Liczba mieszkańców Nowego Jorku osiągnęła rekordowy poziom i przekroczyła 8,6 miliona. Trend wzrostowy nie obejmuje jednak społeczności polskiej, która się kurczy. Przyrost ludności przypisuje się między innymi polepszeniu sytuacji na rynku mieszkaniowym.
Jak wynika z informacji Departamentu Planowania Przestrzennego opierającej się na szacunkach Biura Spisu Ludności (Census Bureau) liczba ludności metropolii od kwietnia 2010 roku do lipca ubiegłego roku wzrosła o 5,5 proc. Nowy Jork liczył wówczas ponad 8,62 mln osób, czyli o ponad 447 tys. więcej niż siedem lat wcześniej.
Przyczyny wzrostu
Według nowojorskich demografów w ostatnich latach doszło do kulminacji średniego rocznego przyrostu, który nie występował w takim natężeniu od ponad pół wieku. Przypisuje się to m.in. lepszej, w zestawieniu z 2010 rokiem, sytuacji na rynku mieszkaniowym. Po zahamowaniu spowodowanym recesją w ostatnich kilku latach oddano do użytku wiele mieszkań, których budowę wstrzymywano w dobie kłopotów gospodarczych. Przyrost ludności był też napędzany utrzymującą się przewagą urodzeń nad zgonami, co wynika częściowo z wydłużenia średniej długości życia i zostało osłabione pewnym odpływem ludzi z miasta. Demografowie wskazują zarazem na zróżnicowane tempo przyrostu ludności. Najsilniejsze, 1,2 proc., wystąpiło w latach 2010-2011. Następnie stopniowo spadało, osiągając w latach 2016-17 tylko 0,1 proc.
Największe dzielnice
Miasto Nowy Jork składa się z pięciu dzielnic. W roku minionym na Brooklynie mieszkało ponad 2,6 mln ludzi, w Queensie ponad 2,3 mln, na Manhattanie ponad 1,6 mln, w Bronksie ok. 1,5 mln, a na Staten Island ponad 479 tysięcy. Chociaż Manhattan nie jest największą dzielnicą Nowego Jorku, to w dni powszednie pęcznieje do ponad 3,9 mln osób. Dzieje się to za sprawą dojeżdżających tam do pracy ludzi także z innych stanów. Zajmujący powierzchnię 23 mil kwadratowych Manhattan jest też najgęściej zaludniony, a na milę kwadratową przypada bez mała 71 tys. osób. Wraz przybyszami jest to jednak ponad dwukrotnie więcej. W ostatnich siedmiu latach największy skok procentowo odnotował Bronx. Przybyło tam ponad 86 tys. mieszkańców, czyli 6,2 proc. W liczbach bezwzględnych górą był jednak Brooklyn, gdzie liczba mieszkańców wzrosła o 5,75 proc., czyli ponad 144 tys. ludzi. Populacja Queensu wzrosła o ponad 127 tys., czyli 5,73 proc. Manhattan był czwarty co do wzrostu liczby mieszkańców, których było ponad 78 tys. więcej, co oznacza wzrost o 4,97 proc. Staten Island powiększyła się tylko o ponad 10 tys. osób, czyli 2,29 proc.
Polonia się kurczy
Dynamika przyrostu mieszkańców Nowego Jorku nie dotyczy społeczności polskiej. W roku 2010 liczyła ona ponad 212 tys. osób, siedem lat później stopniała. Prezes Piast Institute w Hamtramck, w stanie Michigan, dr Thaddeus C. Radzilowski twierdzi, powołując się na American Community Survey (należący do Biura Spisu Ludności) z 2016 roku, że populacja polonijna w Nowym Jorku zmalała do 194 tys. osób, z których prawie 48 tys. urodziło się w Polsce. Polonia nie przeprowadziła badań, które wyjaśniłyby precyzyjnie to zjawisko. Wykładający socjologię w Mercy College prof. Czesław Karkowski za dwie najważniejsze przyczyny zmniejszania się społeczności polskiej uznał redukcję przyjazdów zarobkowych do USA ze względu na otwarcie dla Polaków rynków europejskich, a także zniechęcenie wynikające z trudności z uzyskaniem amerykańskiej wizy. - Polonia nie jest zasilana w takim stopniu nowymi przybyszami, aby wyrównać jej kurczenie się z naturalnych powodów. Ponadto przyjezdni z lat osiemdziesiątych osiągnęli już wiek emerytalny i wielu decyduje się na powrót do Polski. Ciągnie ich nostalgia, względy rodzinne, a także korzystny przelicznik dolarowy obiecujący wygodniejsze życie w kraju. Część też, niestety, umiera - powiedział dr Karkowski.
Autor: mb//sta / Źródło: PAP