Jedyny rosyjski statek wycieczkowy obsługujący międzynarodowe trasy Astoria Grande, na którym znajdowało się ponad 600 rosyjskich pasażerów, przez wiele godzin dryfował w czwartkowy wieczór bez celu na wodach nieopodal Stambułu, oczekując zgody tureckich władz na wpłynięcie do historycznej dzielnicy Galata w Stambule. Jak poinformował w piątek turecki dziennik "Hurriyet Daily News", kapitan zgody nie dostał i był zmuszony podjąć decyzję o wpłynięciu na Morze Czarne i powrocie do rosyjskiego Soczi.
Seria incydentów
To jeden z serii incydentów między Turcją a Rosją, do których doszło w listopadzie. Kilka dni wcześniej rosyjskie władze w Kraju Krasnodarskim nie wpuściły tureckiego promu Seabridge do portu w Soczi.
Na pokład weszły rosyjskie jednostki specjalne i przez osiem godzin przeszukiwały statek, nawet jego zanurzony kadłub. Ostatecznie Seabridge został wpuszczony do obszaru portu, ale nie pozwolono mu zacumować przy nabrzeżu. Kapitan podjął decyzję o powrocie na wody tureckie.
Po tym zdarzeniu turecki minister transportu i infrastruktury Abdulkadir Uraloglu oświadczył: "Zastosujemy zasadę wzajemności i zrobimy to samo. Bądźcie tego pewni".
Rosyjskie drony zaatakowały turecki tankowiec
Do znacznie poważniejszego incydentu między Rosją a Turcja doszło w miniony poniedziałek, kiedy rosyjskie drony zaatakowały płynący pod turecką flagą tankowiec MT Orinda, rozładowujący w ukraińskim porcie Izmail skroplony gaz. Załodze nic się nie stało, ale statek stanął w ogniu.
Autorka/Autor: mp/kab
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Alexander Chesarev/Shutterstock