Przedstawiciele firm transportowych z kilku krajów UE, głównie z Polski, protestowali w środę przed Parlamentem Europejskim w Brukseli przeciwko niemieckim przepisom o płacy minimalnej. Jak mówili, chcą pomóc wywrzeć presję na Komisję Europejską, by uznała te regulacje za sprzeczne z zasadami UE.
W Niemczech od 1 stycznia 2015 r. obowiązuje ustawa o płacy minimalnej. W myśl nowego prawa niemiecka stawka minimalna – 8,5 euro – ma dotyczyć zarówno Niemców, jak i obywateli innych państw, pracujących na terenie Niemiec. Podobne przepisy chce wprowadzić Francja.
Niepokój przewoźników
To niepokoi szczególnie polskich przewoźników, bo w ostatnich latach, korzystając m.in. z tańszej siły roboczej, wyrośli oni na bardzo poważnych graczy na rynku UE. Polska ma jedną z największych w Unii flot transportu drogowego. - Uważamy, że KE powinna odebrać sygnał niezadowolenia ze strony państw, które czują się oszukane (...). Jeśli KE nie zablokuje tego trendu, będzie to oznaczało, że w UE mamy do czynienia ze zmianą reguł gry w trakcie jej trwania - powiedział dziennikarzom prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników w Polsce Jan Buczek. Przewoźnicy narzekają nie tylko na wysokość stawek, które Niemcy chcą im narzuć, ale też na obciążenia biurokratyczne wiążące się m.in. z tłumaczeniem dokumentów dotyczących pracowników na język niemiecki.
Groźba bankructwa?
Przedstawiciel węgierskiego stowarzyszenia firm drogowych Dawid Bobal ocenił, że w jego kraju przedsiębiorstwa mogą w długiej perspektywie stanąć w obliczu bankructwa, jeśli zostałby zmuszone do stosowania niemieckich przepisów. - Niemcy chcą chronić swoje firmy. To protekcjonistyczna decyzja. Jeśli byłoby inaczej, wszystkie fabryki niemieckie płaciłby swoim pracownikom równą stawkę na całym świecie - zaznaczył. Choć przedstawiciele związków organizujących protesty nie mówią o tym oficjalnie, wśród przewoźników pojawiają się głosy nawołujące do zaostrzenia akcji. - Będziemy blokować niemieckie zakłady produkcyjne - Volkswagena, Opla. Zablokujemy wszystkie sklepy Lidla, Kauflandu i nie dopuścimy, żeby do tych sklepów został dowieziony towar. Podejmiemy takie działania, jeśli UE nie zablokuje tych przepisów - zagroził przedsiębiorca z Białej Podlaskiej Krzysztof Maliszewski. W środę wieczorem w Parlamencie Europejskim odbędzie się debata na temat warunków zatrudnienia, w tym płac minimalnych w sektorze transportu.
Niemieckie przepisy
Ustawa o płacy minimalnej obowiązuje w Niemczech od 1 stycznia. Obecnie na czas badania tych przepisów przez KE są one zawieszone, ale stawka za godzinę, która ma dotyczyć zarówno Niemców, jak i obywateli innych państw, pracujących w tym kraju, ma wynosić co najmniej 8,5 euro. Zdaniem władz w Berlinie stawka minimalna obowiązuje również kierowców z firm transportowych spoza Niemiec. Oznacza to, że w praktyce każda firma transportowa, której samochód przejeżdżałby tranzytem przez terytorium RFN, musiałaby płacić swoim kierowcom odpowiednio wysokie stawki. Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju w poniedziałkowym komunikacie zapewniło, że od momentu wprowadzenia przez Niemcy przepisów wykonawczych do ustawy o płacy minimalnej (MiLoG) jest w stałym, bieżącym kontakcie z przedstawicielami branży przewoźników transportowych. Rzecznik KE ds. socjalnych i zatrudnienia Christian Wigand mówił w poniedziałek w Brukseli, że Komisja jest w trakcie wyjaśniania z władzami Niemiec, czy wprowadzone przez nie przepisy są zgodne z prawem UE. - Komisja otrzymała wyjaśnienia od Niemiec jakiś czas temu. Przyglądamy się temu - podkreślił Wigand.
Autor: mn\kwoj / Źródło: PAP