrzeżenia do projektu, gdyż w jej ocenie porozumienia międzyrządowe Bułgarii, Węgier, Grecji, Słowenii, Chorwacji i Austrii z Rosją są sprzeczne z tzw. trzecim pakietem energetycznym UE. W grudniu 2013 roku KE zaleciła renegocjacje porozumień w sprawie South Streamu; w opinii KE umowy te dają nadmierne prawa Gazpromowi, m.in. zarządzanie gazociągiem, wyłączny dostęp do niego czy ustalanie taryf przesyłowych. South Stream miał być drugą - po Gazociągu Północnym (Nord Stream) - magistralą gazową z Rosji omijającą Ukrainę.
Autor: mn / Źródło: TVN24 Biznes i Świat